Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 1
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 2 Opracowanie edytorskie: Jawa48© na podstawie egzemplarza ze zbiorów prywatnych. Tylko do użytku wewnętrznego i osobistego bez prawa przedruku i publikacji tak w części jak i w całości. wrzesień 2012 Prawa autorskie należą do autorów książek lub opracowania, autorów tłumaczenia, ilustracji, ich spadkobierców oraz do Wydawnictwa KSIĄŻKA i WIEDZA i NASZA KSIĘGARNIA oraz innych osób fizycznych i prawnych roszczących sobie takie prawa. Wykorzystywanie tylko do użytku osobistego, tak jak czyta się książkę wypożyczoną z biblioteki, od sąsiada, znajomego czy przyjaciela. Wykorzystywanie w celach handlowych, komercyjnych, modyfikowanie, przedruk i tym podobne bez zgody autora edycji zabronione
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 3 BAŚNIE NARODÓW ZWIĄZKU RADZIECKIEGO – to najpopularniejsza książnica pięknych baśni, bajek i legend wydawanych w latach 50. XX wieku pod takim właśnie tytułem. Pierwsze wydawnictwo nakładem Książki i Wiedzy ukazało się w 1950 roku i miało taką okładkę 1 2 Tę samą książkę z ilustracjami Antoniego Uniechowskiego, wydała później co najmniej trzykrotnie Nasza Księgarnia. Powyżej po prawej stronie okładka z III wydania z 1955 roku. W 1984 roku wydano tę książkę po raz VI. Wydanie to nie podaje autora ilustracji, toteż w tytule napisałem, że autor jest nieznany, jednakże strona: LUBIMYCZYTAĆ podaje, że to wydanie ilustrował Zdzisław Witwicki. Natomiast BiblioNETka przypomina bardzo ciekaw i kolorowe edytorsko wydanie BAŚNI NARODÓW ZSRR w pięciu tomach, jako Baśnie Narodów: Azji Środkowej i Kazachstanu, Republik Nadbałtyckich, Republik Zakaukaskich, Rosyjskiej Federacyjnej SRR oraz Baśnie Ukrainy, Białorusi i Mołdawii. Książki te, w przeciwieństwie do tradycyjnych wydawanych przez Naszą Księgarnię miały format (prawie) kwadratowy, kolorowe, lakierowane okładki i stanowiły całkiem nowy, chyba dotychczas u nas nie publikowany wybór Poza jednym czy dwoma tytułami, żadna baśń nie powtórzyła się z poprzednich wydań. Warto więc przytoczyć ich tytuły: 1 Obraz pochodzi ze strony: Książki z naszej półki – Kolekcja Hipopotama 2 Obraz ze zbiorów prywatnych Jawa48
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 4 BAŚNIE NARODÓW AZJI ŚRODKOWEJ I KAZACHSTANU O trzech dzielnych braciach – baśń uzbecka Co było większe? – baśń kirgiska Mądry Aszyk – baśń kirgiska O córce padyszacha i dzielnym młodzieńcu – baśń tadżycka Chciwy kadi – baśń tadżycka Półuszek – baśń turkmeńska Drogie kamienie – baśń turkmeńska Kupiony sen – baśń kazachska BAŚNIE NARODÓW REPUBLIK NADBAŁTYCKICH Biały jeleń – baśń łotewska Narzeczona z morskiego miasta – baśń łotewska Król grzybów – baśń estońska Zakazany węzeł – baśń estońska Wybawca Słonecznej Carewny – baśń litewska BAŚNIE NARODÓW REPUBLIK ZAKAUKASKICH O biedaku i trzech owocach granatu – baśń gruzińska Cud-dziewczyna z dalekiej krainy Nigozeti – baśń gruzińska Azaran - Ptak Tysiąca Treli – baśń armeńska O sierocie Ibrahimie i chciwym sklepikarzu – baśń azerbejdżańska Zmyślna Zarnijar – baśń azerbejdżańska BAŚNIE NARODÓW ROSYJSKIEJ FEDERACYJNEJ SRR (antologia) Maria Urocza Długowarkocza i Iwanuszka – baśń rosyjska Maria Moriewna – baśń rosyjska O siostrzyczce Alonuszce i braciszku Iwanuszce – baśń rosyjska Marynka-Kruszynka – baśń rosyjska O chłopcu zwanym Ałtyn-Saka albo Złota Kostka – baśń baszkirska Złota czara – baśń buriacka Czarodziejski młynek – baśń karelska Jak mułłę rozumu nauczono – baśń czeczeńska Dziewczyna i miesiąc – baśń czukocka Władca wiatrów – baśń nieniecka BAŚNIE UKRAINY, BIAŁORUSI I MOŁDAWII Latający statek – baśń ukraińska O biedaku i carze kruków – baśń ukraińska Tyci-Tyciutki – baśń białoruska Jak Fet-Frumos wyzwolił słońce – baśń mołdawska Bajeczny skarb – baśń mołdawska Pięciotomowy cykl został wydany w latach 1987 – 88 przez Wydawnictwo TPPR „Współpraca” w Warszawie. Z uwagi na stosunkowo młode wydanie, baśni z tego cyklu nie ujmowałem w niniejszym opracowaniu.
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 5 SPIS ZAWARTOŚCI Baśń I ŚNIEŻKA (Baśń rosyjska) Baśń II BAŚŃ O DWU BRACIACH (Baśń rosyjska) Baśń III O IWANUSZCEGŁUPTASKU (Baśń rosyjska) Baśń IV O IWANUSZCEGŁUPTASKU (Baśń rosyjska) Baśń V MĄDRA LISICA (Baśń rosyjska) Baśń VI WDZIĘCZNOŚĆ SZCZUPAKA (Baśń rosyjska) Baśń VII O TYM JAK SZARY WILK POMÓGŁ ALEKSEMU SYNOWI STARCA Z GÓR ZDOBYĆ PTAKA OGNISTEGO, RUMAKA ZŁOTOGRZYWEGO I NAJPIĘKNIEJSZĄ Z PIĘKNYCH (Baśń rosyjska) Baśń VIII MĄDRALINKA (Baśń rosyjska) Baśń IX O LATAJĄCYM STATKU (Baśń rosyjska) Baśń X O ZŁOTEJ RYBCE I O TYM JAK TRZEJ PRZYJACIELE: WYSOKI, SZEROKI I BYSTROOKI POMOGLI RYBAKOWI OCALIĆ ZAKLĘTĄ KRÓLEWNĘ (Baśń rosyjska) Baśń XI O MĄDRYM HRYĆKU I CHYTRYM DZIEDZICU (Baśń ukraińska) Baśń XII PRZYBRANY OJCIEC (Baśń ukraińska) Baśń XIII KOZIA CHATKA (Baśń białoruska) Baśń XIV O ZŁOTOPIÓRYM GOŁĘBIU (Baśń białoruska) Baśń XV O PASTUSZKU ASZWILIM CO MIAŁ CUDOWNY SEN (Baśń gruzińska) Baśń XVI O KRAINIE W KTÓREJ NIE MA ŚMIERCI (Baśń gruzińska) Baśń XVII O OKRUTNYM CARZE, ZŁOTYM DZBANIE, KOCHAJĄCYM SYNU I MĄDRYM STARCU (Baśń kaukaska) Baśń XVIII O CUDOWNYM PTAKU KAFTI (Baśń armeńska) Baśń XIX O MĄDRYM SŁOWIKU KTÓRY UCIEKŁ ZE ZŁOTEJ KLATKI (Baśń tatarska) Baśń XX O KRUKU, LISICY I O KRÓLOWEJ MORZA (Baśń syberyjska) Baśń XXI O BIEDNYM SYNU RYBAKA I O CÓRCE SŁOŃCA (Baśń syberyjska) Baśń XXII WŁADCA METALI I OLENA KOCHAJĄCA ZŁOTO (Baśń uralska) Baśń XXIII O TRZECH BRACIACH KTÓRZY BYLI DO SIEBIE PODOBNI (Baśń litewska) Baśń XXIV MĄDRA ODPOWIEDŹ (Baśń łotewska) Baśń XXV ŚMIERĆ-KUMA (Baśń łotewska) Baśń XXVI PRZĄDKI ZŁOTA (Baśń estońska) Baśń XXVII O MĄDREJ SAŁYM-CHAN (Baśń gruzińska)
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 6
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 7
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 8
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 9
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 10
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 11
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 12 ŚNIEŻKA Baśń rosyjska
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – ŚNIEŻKA Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 13 Bardzo dawno temu żył sobie mąż z żoną. Nic by im nie brakowało do szczęścia, gdyby mieli dzieci. Byli już bardzo starzy, a dzieci jak nie mieli, tak nie mieli. Nadeszła zima, spadł puszysty śnieg prawie po kolana. Dzieci wybiegły na ulicę, krzycząc z uciechy, i zaczęły lepić bałwana ze śniegu. Staruszkowie przez okno wyglądają ze smutkiem i myślą o swojej doli... – A może i my ulepimy sobie bałwana? – powiada dziadek. – Staryś a głupi, i po cóż nam bałwan? – śmieje się babka. – Będziemy mieli dziecko ze śniegu, skoro nam los innego odmówił. – Niech i tak będzie – zgodziła się staruszka. Wyszli z chałupy i zaczęli lepić bałwanka z bielutkiego śniegu. Zrobili tułów, utoczyli rączki, nóżki, a najpiękniej udała się główka. Ulepili nosek, usta, zamiast oczu wsadzili dwa czarne węgielki, namalowali nawet brwi i rzęsy. Stoją, patrzą, przyglądają się swojemu dziełu. Staruszka gładzi bałwanka po głowie i wzdycha: – Ach, gdybyśmy mieli taką córeczkę! ' Gdy tylko wypowiedziała te słowa, poczuła nagle, że bałwanek oddycha lekko jak dziecko. Patrzą oboje w zadziwieniu, a tu mrugają czarne oczki i uśmiechają się czerwone usteczka. Porusza się Śnieżka jak żywa, rączkami, nóżkami wymachuje,
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – ŚNIEŻKA Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 14 główką kręci, to w prawo, to w lewo, a staruszkom pilnie się przygląda. – Ach – zawołali staruszkowie z radością – to nie bałwan ze śniegu, ale prawdziwe dziecko! Tymczasem Śnieżka poruszyła główką, klasnęła w rączki i zatupała z zimna nóżkami, potem strząsnęła śnieg z sukienki i pobiegła do chaty. Staruszkowie pędem za nią. Rośnie Śnieżka nie z dnia na dzień, lecz z godziny na godzinę. Rośnie, rośnie, a co chwila staje się piękniejsza; kosy ma długie do pasa, oczki czarne jak węgielki, a śmiech dźwięczny jak dzwoneczki u sań. Staruszkowie nie mogą się nią nacieszyć. W ciągu zimy tak wyrosła, że wygląda już na lat piętnaście. Robota w rączkach jej się pali. Potrafi tkać płótno i jadło gotować, i bydła doglądać, a taka jest piękna i mądra, tak o wszystkim szczebioce swym wdzięcznym głosikiem, że można słuchać i słuchać. Śpiewa zaś tak cudnie, jak nikt na calutkim świecie. Ale bielutka jest niby śnieg, bez rumieńca na twarzyczce, jakby kropli krwi nie miała. Minęła zima, przygrzało wiosenne słońce, śnieg począł tajać, zazieleniły się łąki, zakwitły białe zawilce i złote kaczeńce, zaśpiewały skowronki. Śnieżka dziwnie posmutniała. Już nie śpiewa wesoło, od jasnego słoneczka w cień ucieka, co dzień staje się bledsza i bledsza i tylko się wtedy trochę ożywia, kiedy niebo zaciągną czarne chmury i lunie rzęsisty deszcz. „Czy aby Śnieżka nie chora?" – myślą stroskani rodzice. – Co ci to, córeczko? – pytają. – Dlaczegoś tak posmutniała? Czemu piosenek nie śpiewasz, czemu od słonka jasnego w cień uciekasz? Może cię ktoś ukrzywdził? – Nic mi nie jest, ojcze, matko, nic mi nie jest, tylko sił mam coraz mniej. Zasmucili się staruszkowie, ale nic nie umieli na to poradzić. Śnieżka nikła w oczach. Któregoś dnia zerwała się straszna gradowa burza. Śnieżka wybiegła do sadu, tańczyła z radości, śmiała się wesoło po raz pierwszy od dawna. Lecz biały grad stajał pod promieniami słońca, a dziewczynka wróciła do chaty i gorzko zapłakała. Aż tu pewnego razu przyszły dziewczęta i mówią: – Chodź, Śnieżko, z nami nad rzekę, puścimy wianki na wodę, rozpalimy ognisko wesołe.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – ŚNIEŻKA Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 15 Nie chciało się Śnieżce iść, lecz matka nalegała: – Idź, idź, córko miła, pobawisz się z dziewczynkami. Ciągle smutna siedzisz w chacie, pewnie dlatego sił nie masz. Poszły dziewczynki ze Śnieżką na łąkę, rwały kwiaty, wiły wieńce, śpiewały pieśni, zbierały chrust na ognisko, puszczały wianki na rzekę i tańczyły wesoło. Śnieżka siedzi płaczu bliska, tak jej czegoś smutno. Wieczorem dziewczynki zapaliły ognisko i zaczęły skakać przez płomienie. – Skacz z nami, nie marudź! – wołają. Pobiegła Śnieżka za dziewczynkami, zbliżyła się do ogniska i nagle stało się coś dziwnego – zaczęła w oczach zmniejszać się, topnieć, niknąć, potem lekkim obłoczkiem pary uniosła się w górę i rozwiała w powietrzu. Przyjaciółki zadziwione patrzą wokół, rozglądają się po lesie, ale Śnieżki nigdzie nie ma. Jęły krzyczeć i nawoływać: – Śnieżko, Śnieżko, hej, Śnieżko! Hej–hej, hop–hop! Ale tylko echo odpowiadało im z lasu.
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 16 BAŚŃ O DWU BRACIACH Baśń rosyjska
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – BAŚŃ O DWU BRACIACH Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 17 Byli dwaj bracia: biedny Iwan i bogaty Alosza. Bogaty miał dużo ziemi i wielkie stada owiec, a biedny – jak to biedny – bywały dni, że nie miał nawet kawałka chleba. Pewnego dnia Iwan nie mógł już dłużej słuchać płaczu swych głodnych dzieci i poszedł do bogatego brata prosić o chleb. – Daj mi, bracie, choćby małą miarkę mąki, dzieci puchną z głodu. – Wynoś się – ofuknął go Alosza – jeszcze mi tu dzieci przestraszysz, ty głodomorze! Wrócił Iwan smutny do domu. – Pójdę w świat, żono, szukać chleba. Żona odprowadziła Iwana za miasto, a sama wróciła do chaty. Przeszedł dzień, zapadła głucha noc. Położył się biedak pod samotnym drzewem u stóp góry wysokiej. Wtem usłyszał szum skrzydeł. To przyleciały trzy wielkie ptaki i przemówiły ludzkim głosem: – Słyszałyście, że za górą, za lasem wyschło wszystko — źródła, ruczaje i rzeki, a ziemia nic nie rodzi. Biedni ludziska mrą jak muchy. A gdyby ktoś odwalił kamień, który leży koło młyna, wtedy znowu trysnęłaby woda. Zapełniłyby się studnie, strumyki i rzeki, a ziemia znów rodziłaby zboże.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – BAŚŃ O DWU BRACIACH Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 18 – To jeszcze nie wszystko — zahuczała sowa. — Mówią, że w pałacu królewna jest bliska śmierci. Uleczyć ją może tylko cudowna żaba. Siedzi ona pod zielonym kamieniem u źródełka, co bije w ciemnym borze, a taką ma czarodziejską moc, że gdy tylko królewna na nią spojrzy — wnet wyzdrowieje.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – BAŚŃ O DWU BRACIACH Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 19 Poświergotały jeszcze ptaki między sobą, a o brzasku poleciały w swoją stronę. Iwan wstał, wziął tobołek na plecy i wyruszył w drogę. Kogo tylko spotkał, wypytywał o kraj, gdzie rzeki wysychają, a drzewa i ludzie padają od spiekoty. Długo, długo wędrował, zanim przyszedł do tego kraju. Obstąpili go chłopi i nuż narzekać na swoją dolę. – Nie poskąpimy ani zboża, ani bydła, ani ziemi, byle tylko nasze rzeki i studnie znów wypełniły się wodą. Zamyślił się Iwan i rzecze: – Dobrze, kochani ludziska, damy sobie jakoś radę, ale trzeba mi dwudziestu chłopa do pomocy. Zebrał ludzi i poszedł tam, gdzie leżał olbrzymi kamień. I dalejże go podważać! Zadrżał głaz i poruszył się, a tu jak spod niego nie trysną strumienie wody, jak nie zagadają źródełka... Aż chłopi krzyczą z uciechy. Popłynęły z gór rwące potoki, ożyły z szumem rzeczki, a głębokie studnie napełniły się po brzegi wodą. Uszczęśliwieni mieszkańcy zaczęli znosić Iwanowi, co mieli najlepszego. Stada bydła spędzili, stos złota u nóg Iwanowych usypali. Konia mu pięknego przywiedli. Wsiadł Iwan na konia i pojechał. Jedzie, jedzie, a wszystkich po drodze pyta: – Gdzie jest ciemny bór, w którym zaczarowane źródełko spod zielonego kamienia bije? Długo wędrował Iwan przez góry i rzeki, zanim przybył do ciemnego boru. Znalazł zaczarowane źródełko, głaz zielony odwalił, żabę w zanadrze schował. Jedzie, jedzie, a kogo spotka po drodze, pyta: — Gdzie jest pałac królewski, w którym umiera królewna? Długo wędrował przez góry i lasy, zanim przybył do tego pałacu. A w pałacu królewna taka chuda, że strach na nią spojrzeć. Mówi król do Iwana: – Czy to prawda, że możesz uzdrowić mi córkę? – Mogę — rzecze Iwan. – Oddam ci pół królestwa, spełnię każde twoje życzenie, jeśli tego dokonasz. Zgodził się Iwan. Podszedł do łoża umierającej królewny, wyjął z zanadrza żabę zaczarowaną. Gdy tylko królewna spojrzała na żabę, zerwała się z łoża, jakby nigdy nie była chora.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – BAŚŃ O DWU BRACIACH Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 20 Uszczęśliwiony król dał Iwanowi połowę swego królestwa, sześć koni, karetę i dużo złota. Iwan wsiadł do karety i ruszył do domu. Gdy zajechał przed chałupę, rodzona żona go nie poznała. – Mój Iwan był biedny — gdzie mu tam do koni i karety. Wtedy Iwan opowiedział żonie, jak wybawił ludzi od posuchy, jak znalazł czarodziejską żabę i jak ocalił królewnę od śmierci. Wieść o tym rozeszła się po całej wiosce. Nie minęły trzy dni — przychodzi Alosza. – Bracie, zaprowadź mnie w to miejsce pod górą i zostaw mnie samego w tym lesie, gdzie siedziałeś przez noc. Może i ja będę miał karetę i konie. Iwan spełnił życzenie brata. Gdy się tylko ściemniło, zostawił go pod drzewem u stóp góry. Siedzi, siedzi Alosza i czeka. Zbliża się północ. Przyleciały trzy kruki i dalejże krakać: — Słyszałeś, tam pod górą siedzi zły człowiek. Zaraz przyjdzie straszna burza, piorun rozerwie go na kawałeczki i nic z niego nie zostanie. Kra, kra, kra! — rozkrakały się kruki i zaczęły ostrzyć dzioby o pień drzewa. Przestraszył się Alosza, wziął nogi za pas i ledwo żywy powrócił z niczym do domu. A Iwan żyje dotąd jak król i chleba ma do syta.
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 21 O IWANUSZCE– GŁUPTASKU Baśń rosyjska wg Aleksandra Afanasjewa
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O IWANUSZCE-GŁUPTASKU (wg Aleksandra Afanasjewa) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 22 Żyli sobie dziad i baba i mieli trzech synów: dwóch mądrych, a trzeciego Iwanuszkę–Głuptaska. Mądrzy bracia paśli w polu owce, a głuptasek tylko na przypiecku siedział i muchy łowił. Raz nagotowała matka żytnich klusek i mówi do głuptaska: – Zanieś te kluski, Iwanuszka, braciom w pole. Niedługo już południe, muszą być głodni. Dzień był słoneczny. Wyszedł Iwanuszka na drogę i nagle ujrzał swój cień. – Co to może być za człowiek, który obok mnie idzie? Nie odstępuje mnie na krok. Widać klusek mu się zachciało. Niewiele myśląc począł rzucać kluski swojemu cieniowi, aż wszystkie powyrzucał. – Masz, jedz – mówi – kiedyś głodny. Po chwili patrzy, a tu cień wciąż z boku idzie. Rozgniewał się Iwanuszka i mówi: – Och, jakież to nienasycone stworzenie! I jak nie ciśnie w cień garnkiem, aż się skorupy w różne strony rozleciały. Przychodzi do braci z pustymi rękami. A oni pytają: – Iwanuszka, po coś przyszedł? – Obiad wam przyniosłem. – Gdzież ten obiad? Dawaj, prędzej! – Widzicie, bracia, przyplątał się do mnie po drodze jakiś nieznajomy człowiek i był bardzo głodny, więc mu wszystkie kluski dałem. – Cóż to za człowiek, gdzie on jest? – wypytują bracia. – O, i teraz stoi obok mnie – powiada Iwanuszka wskazując na własny cień.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O IWANUSZCE-GŁUPTASKU (wg Aleksandra Afanasjewa) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 23 Nie wiedzą bracia: śmiać się czy gniewać. Zostawili Iwanuszkę na łące, żeby owiec pilnował, sami zaś poszli na wieś zjeść obiad. Ano, pasie Iwanuszka owce. Nagle widzi, że wszystkie owce rozbiegły się po polu. Schwytał je i dalej wiązać im nogi. Gdy już wszystkie powiązał, zebrał w jedno miejsce i siedzi zadowolony, że tak mądrze zabrał się do rzeczy. Bracia zjedli obiad, przyjechali na pole i mówią: – Coś ty, głuptasie, narobił, dlaczegoś powiązał owce? – A na cóż im nogi? – dziwi się Iwanuszka. – Kiedyście tylko odeszli, bracia, to owce od razu się rozbiegły po całym pastwisku. Pomyślałem sobie: zwiążę im nogi i zbiorę stado w jedno miejsce, to będę miał spokój. Ach, zmęczyłem się przy tej robocie! – Och, ty głuptasie, głuptasie! – powiedzieli bracia i kazali Iwanuszce wracać do domu. Nadchodziły święta. Posłali rodzice Iwanuszkę do miasta po zakupy. Czegóż on nie nakupił! I stół, i łyżki, i kubki – i jadła smacznego nakupił, i soli. Pełen wóz różnych różności do domu wiezie. A koniczek był mizerny; idzie – nie idzie, przystaje, odpoczywa. Myśli sobie Iwanuszka: ,,Przecież stół ma cztery nogi, tak jak koń, to i sam do domu trafi". I wystawił stół na drogę. Jedzie dalej, a tu wrony jak nie zaczną bić się i krakać mu nad głową! – Oj, siostrzyczki, chyba jesteście głodne, dlatego tak krzyczycie –mówi Iwanuszka. Nakłada na talerze różnego jadła i stawia im na drodze. –Jedzcie, siostrzyczki, jedzcie, niech wam pójdzie na zdrowie, na zdrowie! Jedzie Iwan dalej laskiem, patrzy, a tu przy drodze wszystkie drzewa stoją nagie i poczerniałe od pożaru. – Bracia moi rodzeni! – woła Iwanuszka. – Czemu bez czapek stoicie? Deszcz spadnie i zamoczy wam głowy! Prędko wyciąga garnki i wiaderka, nakłada je na pnie drzew i jedzie dalej. Podjeżdża do rzeki i mówi: – Trzeba by konika napoić, zmęczył się biedaczek. I zaczyna poić konika; ale koń pić nie chce. ,,Widać nie chce pić wody bez soli" – myśli Iwanuszka i nuż solić rzekę! Pełen worek soli wysypał, ale koń nie pije i nie pije.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O IWANUSZCE-GŁUPTASKU (wg Aleksandra Afanasjewa) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 24 – Dlaczego nie chcesz pić, cały wór soli wysypałem! – rozgniewał się Iwanuszka na konia. Zostawił szkapę i wóz, a sam wziął koszyk z łyżkami i poszedł. Idzie, idzie, a łyżki w koszyku brzęczą: ,,tas–tas!" Myśli Iwan, że łyżki mówią: ,,głuptas, głuptas". Rozzłościł się, rzucił je na ziemię, depcze i przygaduje: – Macie za głuptasa, macie za głuptasa! Jeszcze i one będą mi wymyślać, wstrętne! Tak więc pozostał Iwanuszka z pustymi rękami. Przychodzi do domu i mówi: – Zmęczyłem się setnie, alem wszystko kupił. – Toś chwat, Iwanuszka – mówią domownicy. – A gdzież te zakupy? Odpowiada im Iwanuszka: – Stół tam drogą idzie, ale widać odpoczywa. Z talerzy siostry jedzą, garnki i wiaderka braciom w lesie na głowy wsadziłem, żeby nie zmokli. Solą wodę koniowi posoliłem, a łyżki wymyślały mi, więc je rzuciłem na drogę. – Coś ty zrobił, coś ty zrobił! – krzyczą domownicy na Iwanuszkę, poszturchują go. – Idź teraz, głupcze, i pozbieraj wszystko, coś na drodze porozrzucał! Cóż było robić? Poszedł Iwanuszka do lasu, zdjął z opalonych pni garnki, powybijał im dna, potem wszystkie na kij nadział i niesie do domu. Zobaczyli to bracia, jeszcze bardziej rozgniewali się na Iwana i pojechali sami do miasta po zakupy, a głuptasowi kazali siedzieć w domu. A Iwanuszka rad, że go wreszcie zostawili w spokoju, siedzi sobie jak dawniej na przypiecku i muchy łowi.
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 25 O IWANUSZCE– GŁUPTASKU Baśń rosyjska wg Maksyma Gorkiego
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O IWANUSZCE-GŁUPTASKU (wg Maksyma Gorkiego) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 26 Żył raz sobie Iwanuszka–Głuptasek; nie był nawet taki głupi, jak sądzicie, ale wszystko, co robił, wychodziło śmiesznie, nie tak, jak u innych ludzi. Najął go do roboty pewien chłop, a sam wybrał się z żoną do miasta. – Zostaniesz z dzieciskami. Doglądaj ich, daj im jeść! – mówi gospodarz do Iwanuszki. – A co im dać? – pyta Iwanuszka. – Obierz kartofli, pokrój, weź wody, mąki, ugotuj i będzie polewka. A pilnuj wrót, żeby dzieciaki w las nie uciekły! – przykazuje na odchodnym. I pojechał chłop z żoną do miasta. Iwanuszka wlazł na przypiecek, zbudził dzieci, ściągnął je na klepisko, usiadł koło nich i mówi: – No, dzieci, teraz będę was pilnował. Siedzą dzieci na podłodze, siedzą, aż zachciało im się jeść. Iwanuszka wtaszczył do izby kadź z wodą, wsypał do niej pół worka mąki, metr kartofli, rozmieszał wszystko koromysłem i przypomina głośno: – Kazali przecież coś pokroić! Usłyszały to dzieci i przestraszyły się: –Oho, gotów jeszcze nas pokroić! I uciekły z izby. Koromysło – drąg na którym nosi się wiadra
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O IWANUSZCE-GŁUPTASKU (wg Maksyma Gorkiego) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 27 Zmartwił się Iwanuszka, pomyślał, podrapał się w głowę i mówi: – Jakże ja teraz będę ich doglądał? Trzeba wrót pilnować, żeby mi nie uciekły.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O IWANUSZCE-GŁUPTASKU (wg Maksyma Gorkiego) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 28 Zagląda do kadzi i mówi: – Gotuj się, polewko, a ja tymczasem pójdę szukać dzieci. Zdjął drzwi z zawiasów, wziął na plecy i poszedł do lasu. A tu naprzeciw idzie niedźwiedź, dziwi się i ryczy: – Ej, ty, po cóż niesiesz drzewo do lasu? Opowiedział mu Iwanuszka, co się stało. Niedźwiedź siadł na tylnych łapach i chichocze: – Jaki z ciebie głupiec! Muszę cię za to zjeść! Cha, cha! Iwanuszka mówi: – Lepiej dzieci zjedz, żeby na drugi raz rodziców słuchały i nie biegały po lesie! Niedźwiedź śmieje się jeszcze głośniej, aż się zatacza. – Nigdy w życiu nie widziałem takiego głupca! Chodź, muszę cię pokazać mojej żonie! Iwanuszka idzie i ugina się pod ciężarem drzwi. – A rzućże to! – mówi niedźwiedź. – Nie, moje słowo święta rzecz. Obiecałem wrót pilnować, to i ustrzegę. Przyszli do jaskini; niedźwiedź mówi do żony: – Popatrz, Masza, jakiego głuptaska ci przyprowadziłem! Boki zrywać! A Iwanuszka pyta niedźwiedziowej: – Ciotko, nie widziałaś przypadkiem dzieciaków? – Moje są w domu, śpią. – Pokaż, może to moje. Pokazała mu niedźwiedziowa trzy niedźwiadki. Iwanuszka mówi: – Nie, to nie te, ja miałem dwoje. Teraz i niedźwiedziowa widzi, jaki on głupiutki, i śmieje się serdecznie. – Przecież ty miałeś ludzkie dzieci! – No tak – mówi Iwanuszka – ale czy to poznasz jakie, przecież to maleństwa. – Zabawne stworzenie! – dziwuje się niedźwiedziowa i mówi do męża: –Misza, szkoda takiego zjeść, niech już lepiej będzie naszym robotnikiem. – Dobrze – zgodził się niedźwiedź. – Chociaż to człowiek, ale zupełnie niegroźny.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O IWANUSZCE-GŁUPTASKU (wg Maksyma Gorkiego) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 29 Dała niedźwiedziowa Iwanuszce koszyk i przykazuje: – Idź, nazbieraj w lesie malin, dzieci się przebudzą, to będą miały uciechę. – Dobrze – mówi Iwanuszka. – A wy tymczasem pilnujcie drzwi. Poszedł Iwanuszka do lasu, nazbierał pełen kosz malin, sam najadł się do syta, wraca do niedźwiedzi, a po drodze śpiewa sobie na całe gardło. Przychodzi do jaskini i krzyczy: – Są maliny! Niedźwiedziątka biegną do koszyka, pomrukują, odpychają jedno drugie i koziołkują bardzo zadowolone. A Iwanuszka patrzy na nie i mówi: – Ech, jaka szkoda, że nie jestem niedźwiedziem, miałbym ładne dzieci. Niedźwiedź z żoną chichoczą, aż się za brzuchy trzymają. – Och, ojczulku mój! – ryczy niedźwiedź. – Przecież z nim wytrzymać nie można! Skonam ze śmiechu! – Ot, co – mówi Iwanuszka – wy mi tu strzeżcie drzwi, a ja pójdę szukać dzieci, bo inaczej gospodarz sprawi mi lanie! A niedźwiedziowa prosi męża: – Misza, pomóż mu! – Prawda, trzeba mu pomóc – zgadza się niedźwiedź – jest taki śmieszny. Poszedł niedźwiedź z Iwanuszką leśnymi ścieżkami. Idą, idą, rozmawiają sobie po przyjacielsku. – Aleś ty głupi, mój przyjacielu – dziwuje się niedźwiedź i aż łbem kołysze, a Iwanuszką na to: –A ty jesteś mądry? –Ja? – No tak, ty! – Nie wiem. – I ja nie wiem. A zły jesteś? – Nie, a dlaczego o to pytasz? – Bo ten, kto jest zły, jest także i głupi. Ja, na przykład, nie jestem zły. Tak więc żaden z nas nie jest głupi. – Patrzcie go, jak mądrze wymyślił! – zdziwił się niedźwiedź. Nagle widzą: pod krzakiem śpi dwoje dzieci. Niedźwiedź pyta:
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O IWANUSZCE-GŁUPTASKU (wg Maksyma Gorkiego) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 30 – Twoje czy nie twoje? – Nie wiem – mówi Iwanuszką – trzeba zapytać. Moje były głodne. Rozbudzili dzieci, pytają: – Chcecie jeść? Dzieci krzyczą: – Oj, i jak chcemy! – No – mówi Iwanuszka – znaczy, że to moje! Teraz zaprowadzę je do wsi, a ty, dziadku, przynieś mi, proszę, drzwi. Sam w żaden sposób nie zdążę, bo muszę jeszcze uwarzyć polewkę. – Dobrze, dobrze – mówi niedźwiedź. – Przyniosę. Idzie Iwanuszka z tyłu za dziećmi, dogląda ich, jak mu przykazano, i śpiewa na całe gardło: Ech, cudeńka, cudeńka, Żuki łowią zająca. Pod kapustą lisica, A wiewiórka z dachu kica. Przychodzi do izby, a gospodarze właśnie wrócili z miasta. Patrzą: pośrodku izby stoi kadź pełna wody, w niej kartofle i mąka, dzieci nie ma nigdzie, a drzwi przepadły. Siedli na ławie i płaczą rzewnie. – Czemu płaczecie? – pyta Iwanuszka. Rodzice zobaczyli dzieci, ucieszyli, się, całują je, ściskają i pytają wskazując na kadź z wodą: – Coś ty zrobił? – Polewkę. – To tak się robi polewkę? – A skądże ja mogę wiedzieć, jak? – A gdzież się wrota podziały? – Zaraz będą. Oto i one! – mówi Iwanuszka. Wyglądają gospodarze przez okno, a tu po ulicy idzie niedźwiedź, drzwi taszczy na grzbiecie. Ludziska uciekają przed nim w popłochu na wszystkie strony, wdrapują się na dachy, na drzewa, na płoty; psy się wystraszyły, pochowały się w budach,
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O IWANUSZCE-GŁUPTASKU (wg Maksyma Gorkiego) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 31 tylko rudy kogut odważnie stoi na środku drogi, nastroszył pióra i krzyczy na niedźwiedzia: – U-cie-kaj, u-cie-kaj, kukuryku, kukuryku!... A Iwanuszka–Głuptasek się śmieje.
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 32 MĄDRA LISICA Baśń rosyjska wg Aleksego Tołstoja
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – MĄDRA LISICA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 33 Żył sobie Kuźma samotnie w ciemnym lesie. Był bardzo ubogi, nieraz zdarzało się, że nie miał co do ust włożyć. Pewnego razu zastawił w lesie pułapkę. Nazajutrz rano poszedł ją obejrzeć i ucieszył się bardzo, bo w potrzask wpadła lisica. – Sprzedam lisicę w mieście, wezmę huk pieniędzy i ożenię się! – ucieszył się Kuźma. Nagle lisica przemówiła ludzkim głosem: – Kuźma, wróć mi wolność, a zobaczysz, że tego nie pożałujesz. Zdobędę dla ciebie wielkie szczęście, tylko musisz mi upiec tłustego kurczaka. Zgodził się Kuźma. Upiekł kurczaka, dał lisicy i czeka, co będzie dalej. Kiedy lisica najadła się do syta, zaczęła tańczyć na carskich łąkach i wołać: – Hu, ha, u cara w gościnie byłam, ile chciałam, jadłam, piłam, na jutro mnie zaprosili, znów będziemy jedli, pili. Hu, ha! Przybiega wilk i pyta: – A czegóż to, kumo, tak się wydzierasz? Tańczyć ci się zachciało? – Jakże nie mam tańczyć i krzyczeć! U cara w gościnie byłam, ile chciałam, jadłam, piłam, na jutro mnie zaprosili, znów będziemy jedli, pili. Wilk zaczął prosić: – Lisiczko, a mnie nie weźmiesz do cara na obiad? – A gdzieżby tam car miał się o jednego wilka kłopotać? Zbierz ze czterdzieści wilków, wtedy zawiodę was w gościnę do cara. Wilk, usłyszawszy to, począł biegać po lesie i zwoływać wilki. Wkrótce zebrał stado złożone z czterdziestu sztuk, przyprowadził je
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – MĄDRA LISICA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 34 do lisicy, a ona powiodła je do cara. Kiedy były już na dziedzińcu zamkowym, lisiczka pobiegła naprzód i mówi: – Wielki carze, pan mój, Kuźma, przysyła ci pozdrowienia i w dowód czci daruje ci czterdzieści wilków. Car uradował się, rozkazał zagnać wszystkie wilki do zagrody i pomyślał: ,,Potężny to rycerz, który tak hojne podarki przysyła". Tymczasem lisica powróciła do Kuźmy, kazała sobie upiec jeszcze jedno tłuste kurczątko, najadła się do syta i znów pobiegła na carskie łąki. Tam zaczęła tańczyć, biegać, skakać i ogonem machać. Przechodził mimo niedźwiedź, zobaczył lisicę – potrząsnął łbem i zamruczał: – Patrzcie, patrzcie, jak ten ogoniasty rudzielec cieszy się, nie wiadomo z czego. A lisica na to: – Hu, ha, u cara w gościnie byłam, ile chciałam, jadłam, piłam, na jutro mnie zaprosili, znów będziemy jedli, pili. Nuże niedźwiedź prosić lisicę: – Lisiczko kochana, weź mnie do cara na obiad! – Dla ciebie jednego car nie zechce sobie robić kłopotu. Zbierz czterdzieści czarnych niedźwiedzi, wtedy zaprowadzę was do cara w gościnę. Niedźwiedź pobiegł do dąbrowy, zebrał czterdziestu czarnych braci, przyprowadził do lisicy, a lisica powiodła ich na carski dwór. Sama pobiegła naprzód i mówi: – Wielki carze, mój pan, Kuźma, pozdrawia cię i przysyła ci w dani czterdzieści niedźwiedzi. Car bardzo się ucieszył, rozkazał zagnać niedźwiedzie do zagrody, a sam myśli: „Ho, ho, ten Kuźma musi być potężnym rycerzem". A lisica z powrotem pobiegła do Kuźmy. Znów zachciało jej się pieczonego kurczaka, podjadła sobie zdrowo i poczęła tańczyć na carskich łąkach. Przybiegają soból z kuną. – Ech, chytra lisico, gdzieś sobie tak podjadła tłusto, jeszcze ci wąsy błyszczą? – pytają. – Hu, ha, u cara w gościnie byłam, ile chciałam, jadłam, piłam, na jutro mnie zaprosili, znów będziemy jedli, pili! – krzyczy liszka i ogonem wywija.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – MĄDRA LISICA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 35 Soból z kuną zaczęli prosić lisicę: – Kumo droga, zaprowadź nas do cara, choć z daleka zobaczymy, jak ucztuje. Lisica odpowiedziała: – Zbierzcie czterdzieści razy po czterdzieści soboli i kun, wtedy zaprowadzę was do cara. Soból i kuna zwołały czterdzieści razy po czterdzieści swych braci i sióstr, a wtedy lisica zaprowadziła ich do cara. Sama pobiegła naprzód i mówi: – Wielki carze, pan mój, Kuźma, pozdrawia cię i przysyła w dani czterdzieści razy po czterdzieści soboli i kun. Car nie może się nadziwić bogactwu Kuźmy, rozkazuje wnet służbie zagnać zwierzęta do zagrody i zamknąć wrota. „Jakiż to bogacz z tego Kuźmy!" – myśli. Nazajutrz lisica znów przybiegła do cara. – Wielki carze, pan mój, Kuźma, rozkazuje cię pozdrowić i prosi o wiadra z obręczami, gdyż chce mierzyć srebrne pieniądze, a jego wszystkie wiadra napełnione są złotem. Car bez zwłoki dał lisicy wiadra z obręczami. Lisica przybiegła do Kuźmy i napełniła wiadra piaskiem, a po wierzchu rozsypała drobne pieniążki. Zaniosła wiadra do cara i mówi: – Wielki carze, pan mój, Kuźma, przynosi ci te wiadra w dani i prosi o rękę carewny, twej córki. Widzi car: pieniądze srebrzą się i dźwięczą, wiadra ciężkie, że unieść trudno. Myśli: „Bogaty człowiek z tego Kuźmy, nie ma co! Nie odmówię mu ręki swej córki". I kazał Kuźmie przybyć na zamek. Jedzie Kuźma do cara, a lisica pobiegła naprzód i namówiła ludzi, by podpiłowali mostek. Gdy Kuźma wjechał na most, ten się zawalił i Kuźma wpadł do wody. Wtedy lisica zaczęła krzyczeć i rozpaczać: – Ach, ach, na pomoc, nieszczęście! Mój dobry pan, Kuźma, utonął, ratujcie! Usłyszał to car i natychmiast posłał ludzi na ratunek. Wyciągnęli Kuźmę z wody, a lisica krzyczy: – Mój pan, Kuźma, zaziębi się, trzeba mu zmienić odzież! Wtedy car przysłał Kuźmie swoje najpiękniejsze szaty. Kuźma przebrał się i wyruszył na carskie pokoje, a tam już uczta była gotowa.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – MĄDRA LISICA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 36 Wkrótce odbyły się zaślubiny Kuźmy z carewną. Lisica też była, miód i wino piła. Kuźma został na zamku tydzień, drugi, trzeci, jadł, pił i nic nie robił, wreszcie pewnego dnia car mówi: – Kochany mój zięciu, teraz pojedziemy do ciebie w gościnę.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – MĄDRA LISICA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 37 Cóż było robić? Kuźma rad nierad musiał się zgodzić. Zaprzęgli konie i pojechali. Lisica pognała naprzód; patrzy, a tu pastuszkowie strzegą stada owiec. – Hej, pastuszkowie, a czyje to stado? – Króla Żmij – powiadają. – Posłuchajcie, zaraz tu będzie jechał car Ogień i carewna Błyskawica. Zapytają was, czyje to stado, a jeśli nie odpowiecie im, że to stado Kuźmy, to was wszystkich razem z owcami spalą piorunami. Widzą pastuchy, że sprawa niewesoła, i obiecują odpowiadać tak, jak ich lisica nauczyła. A lisica puściła się w dalszą drogę. Pędzi, pędzi, aż tu widzi ogromne stado krów. – Mili pastuszkowie, czyje to stado? – Króla Żmij – odpowiedzieli. – Mówcie, że to stado należy do Kuźmy. Zaraz tu będzie przejeżdżał car Ogień z carewną Błyskawicą, jeśli wspomnicie imię Króla Żmij, to was wszystkich razem z krowami spalą piorunami. Chłopcy się przestraszyli i przyrzekli lisicy odpowiadać, jak im kazała. Lisica pobiegła naprzód; zobaczyła tabun koni, który należał do Króla Żmij. Strzegli go dwaj pastuszkowie. Rozkazała im, aby na zapytanie, do kogo należy ten tabun, odpowiedzieli, że do Kuźmy. – Wnet tu przyjadą car Ogień z carewną Błyskawicą, jeśli im wspomnicie imię Króla Żmij, to was spalą piorunem. Lisica biegnie dalej. Wpada do marmurowego pałacu Króla Żmij, kłania się w pas i mówi: – Dzień dobry, Królu Żmij! – A z czym to przychodzisz, lisiczko? – pyta Król Żmij. – Ach, Królu, musisz jak najszybciej uciekać, gdyż za chwilę będzie tu groźny car Ogień i carewna Błyskawica. Wszystko palą i niszczą po drodze. Twoje stada z pastuchami spalili, nawet po nich śladu nie ma. Gdy to zobaczyłam, bez tchu pobiegłam do ciebie, po drodze omal nie zadusiłam się dymem. Przeraził się Król Żmij i pyta: – Ach, lisiczko kochana, gdzież ja się podzieję? W twoim sadzie rośnie stary dąb, w dębie jest wielka dziupla, biegnij i schroń się w niej, póki czas.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – MĄDRA LISICA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 38 Król Żmij przestraszony schował się do dziupli, tak jak mu lisica radziła. Tymczasem Kuźma jedzie sobie z carem i żoną carewną, a na sercu mu markotno, boi się, że wszystko się wyda. Przejeżdżają koło stada owiec. Carewna pyta: – Czyje to stado, pastuszkowie? – Kuźmy, naszego pana. Car uradowany śmieje się. – Ach, miły zięciu, mnóstwo masz owiec! Jadą dalej, napotykają stado krów. – Czyje to stado? – pyta carewna pastuszków. – Kuźmy, naszego pana – odpowiadają. – Widzę, mój zięciu, że i krów masz pod dostatkiem. Jadą dalej. Przejeżdżają mimo tabunu koni. – Czyj to tabun? – pyta carewna. – Kuźmy, naszego pana. – No, no, kochany Kuźmo, nie wiedziałem, że masz tyle koni – mówi car zadowolony. Wreszcie przyjechali do dworu Króla Żmij. Lisica wita gości, kłania się nisko, prowadzi ich na pokoje zamkowe, sadza za dębowymi stołami, każe pachołkom wina i miodu nalewać, misy mięsiwa wszelakiego wnosić. Zaczęli wtedy ucztować, pić, jeść i weselić się. Ucztują dzień, ucztują drugi, ucztują trzeci – tydzień cały. Wreszcie lisica mówi do Kuźmy: – Zaprzestań zabawy, bierz się do dzieła. Idź z carem do sadu, w sadzie rośnie stary dąb, w dziupli dębu siedzi Król Żmij, ukrył się tam przed wami. Celuj do dziupli i rozwal drzewo. Kuźma poszedł z carem do sadu. Gdy ujrzał stary, spróchniały dąb, zaczął do niego strzelać i w ten sposób Król Żmij poniósł śmierć w dziupli. A biedny do niedawna Kuźma żył sobie w marmurowym pałacu i lisiczkę, swą opiekunkę, codziennie częstował pieczonym kurczęciem.
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 39 WDZIĘCZNOŚĆ SZCZUPAKA Baśń rosyjska wg Aleksego Tołstoja
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – WDZIĘCZNOŚĆ SZCZUPAKA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 40 Było trzech braci, dwóch mądrych, a jeden głupi, imieniem Misza. Starsi bracia pracowali, a Miszka cały dzień leżał na piecu i muchy łapał. Pewnego razu bracia pojechali na targ do miasteczka, a bratowe spędziły Miszkę z pieca i mówią: – Idź, Miszka, po wodę. – Nie chce mi się – mówi Miszka i drapie się w głowę. – Idź, idź, przynieś wody, bo kiedy bracia wrócą z miasteczka, to nie dadzą ci gościńca. – No, dobrze, pójdę już, pójdę – mówi Miszka. Wzuł buty, ubrał się, wziął wiadra, topór i poszedł nad rzeczkę. Wyrąbał otwór w lodzie, zaczerpnął do wiader wody, odstawił je na bok i patrzy w przeręblę. Zobaczył w wodzie szczupaka; złapał go i mówi: – Ot, będzie smaczna kolacja. Aż tu ryba woła ludzkim głosem: – Miszka, Miszka, puść mnie, rzuć mnie w wodę, odwdzięczę ci się stokrotnie. Śmieje się Miszka i mówi: – Co mi z tego przyjdzie, jak cię rzucę do wody? Nie, zaniosę cię do domu, oddam bratowej, a ona ugotuje rybnej zupy. Ale szczupak zaczął błagać: – Miszka, Miszka, zwróć mi wolność, a zrobię wszystko, o czym tylko zamarzysz. Zobaczysz, nie pożałujesz. – Dobrze, jeżeli mi dowiedziesz, że mówisz prawdę, to cię puszczę – mówi Miszka. – Miszka, Miszka, powiedz mi, czego byś pragnął? – pyta szczupak.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – WDZIĘCZNOŚĆ SZCZUPAKA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 41 – Chcę, żeby te wiadra same poszły do domu i żeby się woda nie wylała. Ryba na to: – Zapamiętaj moje słowa. Jeśli tylko czego zapragniesz, powiedz: Na rozkaz szczupaka Moja wola taka. Śmieje się Miszka i woła: Na rozkaz szczupaka Moja wola taka: „Biegnijcie, wiadra, prosto do domu!" Zaledwie wypowiedział te słowa, a tu wiadra jak nie skoczą, jak się nie potoczą z górki na dół! W mig znalazły się na wioskowej drodze. Widzi Miszka, że szczupak prawdę mówi, rzucił go więc do przerębli, a sam pobiegł za wiadrami. Idą sobie wiadra po wsi, idą, idą, tylko im obręcze dzwonią. Ludzie stają zdziwieni, a Miszka idzie z tyłu i śmieje się w kułak. Zaszły wiadra do izby i same skoczyły na ławkę. A Miszka wlazł na przypiecek i muchy łapie. Minęło czasu może dużo, a może mało, aż tu raz bratowe mówią do Miszki: – Miszka, cóż tak leżysz, próżniaku? Poszedłbyś lepiej drew narąbać. – Nie chce mi się – mówi Miszka i skrobie się w głowę. – Jak nie narąbiesz drew, to bracia przyjdą z jarmarku i nie przywiozą ci gościńca. Ciężko Miszce złazić z ciepłego pieca. Ale naraz przypomniał sobie szczupaka i mówi po cichutku: Na rozkaz szczupaka: Moja wola taka: „Marsz, toporze, na dwór, narąb drew, a drwa niech same do izby lecą i w piec się kładą" Jak nie skoczy topór spod ławki, aż zadźwięczało w całej chatce! W jednej chwili znalazł się na dworze. Rąbie drwa, aż iskry lecą, a polana same do izby się toczą i w ogień lezą. Minęło czasu niedużo, niemało, a bratowe znów mówią:
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – WDZIĘCZNOŚĆ SZCZUPAKA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 42 – Miszka, drew u nas w szopie zabrakło, jedź do lasu, naścinaj suchych gałęzi. A on im na to z przypiecka: – A wy to co? Same nie możecie? – Jak to my? Czy to nasza sprawa za drwami do lasu jeździć? – A mnie się nie chce, w lesie ziąb – mruczy Miszka. – No, no, zobaczysz, przyjadą bracia i będą się gniewali. Cóż było robić? Zlazł Miszka z pieca, obuł się, odział, wziął sznur i topór, wyszedł na dwór i wsiadł na sanie. – Otwierajcie wrota – mówi do bratowych. Bratowe się śmieją: – Cóż ty, głuptasku, wsiadłeś do sani, a nie zaprzągłeś koni? – Nie trzeba mi koni. Bratowe otworzyły wrota i patrzą, co będzie. A Miszka mówi do siebie po cichutku: Na rozkaz szczupaka Moja wola taka: „Pędźcie, sanie, w las!" Sanie zaskrzypiały, mignęły i pognały w las tak szybko, że końmi ich nie dopędzić. Przyjechali do lasu. Miszka siadł na mchu i mówi: Na rozkaz szczupaka Moja wola taka: „Topór będzie drzewa rąbał, drzewa same zwalą się w sanie i same się powiążą". Wnet topór począł ścinać suche drzewa, a one same ułożyły się w saniach i powiązały się sznurami. Potem Miszka kazał zrąbać sobie krzepkiego dąbczaka i rozkazał saniom wracać do domu. Kiedy przejeżdżał przez miasto, wszyscy mieszkańcy wybiegli z domów i patrzyli ze zdziwieniem na sanie naładowane drzewem i pędzące bez koni i zaprzęgu. Wrócił Miszka do chaty, drwa same powędrowały do szopy, a on legł na przypiecku i muchy łapał. Minęło czasu niedużo, niemało, aż car usłyszał o tych cudeńkach. Posłał oficera, aby przywiózł Miszkę, żywego czy
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – WDZIĘCZNOŚĆ SZCZUPAKA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 43 umarłego, do pałacu. Przyjeżdża oficer do wsi, wchodzi do chaty i pyta: – To ty jesteś Miszka-Głuptas? – A tobie co do tego? – Złaź prędko, ubieraj się, pojedziesz do cara. – Nie chce mi się! Rozgniewał się oficer i dalejże bić Miszkę. Miszka mówi po cichuteńku: Na rozkaz szczupaka Moja wola taka... A tu dąbczak jak nie wyskoczy z kąta, jak nie zacznie grzmocić oficera po grzbiecie! Przeląkł się oficer i jak niepyszny musiał wziąć nogi za pas. Zdziwił się car, że jego oficer nie mógł sobie dać rady z Miszką, zerwał mu epolety i kazał iść precz. Wzywa największego wielmożę i mówi: – Przywieź mi Miszkę-Głuptasa żywego czy umarłego, bo ci głowę każę uciąć. Widzi wielmoża, że sprawa gardłem grozi, nakupił więc rodzynków, pierogów i słodkich placuszków, pojechał do wsi, wszedł do chaty i pyta domowych, co Miszka lubi. – Nasz Miszka lubi, żeby grzecznie go poprosić i czerwoną kapotę dać, wtedy zrobi wszystko, co zechcecie. Wysłannik cara dał Miszce rodzynków, pierogów, słodkich placuszków i mówi: – Miszka, Miszka, cóż ty tak na przypiecku leżysz? Chodź, lepiej pojedziemy do cara. – Kiedy mnie i tu dobrze. – Miszka, Miszka, u cara będziesz tylko jadł i pił. Zobaczysz, jak ci tam będzie dobrze, chodź, pojedziemy – kusi wielmoża. – Kiedy nie chce mi się złazić z pieca. – Miszka, Miszka, car ci podaruje czerwoną kapotę i futrzane buty. Myśli Miszka, myśli, w głowę się skrobie, w końcu mówi: – No, dobrze, jedź ty naprzód, a ja pojadę za tobą. Odjechał wielmoża, a Miszka leży na piecu i mówi:
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – WDZIĘCZNOŚĆ SZCZUPAKA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 44 Na rozkaz szczupaka Moja wola taka: „Hejże, piecu, leć do cara". Nagle w izbie zaszumiało, zatrzeszczało, zasyczało, sufit się zachwiał, ściana wyleciała, a piec wraz z Miszką wypadł na ulicę i zaczął się toczyć po drodze prosto do carskiego pałacu. Wygląda car przez okno, dziwi się: – A cóż to za cudak? Wielmoża odpowiada: – To Miszka na piecu do ciebie jedzie, najjaśniejszy panie. Wyszedł car na krużganek i mówi: – Dlaczego, Miszka, jedziesz na piecu? – Ot, chodzić mi się nie chciało, na piecu ciepło – odpowiada Miszka. Tymczasem z okna pałacu przygląda się Miszce carska córka, Maria-carewna. Gdy ją Miszka zobaczył w okienku, uśmiechnął się i mówi po cichutku: Na rozkaz szczupaka Moja woła taka: „Niech Maria-carewna mnie pokocha". Car ugościł Miszkę, dał mu jeść i pić, podarował czerwoną kapotę, futrzane buty i czapkę barankową. Gdy Miszka najadł się i napił do syta, przebrał się w nowiutkie szaty i wydał rozkaz, by piec wracał do domu. I znów toczy się piec po drogach, po siołach, a Miszka w czerwonym kaftanie, w futrzanych butach i czapce barankowej leży sobie jak pan. Ludziska oczy wytrzeszczają, głowami kręcą: – Cuda, cuda, cudeńka! Wtoczył się piec do izby i stanął na swoim miejscu, jakby nigdy nic. A Miszka leży sobie i muchy łapie. Tymczasem na carskim dworze krzyk i płacz. Maria-carewna pokochała Miszkę, tęskni na nim i łzy roni, nie może żyć bez niego. Mówi ojcu, że Miszkę chce za męża, inaczej śmierć sobie zada. Rozgniewał się car okrutnie i mówi do wielmoży: – Biegnij co rychlej i sprowadź do mnie Miszkę żywego czy umarłego, bo ci głowę ściąć każę.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – WDZIĘCZNOŚĆ SZCZUPAKA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 45 Nakupił wielmoża win słodkich i wszelakiego mięsiwa, pojechał do wsi, wszedł do izby i zaczął Miszkę poić. Napił się Miszka, najadł do syta, wino mu w głowie zaszumiało, bo mocne było. Wreszcie sen go zmorzył. Wtedy wielmoża wsadził go do karety i zawiózł na carski dwór. Tymczasem car rozkazał przygotować wielką beczkę z żelaznymi obręczami. Do beczki wsadził śpiącego Miszkę i płaczącą Marię-carewnę, córkę swoją, która śmiała pokochać biedaka, poddanego z wioski. Słudzy zabili beczkę deskami, zasmołowali i wrzucili w morze. Po chwili może długiej, a może krótkiej, przebudził się Miszka w beczce. Patrzy, a tu ciemno, ciasno, wilgotno, nieprzyjemnie, woda chlupocze nad głową. – Gdzie ja jestem? – Ach, Miszeńka, co z nami będzie? Car nas zamknął w beczce i kazał wrzucić w sine morze – jęczy carewna. – A kto ty jesteś? – Jestem Maria-carewna. Myśli Miszka, myśli, w głowę się drapie, pociesza carewnę: – Nie płacz, głupia. Sam zaś mruczy pod nosem: Na rozkaz szczupaka Moja wola taka: „Wiatry, wiatry szumiące, fale, fale szemrzące, wyrzućcie beczkę na suchy brzeg, na żółty piasek!" Zawiały wiatry szumiące, wzdęły się fale szemrzące, wzburzyło się morze i beczkę rzuciło na suchy brzeg, na żółty piasek. Obręcze pękły i Miszka z Marią-carewną wyszli na światło słoneczne. – Miszeńka, Miszeńka, jakże my żyć będziemy na tym pustkowiu? Żeby choć jaką chatynkę znaleźć! Nie dokończyła jeszcze tych słów, gdy Miszka woła: Na rozkaz szczupaka Moja wola taka: „Niechaj tu stanie pałac z marmuru o złotym dachu i oknach z diamentu". Ledwo wyrzekł te słowa, już na piasku zjawił się marmurowy pałac o złotym dachu i diamentowych szybach. Wokoło zieleni się
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – WDZIĘCZNOŚĆ SZCZUPAKA (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 46 sad, kwiaty kwitną i ptaki śpiewają. Maria-carewna z Miszką weszli do pałacu, pojedli, popili i siedli u okienka. Wtedy Miszka kazał sobie przynieść najpiękniejsze szaty, przebrał się, miecz do boku przypasał i stał się tak jaśniejący i piękny, że ni w baśni opowiedzieć, ni piórem opisać. Zdarzyło się, że tamtędy właśnie jechał car na polowanie. Patrzy, a tam, gdzie przedtem był żółty piasek nadbrzeżny, stoi marmurowy pałac. – Cóż to za zuchwalstwo, bez mego zezwolenia na mojej ziemi wznosić pałace! – zawołał rozgniewany car. Posłał czym prędzej swoje sługi, by się dowiedzieli, co to za śmiałek mieszka w tym pałacu. Pojechali dworzanie, stanęli pod oknem i pytają: – Kto jest panem tego pałacu? A Miszka na to: – Proście cara do mnie w gościnę, sam mu opowiem, kim jestem i co tu robię. Marii-carewnie kazał się Miszka schować na pokojach, a sam wita cara, prowadzi go do sali ze złota, sadza za stołem. Ucztują, jedzą, piją, car nadziwić się nie może bogactwu i urodzie swego gospodarza. – Powiedzże mi, ktoś ty taki, dzielny rycerzu? – pyta w końcu. – Czy pamiętasz Miszkę-Głuptasa, który przyjechał do ciebie na piecu, a ty kazałeś go ze swą córką w beczce zamknąć i do morza wrzucić? Jestem Miszka, a Maria-carewna, twoja córka, którą ocaliłem od śmierci, znajduje się w pałacu w swoich komnatach. Kiedy zechcę, całe twoje państwo spalę, a ciebie w tej samej beczce do morza wrzucić każę – mówi Miszka. Przeraził się car okrutnie, o przebaczenie prosi, pada na kolana. – Nie gub mnie, oddam ci moje carstwo, tylko się nie mścij. Na to weszła Maria-carewna i widząc ojca we łzach, też jęła prosić Miszkę o zmiłowanie. Miszka serce miał dobre i niepamiętliwe, więc odpuścił winę carowi. Potem sprawili wesele. Miszka sprosił swoją rodzinę, braci i bratowe, wszyscy miód i wino pili i bardzo się weselili.
Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 47 O TYM JAK SZARY WILK POMÓGŁ ALEKSEMU, SYNOWI STARCA Z GÓR ZDOBYĆ PTAKA OGNISTEGO, RUMAKA ZŁOTOGRZYWEGO I NAJPIĘKNIEJSZĄ Z PIĘKNYCH Baśń rosyjska wg Aleksego Tołstoja
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O TYM JAK SZARY WILK POMÓGŁ ALEKSEMU, SYNOWI STARCA Z GÓR ZDOBYĆ PTAKA OGNISTEGO, RUMAKA ZŁOTOGRZYWEGO I NAJPIĘKNIEJSZĄ Z PIĘKNYCH (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 48 Dawno, dawno temu żył w górach pewien starzec. Miał on trzech synów, najmłodszy zwał się Aleksy. Starzec miał cudowny ogród, w którym rosła jabłoń rodząca złote jabłka. Ale pewnej nocy do sadu zakradł się złodziej i zerwał trzy złote jabłka. Starzec chodził smutny po swym ogrodzie i nie mógł tknąć ni jadła, ni napoju ze zmartwienia. Wtedy powiedzieli synowie: – Nie martw się, drogi ojcze, od dziś będziemy strzec ogrodu. Najstarszy zaś zawołał: – Dzisiejszej nocy na mnie kolej i na pewno uda mi się wpaść na trop złodzieja! I poszedł w nocy pilnować ogrodu. Długo chodził po ścieżkach, ale nic podejrzanego nie wyśledził. W końcu położył się zmęczony na trawie i zasnął. Rankiem ojciec go pyta: – No, mój synu, cóż mi przynosisz dobrego? Czy widziałeś złodzieja złotych jabłek? – Nie, drogi ojcze, całą noc nie zmrużyłem oka i czuwałem pod jabłonią, ale nikogo nie widziałem. Ojciec pochylił głowę ze smutkiem i rzecze: – Źleś czuwał, mój synu, gdyż znowu trzy złote jabłka znikły z jabłoni. Następnego wieczora straż w ogrodzie trzymał średni syn. Ale i jego sen zmorzył; wstydził się jednak przyznać ojcu i rankiem powiedział, że nie widział złodzieja, chociaż znowu trzy złote jabłka znikły z jabłoni.
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O TYM JAK SZARY WILK POMÓGŁ ALEKSEMU, SYNOWI STARCA Z GÓR ZDOBYĆ PTAKA OGNISTEGO, RUMAKA ZŁOTOGRZYWEGO I NAJPIĘKNIEJSZĄ Z PIĘKNYCH (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 49 Przyszła wreszcie kolej na najmłodszego syna. Aleksy poszedł do ogrodu ojcowskiego, lecz nie pozwolił sobie na najkrótszy nawet odpoczynek. Ilekroć sen go morzył, przemywał oczy rosą i znów czuwał. Minęła już północ. Nagle wydało mu się, że w ogrodzie zabłysło światło, które staje się coraz jaśniejsze i jaśniejsze. Cały ogród zapłonął od blasku. Patrzy Aleksy, a tu na drzewie siedzi ptak ognisty i dziobie cudowne jabłka z ojcowej jabłoni. Podkradł się Aleksy bliżej i chwycił Żar-Ptaka za ogon. Zatrzepotał ptak skrzydłami i odleciał, a młodzieńcowi zostało w ręku tylko złote pióro. Wczesnym rankiem zjawił się Aleksy u ojca. – No, mój drogi synu, czy widziałeś złodzieja? – pyta ojciec. – Kochany ojcze, nie zdołałem go schwytać, ale już wiem, kto nasz ogród nawiedza. Jest to Żar-Ptak. Przyniosłem ci jego złote pióro. Starzec wziął pióro do rąk i długo mu się przyglądał, a potem wezwał wszystkich synów i tak do nich rzecze: – Dosiądźcie waszych dzielnych rumaków i jedźcie w świat. Może uda wam się gdzieś w dalekich krajach znaleźć Żar-Ptaka, bo póki go nie dostanę, nie ma dla mnie życia ni radości. Pokłonili się synowie ojcu, wsiedli na konie i wyruszyli w drogę. Najstarszy udał się w lewo, średni w prawo, a najmłodszy wprost przed siebie. Jedzie Aleksy, jedzie, nie wiadomo – długo czy krótko, a końca drogi jakoś nie widać. Był gorący dzień letni. Zsiadł zmęczony Aleksy z konia, przywiązał go do drzewa, a sam położył się spać w cieniu na murawie. Jak długo spał, sam nie wiedział. Ale jakież było jego przerażenie, gdy się obudził i nie ujrzał rumaka w pobliżu! Biega, szuka w zaroślach, ale konia nie ma i nie ma. Zwiesił Aleksy głowę i duma: „Daleka droga przede mną, jak mi ją przebyć nie mając konia? Ha, trudno, podjąłem się, muszę dzieła dokonać!" I ruszył w drogę pieszo. Długo wędrował, długo, aż opadło go wielkie zmęczenie. Usiadł na trawie i rozmyśla, co mu czynić wypada. Nagle, nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak zjawia się przed nim Szary Wilk. Wyciąga łapę zranioną ostrym kolcem i prosi: – Wyjmij mi cierń z nogi. Aleksy spełnił jego prośbę, a wtedy Wilk pyta: – W jakim celu przyjechałeś do mego królestwa?
Baśnie narodów Związku Radzieckiego – O TYM JAK SZARY WILK POMÓGŁ ALEKSEMU, SYNOWI STARCA Z GÓR ZDOBYĆ PTAKA OGNISTEGO, RUMAKA ZŁOTOGRZYWEGO I NAJPIĘKNIEJSZĄ Z PIĘKNYCH (wg Aleksego Tołstoja) Opracowanie edytorskie Jawa48© Strona 50 – Wysłał mnie ojciec w szeroki świat na poszukiwanie ŻarPtaka, ale rumak mi zginął i teraz nie wiem, co czynić – odpowiada Aleksy.