1
2
Autorzy dodatku:
Marcin Mortka, Marcin Blacha
Pomoc:
Mikołaj „MIKK” Winiewski,
Ilustracja na okładce:
Tomasz Jędruszek
Ilustracje:
Sebastian Mazur, Tomasz Jędruszek, Radosław Gruszewicz,
Tomasz Oracz, Michał Oracz, Adam Hammudeh
Redakcja i skład:
Michał Oracz
Ta książka w całości ani w żadnej części nie może być kopiowana lub powielana w jakikolwiek sposób mecha-
nicznie, chemicznie lub elektronicznie bez zgody wydawcy. Jakiekolwiek podobieństwo postaci przedstawionych
w tej książce do osób żyjących jest całkowicie przypadkowe.
Wydawca: Wydawnictwo Portal
ul. św. Urbana 15; 44-100 Gliwice
tel./fax. (032) 334 85 38
www.portalgames.pl
e-mail: [email protected]
www.facebo ok.com/neuroshima
ISBN: 978-83-60525456
1
Spis treści
Welcome to Miami 03
MIAMI 5
Okiem przybysza 11
Podział sił w Miami 15
Rada miejska 16
Hamilton 19
Bossowie 21
Miami vice 31
Inne organizacje 39
DZIELNICE MIAMI 47
Tereny podmiejskie 49
Tereny centrum 73
FLORYDA =107
Podział sił na Florydzie 113
Ciekawe miejsca na Florydzie 121
MIAMI HARD CORE 135
161
PAMIĄTKI Z MIAMI 167
SEKRETY MISTRZA GRY 168
Storylinia 171
4 kolory
175
Tajemnice Miami 181
185
Zadania dla graczy 197
Bestiariusz
Mapa miami
2
miami
Welcome to Miami przypomniał mi o przylądku Cape Cana-
veral i głównym Ośrodku Kosmicznym
Przybyłem do Miami w kilka lat po imienia JFK, skąd wystrzeliwano cały
katastrofie, jako jeden z pierwszych ten nasz kosmiczny bajzel, satelity,
naiwniaków z Północy, których po- rakiety, naszą misję na Marsa w 2016 i
pchnął mit. Do dziś śmiech mnie bierze, nawet Orbitala. To przecież z Canaveral
gdy sobie przypomnę, jak to wszystko wylatywały te wszystkie cudeńka, któ-
się zaczęło. Jeden koleś desperacko re z orbity namierzały ruskich, potem
potrzebował benzyny, więc opchnąłem Chińczyków, Arabów i kogo tam jeszcze.
mu kanister w zamian za discmana, Trudno o bardziej strategiczny cel.
kilka CD-ków i paczkę baterii. Wywa- A nawet jeśli ów zbuntowany, steru-
liłem kankę dobrej zupy na kulturę, jący bombami i rakietami komputer,
śmiechu warte, pomyślałem, przyglą- poczuł nagły przypływ uczuć patrio-
dając się swemu trofeum. Kumple mnie tycznych i ominął kosmiczną oborę
wyśmieją... Ale nałożyłem słuchawki i JFK, to przecież obok leżała Patric Air
włączyłem badziewie. Force Base. Czegoś takiego nigdy by nie
I mnie zatkało. przeoczył.
Facet podniecał się Miami, a wtóro- I tak też się stało.
wał mu chór lasek. Z rozdziawioną gębą O La Habanie również nie zapomniał.
słuchałem, jak facio zawodzi, a przed Nie wiadomo, ile głowic walnęło w tych
oczyma przesuwały mi się zapamiętane nieszczęsnych komunistów, ale star-
z dawnych lat obrazy. Widziałem palmy, czyło, by podmuch eksplozji zamienił
piaszczyste plaże, białe hotele z tysią- Miami w...
cami jasnych okien, opalonych facetów
i dziewczęta w skąpych szmatkach...
Wszystko widziałem, jak po tablecie
Tornado! Siedziałem w moim chevy’m,
puszczałem piosenkę na okrągło i ry-
czałem jak bóbr. Potem odpaliłem furę
i ruszyłem na południe.
Baterie wyczerpały się jakąś godzi-
nę później, ale utwór znałem już na
pamięć, a w głowie miałem jasną wizję.
Po cholerę ktoś miałby walić rakietami
w Miami, miasto plaż i hoteli? Po co?
Waszyngton, Pentagon, Nowy Jork,
duże ośrodki przemysłowe, bazy woj-
skowe, pewnie, ale Miami? Nie szkoda
głowicy na ośrodek wczasowy? Dusiłem
pedał gazu, aż resory chevy’ego jęczały
na wybojach US 1 - byłem pewien, że
dokonałem odkrycia. Byłem pewien,
że jestem pierwszym człowiekiem z
Północy, który uświadomił sobie, że
Floryda jest czysta. Że jest nietknięta
i nieskażona. Że poza papuzim łajnem
nic tam nie spadło. Że życie biegnie tam
beztrosko jak przed wojną.
Dopiero później któryś z miejscowych
3
miami
Powoli, ubiegam fakty. Chevy wy- wcześniej nie miałem okazji poznać
siadł mi gdzieś przy ruinach Jackso- smrodu gangreny, ale gdy któregoś
nville na północy Florydy. Opyliłem wieczoru nachyliłem się, by zmienić
go kilku miejscowym za amunicję do opatrunek, rozpoznałem go od razu.
Glocka, wodę i okulary przeciwsłonecz- Glocka wziął miejscowy felczer w za-
ne. Uśmiechali się dziwnie, jeden nawet mian za amputację.
wprost spytał, czy nie chciałbym jakiejś Gdy w końcu dotarłem do Miami,
strzelby na słonie. Nie sądziłem, że to byłem wrakiem. Nie miałem broni ani
konieczne, a poza tym miałem już nie- samochodu, moje ciało było zniszczone,
wiele gambli. Ledwie starczyło na kilka a nadzieja przepadła na zawsze. Gdy
bateryjek do discmana. jednak spojrzałem na wypalone, po-
Już po trzech dniach wędrówki rośnięte roślinnością hotele, krzywe,
przez Florydę byłem pewien, że jeśli osmolone drapacze chmur bez okien i
kiedyś się dowiem, że Will Smith prze- labirynty stojących w błocie chatynek,
żył kataklizm, to bez namysłu jeszcze uświadomiłem sobie, że droga przez
raz zaryzykuję tę trasę, by osobiście mękę odmieniła mnie całkowicie. Nie
go rozszarpać na kawałki. Przez bite byłem już obcy - byłem człowiekiem
trzy miesiące przedzierałem się przez stąd. Jednym z tych twardych gości,
dżunglę i mokradła, uciekałem przed co to pieszo po Florydzie wędrują.
aligatorami i mutkami i błądziłem Tylko że cholernie słono za to zapła-
wśród resztek dawnych miast i miaste- ciłem.
czek. Walczyłem z wszechogarniającym W ślad za mną dotarli inni. Później
upałem, zabójczą wilgotnością powietrza pojawili się też tacy, którzy stąd wyje-
i własną słabością. Moim największym chali i ponieśli w świat wieści o krainie
wrogiem okazała się jednak rozpacz - krokodyli, gorączki błotnej i twardych
wiedziałem już, że popełniłem potworny sukinkotów. To dobrze. Niech ludzie wie-
błąd. dzą, że słoneczne Miami, takie, jakie wi-
Z wolna przekonywałem się, że Mia- dzi się na przedwojennych wideoklipach
mi sprzed kataklizmu nie mogło prze- czy pocztówkach, nie istnieje już dawno.
trwać. Widziałem to w oczach napotka- Niech nie pędzą tu na łeb na szyję w po-
nych ludzi, twardych, zahartowanych, szukiwaniu mitycznej krainy wiecznej
żyjących jedynie dniem dzisiejszym. zabawy - niech już lepiej pędzą zwykłe
Uczyłem się tego każdego dnia, prze- życie w szarych, zapylonych ruinach,
dzierając się przez gęstwinę dusznej, gdzie nie ma wody, lekarstw i nadziei, a
florydzkiej dżungli, snując się poboczem jedynym sąsiadem jest banda mutków.
zniszczonej US 1, czy patrząc na kolejne, Tak będzie dla nich lepiej.
porośnięte roślinnością ruiny Mc Donal- Bo Miami, cóż. Jakby to ująć. Miami
d’s. Discmana oddałem małomównemu stało się prawdziwym piekłem.
tubylcowi, który zgodził się przewieźć
mnie na swej tratwie przez Everglades.
Okulary słoneczne i część amunicji da-
łem kilku ludziom z zagubionej we mgle
wioski na bagnach - zajęli się mną, gdy
opadła mnie gorączka bagienna, choć
nie musieli.
Dżungla też pobrała opłatę. Skalecze-
nie na lewej stopie szybko przerodziło
się w jątrzącą ranę, a potem... Nigdy
4
5
miami
Widok duszone przez nieubłaganą dżunglę?
z Intercontinental Miami Gdy patrzę na Śródmieście i wyspę
Miami Beach z jej hotelami i drapaczami
Często tu przychodzę, nawet bardzo czę- chmur, ogarnia mnie pusty śmiech. Czy
sto. Gdy mam już dosyć tych tłustych oni, wielcy bossowie, wiedzą o tym, że za
jamajskich kupców-złodziei, smrodu ich kilka lat ich dumne Wieżowce zamienią
cygar i widoku ich butnych twarzy, się w stertę gruzów?
po prostu czekam do końca transakcji, Ciekawe, gdzie wtedy zamieszkają?
odprawiam moich ochroniarzy i wcho- Na koronach najwyższych drzew?
dzę tu, na najwyższe piętro Intercon- To nieprawda, że wysokość chroni
tinantal Miami, by popatrzeć sobie na przed gorączką błotną. Przecież każdy
to wszystko. Tu, na tej wysokości, wiatr z nich od czasu do czasu musi zejść
jest już chłodny i studzi gniewne, pełne na dół, jechać ulicami, załatwić jakiś
żalu myśli. interes... Gorączka dopada ich tak samo
Wiesz, w moich żyłach płynie meksy- jak dopada zwykłych ludzi z Błota. To
kańska krew - jako dziecko uciekłem z co innego. Oni chcą być wyżej, chcą być
rodziną z ogarniętej przez Neodżunglę bezpieczniejsi i bardziej oddaleni od ta-
Gwadelupy - a Meksykanie to nostal- plającego się w błocie motłochu, którym
giczny, lubujący się w rozmyślaniach rządzą, któremu rzucają ochłapy. Nie
naród. Co więcej, ja i wielu moich chcą wdychać wilgotnego powietrza
rodaków tu w Miami widzieliśmy już dżungli, żyć w ciemnych lepiankach i
zagładę, a to sprawia, że patrzysz na grać w baseball w niedziele. Chcą być
ten świat z innego punktu widzenia. ważniejsi, chcą być bogami!
Tak więc staję tutaj, na najwyższym Jakież to żałosne! Bogowie, którzy
piętrze Intercontinantal, wpatruję się panują nad kilkunastoma osmolonymi,
w Miami z lotu ptaka i dumam. starymi hotelami i biurowcami, które
Dumam o tym przeklętym mieście, ledwie trzymają się kupy! Byłeś kiedyś
jego smutnym losie i durniach, którzy na Miami Beach, amigo? Widziałeś te
nim rządzą. brudne ściany niegdyś luksusowych
Z lotu ptaka Miami przypomina hoteli, zarośnięte bagnem baseny, po-
wielką dżunglę. Jak okiem sięgnąć, obrywane balkony i osłonięte drutem
ciągnie się zieleń, intensywna, zjadliwa, kolczastym plaże, na których gniją
okrutna, zalewająca ruiny, powalająca wodorosty? Widziałeś te rozpaczliwe
domy i pożerająca całe dzielnice. Ko- próby podtrzymania własnego splen-
rony drzew pochylają się nad coraz doru, tą żałosną zabawę w high life?
węższymi ulicami, pędy znajdują dla Wielkie imprezy przy muzyce z CD i
siebie miejsce wśród zgliszczy i funda- oświetleniu z zapasowych generato-
mentów, bluszcz i mech wspinają się rów w piwnicach willi, turnieje piłki
coraz wyżej, oplatają ściany, wślizgują plażowej, w których wielcy i tłuści na
się do wnętrz przez okna, drzwi, same moment przerywają kłótnie o kolejną
wygryzają nowe dziury. Potem nad- zarośniętą ruinę, by poskakać za piłką,
chodzi tornado, targa dżunglą i miasto nasmarowani olejkiem chłopcy, którzy
znowu oddaje mu kilka budynków w ślizgają się po falach na wygrzebanych
ofierze. Dżungla znów zyskuje kilka skądś deskach surfingowych. Każdy
przecznic. Czy ktokolwiek z tych głup- chwali się swym śmietnikiem, obstawia
ców w Radzie zdaje sobie sprawę z tego, bandami zarośniętych zbójów z AK-47,
że miasto przegrywa? Że jest z wolna a miasto wokół nich umiera.
Zabrałbym tu kiedyś któregoś z
nich, z tych słynnych członków Rady,
6
miami
i pokazał zielone morze Miami. „Spójrz” Maduro Baseball Stadium, ale to już
powiedziałbym. „Oto nasze miasto. Co w ostatnie pomniki działalności człowieka.
nim widzisz?”. Boję się jednak, że znam Są rejony miasta, gdzie ludzie wydeptu-
odpowiedź. Jeden z drugim potrząsnął- ją już ścieżki do sąsiednich osiedli czy
by głową i powiedział: „Tak, wiem, co wodopojów, zupełnie jak Indianie w pra-
masz na myśli. FIST opieprza się z dawnych lasach. Są rejony, w których
remontem dróg, a Hernandez znowu wędrówka zupełnie nie ma już sensu...
łyknął dobry kawał Wynwood.” Tak Gdy patrzę na zachód, widzę pstro-
więc nie zabrałem tu nigdy nikogo. kaciznę. Setki barw nadbrzeża Bayside
Miami umiera. Zwija się w zielonych, aż kłuje w oczy - stragany z owocami,
duszących splotach dżungli, wciąż tłumy ludzi w kolorowych strojach,
próbuje się opierać, ale przegrywa. A flagi na masztach, kołyszące się palmy
ludzie... Cóż, ci z Wieżowców nie zwra- - ach, obrazek jak ze starych filmów
cają na to uwagi, zajęci transportem pirackich. Tak, ci ludzie żyją pełnią
bananów czy pogonią za kolejną kupą życia, ale oni nie należą do Miami. To
przedwojennych gratów, a ci z Błota ludzie morza, którzy wiodą gwałtowne,
przyzwyczaili się. Zastraszeni przez niebezpieczne, acz wolne życie, z dala od
Wampiry i kapusiów, zmuszeni do cięż- błota i wyświechtanego splendoru. Dalej
kiej pracy codzienne walczą o przeżycie most Venetian Causeway wiedzie ku
swoje i swoich rodzin. I tańczą, gdy im Venetian Islands, gdzie gniazdka uwiło
się uda. Tańczą, śpiewają, palą zielsko sobie wielu pomniejszych magnatów, i
i dziękują dżungli za jej łaskę. Kiedyś dalej ku Miami Beach, gdzie mieszkają
staną się jej podopiecznymi, tak jak ci najważniejsi. Na południe od niego
papugi, małpy czy oceloty, staną się ciągnie się McArthur Causeway, który
puszczańskimi plemionami, oddającymi również wiedzie ku Miami Beach, ale po
hołd wielkiej, chroniącej ich puszczy. drodze zahacza o Palm Island i Hibiscus
Jak zatem zatrzymać napór lasu? Jak Island, największe dzielnice rozpusty w
powiedzieć dość i zabrać się za odbudo- Miami. To smutny widok, wiesz? Smut-
wę? ny, gdyż owe burdele, kasyna, hotele dla
Nie ma takiego sposobu. Współczuję miejscowych bonzów i strzelające ku
tym nieszczęśnikom Amerykanom - być niebu rezydencje jedynie z daleka wy-
może kiedyś pokonają Radę i staną się glądają na wspaniałe. Starczy zauwa-
władcami miasta, lecz wtedy przejrzą żyć, że wyłaniają się z gąszczy dzikiej
na oczy i zrozumieją, że walczyli o zieleni, by wyobrazić sobie resztę.
nędzne rumowisko. Patrzeć na południe lubię tylko wie-
czorem, gdy w Little Havana trwają
Cztery kierunki imprezy, dżungla rozbłyskuje setkami
ogni, a wieczorny wiatr przynosi rytmy
Kiedy patrzę ku północy, za Wieżowce gorącej muzyki. Za dnia zbyt dobrze
i Śródmieście, widzę tylko zieleń. Mam widać choćby mroczną dżunglę Flore-
wrażenie, że dżungla atakuje miasto sa przy Bricknell, zbyt dobrze widać
właśnie z tego kierunku. Wciąż jest ciągnące się daleko plantacje Tyrella
kilka osiedli ludzkich w dzielnicach w South East czy pozostałości ongiś
Buena Vista i Allapattah, wciąż widać pięknej dzielnicy Coral Gables, teraz
nitki North South Expressway i Biscay- porośniętej gęstym, wilgotnym lasem.
ne Boulevard wraz z kilkoma innymi Ratusz Miami, Coconut Exhibition Cen-
drogami, nadal wznoszą się gmachy tre, budynki uniwersytetu czy inne,
Jackson Memorial Hospital i Bobby kiedyś słynne budowle, dziś są jedynie
7
miami
wybrzuszeniami pośród bezkresnej przykuwa do tego przeklętego miasta?
dżungli, zamieszkanymi przez bandy Przecież są wolne!
dziczejących z wolna ludzi. Ale dziękuję Bogu, że tu są. Róż to
Nie lubię południa. Stamtąd nadciąga piękny kolor.
mrok.
A wschód z kolei jest szary. Szare Wieżowce
są bagna Everglades, podchodzące
coraz bliżej miasta, szary jest asfalt Zabudowa przedwojennego Miami cią-
Airportu, największej giełdy miasta, gnęła się ponoć na 24 kilometry, jeśli
szare są również nawierzchnie drogi wierzyć opowieściom. Dzisiaj większość
międzystanowej 95 i skrzydła samolo- z tego i tak pochłonęła dżungla. W
tów, unoszących się znad lotniska Opa- upstrzonych żywą zielenią stertach
-Locka. Szarość to najbardziej neutralny ruin, poprzecinanych błotnymi ulica-
z kolorów, coś pomiędzy czernią i bielą, mi, nikt nie dopatrzyłby się leżącego
między dobrem a złem. Szarość jest w granicach Miami miasta Homestead
obojętna. Być może kiedyś, gdy będę czy słynnej dzielnicy Coral Gables. Nic
uchodził z Miami, udam się właśnie na dziwnego, tam wznosiły się głównie
wschód? budynki mieszkalne, sklepy i pomniej-
Szarość, zieleń, czerń i pstrokacizna. sze gmachy użyteczności publicznej,
Oto kolory tego przeklętego miasta. nieprzygotowane na falę uderzeniową
Jest jeszcze jeden. Zaraz po wojnie na z Kuby czy serię wściekłych tornad.
brzegach miasta zamieszkały flamingi, Zgromadzone bliżej centrum miasta
tysiące flamingów. Stada tych pięk- wielopiętrowe drapacze chmur oraz
nych, wdzięcznych ptaków pojawiły się zgromadzone na nadbrzeżu hotele
na plażach, w basenach portowych, a budowano tak, by takim warunkom
nawet zarastających powoli miejskich mogły sprostać. Wiele budowli nie wy-
sadzawkach. Co je tu trzyma? Co je trzymało i zawaliło się pod naporem
8
miami
rozjuszonych żywiołów, ale inne wyszły drogę powrotną. Nie próbuj się wtedy
z konfrontacji zwycięsko. Przekrzywio- upierać przy swoim - bossowie rzadko
ne, z wybitymi szybami i wymieciony- pamiętają o obowiązku nakarmienia
mi wnętrzami, dumnie górowały nad swych ludzi, a co dopiero ich psów.
dymiącymi zgliszczami Miami. Tam w Tak więc gorączka błotna podzieliła
kilka dni po kataklizmie schronili się ludność Miami na władców i poddanych,
ci, którzy chcieli opanować sytuację w na ich w Wieżowcach i nas na ulicach.
zniszczonym mieście. Z początku wie- Nie masz pojęcia, chłopie, ile lat musiał-
żowce, niczym średniowieczny zamek, byś tyrać na plantacji, by kupić małe
miały jedynie pomagać w ewentualnej mieszkanko na najniższym piętrze
obronie przed rozruchami w mieście, ale jakiegoś osmolonego hotelu. Zresztą
prawdziwą swą użyteczność zdradziły szans na to wielkich nie ma, słyszałem
z chwilą nadejścia dżungli i pojawienia już niejedną opowieść o jakimś kolesiu z
się gorączki błotnej. Wieżowca, któremu padł interes i wolał
Na wysokie piętra drapaczy chmur umrzeć z głodu na własnym piętrze niż
nie docierały roznoszące chorobę moski- je sprzedać i zamieszkać gdzieś niżej,
ty, a świeża, nadmorska bryza odpędza broń Boże w chacie przy ulicy. Dla nas
duszne powietrze dżungli. To starczyło, jedyna szansa, by kiedykolwiek trafić
by wieżowce stały się ośrodkami wła- do Wieżowca, to załapać się na służbę
dzy, a zamieszkiwane piętro wyznacz- do któregoś z bossów. Goryle tych bogat-
nikiem pozycji społecznej. Na najwyż- szych czasem dostają pokoje, oczywiście
szych piętrach zamieszkali członkowie jeden na kilku drabów. Smród i niewy-
Rady, najbogatsi kupcy oraz szefowie goda takiej nory przechodzi ludzkie
FIST-u, tu też swoje rezydencje mają pojęcie, ale dopiero wtedy zaczynasz
przedstawiciele Jamajczyków oraz coś znaczyć. Już nie jesteś kolesiem z
zwierzchnicy Miami Vice i Coastal Gu- tłumu, ale facetem z Wieżowca. Jesteś
ard. Ich dalsze rodziny, bezpośredni pod- kimś.
władni i najlepsi ochroniarze mieszkają A Wieżowców jest coraz mniej, nie-
niżej, rywalizując o jak najlepsze piętra stety. Budowali je łebscy faceci, chcąc
z drobniejszymi, niezależnymi kupcami, by wytrzymały nawet najsilniejsze hu-
armatorami morskimi lub protegowa- ragany i odwalili kawał dobrej roboty,
nymi urzędnikami. Na najniższych ale konstrukcje kruszeją i rozpadają
piętrach i w piwnicach urządzane są się z wolna. Praży je słońce, płuczą
garaże i magazyny magnatów, którzy deszcze, smaga wiatr, ludzie wykuwają
rezydują w wieżowcach, a dostępu do nowe przejścia, budują wiszące mosty,
nich broni strefa drutu kolczastego i wyburzają ściany. Nie ma roku, by
strażnic, obsadzona przez uzbrojonych drapacze chmur nie odparły przynaj-
w broń maszynową i granaty ponurych mniej jednego tornada. Po tym, jak
typów. Ich zadaniem jest oczywiście pół roku temu ze starości zawalił się
pilnowanie dobytku pana i władcy, ale Liberty Hotel, grzebiąc ponad setkę
też zwracanie bacznej uwagi na to, kto osób z szefem plantacji mango na czele,
do budynku wchodzi. bossowie trochę się zaniepokoili. Przez
Niektóre z Wieżowców są tak pilnie kilka sesji Rady Miejskiej gadano nawet
strzeżone, że jeśli tam nie mieszkasz, o wprowadzeniu specjalnych przepisów
nie masz pisemnej przepustki ani mel- ochronnych dla wieżowców Miami, ale
dunku do któregoś z jego mieszkańców, nic to nie dało. W tydzień po ostatniej
zatrzymają cię na dwadzieścia kroków sesji ten debil od bananów, Tyrell
przed wejściem i kopniakami odeślą w Martinez, wyburzył ostatnie piętro na
9
miami
lądowisko dla swego helikoptera. móc względnie suchą nogą przedostać
Najwięcej Wieżowców wciąż stoi się z jednego miejsca w drugie, czasem
w byłym centrum miasta - biurowce sklecą też prowizoryczną kładkę, ale na
ze słynnym Dade County Courthouse tym się kończy. Po co się wysilać, skoro
na czele - oraz nieco na południe od przyjdzie deszcz i wyrówna?
centrum, przy Bricknell Avenue. Tam Goście z FIST-u, miejscowej organi-
ocalało wiele budynków bankowych, zacji handlowej, oczyścili co prawda i
Hotel Intercontinental oraz Atlantis, zabezpieczyli przed powodziami kilka
wielki biurowiec, którego centralnym przedwojennych magistral, które pro-
elementem jest kwadratowa dziura wadzą do US 1 oraz baz przeładunko-
na wylot. Fali uderzeniowej oparło się wych organizacji na północy miasta, ale
również sporo hoteli w południowej to wyjątek. Nikt nie liczył, ilu niewol-
dzielnicy Miami Beach, zgromadzonych ników, których zapędzono do kopania
przy przywróconej do użytku Ocean rowów odpływowych i wałów przeciw-
Drive. Budynki wciąż stoją, ale jedyną powodziowych, udało się przeżyć robo-
pewną rzeczą dla przyszłości Miami tę. Po magistralach „fistaszków” suną
jest to, że kiedyś, a być może już jutro, dzisiaj ciężarówki z towarami wyłado-
rozpadną się w pył i wielcy bossowie wanymi w porcie i do nich ogranicza
naraz znajdą się na ulicy. I w przenośni, się w zasadzie ruch kołowy w Miami.
i dosłownie. Zwykłych samochodów osobowych nie
uświadczysz. Co ważniejsze szychy
Ulice miasta mają na stanie kilka jeepów czy hum-
merów, zdarzają się wśród nich też inne
Fale uderzeniowe niezbyt odległych typy, ale te z rzadka dają sobie radę w
wybuchów nuklearnych do spółki z typowych warunkach „miejskich”.
tornadami zmieniły miasto nie do po- Jeśli chcesz zatem coś przewieźć w
znania. Po większości istniejących przed Miami, a nie masz ochoty płacić myta
wojną budynków zostały po prostu zdziercom „fistaszkom”, proponuję
kupy gruzu, które porosła dżungla lub bardziej tradycyjne metody. Konia,
oblepiły nędzne chatynki pospólstwa. chociażby.
Kto tylko może, wznosi tu lepiankę
na jakimś wzniesieniu, choćby nawet
najmizerniejszym, bo ulice miasta to
dziś śmiertelne zagrożenie. Nie, nie
chodzi tu wcale o ludzi czy aligatory,
bynajmniej. Niegdyś szerokie, asfaltowe
arterie metropolii zamieniły się bowiem
w niekończące się błotne bajora. Podczas
dobrej pogody to zaledwie uciążliwość,
do której można się w końcu przyzwy-
czaić, ale podczas ulewnych deszczy
ulice stają się korytami rwących po-
toków, które wymiatają przed sobą
wszystko, co żyje lub zostało kiepsko
przymocowane.
Z tego względu Miami nie ma chodni-
ków i nigdy ich mieć nie będzie. Tu i ów-
dzie mieszkańcy położą kilka desek, by
10
W Miami naprawdę łatwo się zgubić, kolego. Nie licz na to, że znajdziesz tabliczki z nazwami ulic. Zamiast
budynków masz teraz sterty gruzu, zamiast placów dzikie zarośla, zamiast ulic mokradła, wszystko
zmieniło się do tego stopnia, że przedwojenny plan miasta przyda ci się jedynie w latrynie.
Najlepiej pytać dzieci o drogę. Pełno ich wszędzie, gonią się z psami, taplają w błocie, grają w piłkę.
Złap jednego i obiecaj, że mu coś dasz, jak cię zaprowadzi we wskazane miejsce. Bywa, że ci coś świśnie,
albo dla zabawy całą szajką obrzucą cię grudkami błota, ale to i tak lepsze niż spotkanie z kolesiem, dla
którego przedstawiasz po prostu wartość rynkową.
Często bywa jednak, że dzieciak okazuje się w porządku, a wtedy zdobywasz przyjaciela. To cholernie
ważne w Miami, wierz mi.
11
miami
Wjazd do Miami albo będziesz zbyt zajęty ostrzeliwa-
niem się, by zwracać uwagę na to co na
Jeśli wybierasz się do Miami, posłuchaj drodze, zatrzyma cię pierwsze drzewo
mnie uważnie. Dam ci kilka wskazówek albo krzak wyrastający z dziury w
jak dotrzeć do miasta i nie zgubić się nawierzchni. Rośliny wyrastające z
po drodze. Załóżmy, że przybywasz z pęknięć w betonie i asfalcie to właśnie
północy, drogą lądową. Jak dotrzesz pierwszy sygnał, że jesteś na Florydzie.
do Florydy, to już twoja sprawa, pole- Drugi znak to zdradliwy teren. Zejdziesz
całbym jednak trasę wzdłuż wybrzeża. na pobocze za potrzebą i spostrzeżesz,
Nowy Jork do pewnego miejsca wysyła że niewinna z pozoru łączka to w istocie
tam swoje patrole, możesz też liczyć na grzęzawisko, w którym zostawisz buty.
strażników z Federacji Appalachów. Do zdradliwego terenu zaliczam również
Trasa nie jest zbyt skomplikowana i nie lotne piaski i „niegroźną” dżunglę. Bez-
należy do niebezpiecznych. Mutantów i pośrednio przed Miami droga prowadzi
maszyn Molcha jest mało, gangi niezbyt przez wilgotny las i najlepiej, gdybyś
liczne. Jeśli ci się poszczęści, kawałek w ogóle nie zatrzymywał się na tym
możesz przejechać koleją FA-NJ. W mo- odcinku, a już pod żadnym pozorem
mencie, w którym zaczniesz dostrzegać nie powinieneś zjeżdżać na boczne
coraz więcej zieleni, a słonko będzie dróżki. Słyszałem opowieści podróżnych,
przyjemnie grzało w twarz, znaczy to, którzy zdecydowali się ominąć auto-
że jesteś blisko Florydy. stradę, ponieważ po huraganie została
W tym momencie powinieneś zjechać zatarasowana połamanymi drzewami.
na US1. To najlepiej zachowana droga Chłopaki utopili samochód w czymś, co
w rejonie, porządna przedwojenna au- zdawało się być płytką kałużą, a potem
tostrada. Warto ją wybrać z kilku po- błąkali się po dżungli przez cztery dni.
wodów. Jest stosunkowo bezpieczna, bo Dwóch z czwórki odnalazł przypadkiem
nawet jeśli ktoś chce urządzić zasadzkę miejscowy tropiciel. Reszta posłużyła
na podróżnych, na twardej i miejscami pewnie za karmę dla krokodyli albo
tylko dziurawej nawierzchni zdołasz potworów. Ocaleni opowiadali potem z
rozwinąć „prędkość ucieczki” i oderwać dumą, jak wydostali się z Neodżungli,
się od pościgu. US1 jest w dobrym stanie, ale oczywiście to nie była Neodżungla,
więc podróżuje się nią szybko. Prawie tylko zwykły las deszczowy.
na pewno dostaniesz po drodze paliwo Będziesz zatem jechał starożytną
w umiarkowanej cenie i żywność na drogą, z asfaltem zielonym od pokry-
dalszą drogę. No i jeżeli jesteś kom- wających go pierwotniaków. Ze wszyst-
pletnym debilem, nie zabłądzisz tylko kich stron dżungla, również nad głową.
jadąc cały czas po autostradzie. Oto po- Co chwila trzeba wysiadać i wycinać
wody, dla których polecam starą dobrą sobie drogę wśród zieleni. Lepiej nie
„Jedynkę”. Ona zawiedzie cię prosto do zapomnij maczety, albo lepiej siekiery.
centrum. Na wiszące nisko liany i gałęzie drzew
Po czym poznasz, że jesteś na Pół- wystarczy, ale na sterty powalonych
wyspie? Kiedy ostatnio sprawdzałem, pni lepszy jest dźwig na pickupie. Po-
na granicy dawnego stanu stał znak ważnie mówię, dźwig oszczędzi ci dużo
postawiony przez wesołków z miasta: kłopotu. I kolejna dobra rada - w czasie,
„Tutaj zaczyna się Miami. Intruzi gdy ekipa odblokowuje drogę, przynaj-
zostaną pożarci”, pod spodem ktoś na- mniej jedna osoba powinna zostać przy
malował wystającą z krzaków głowę samochodzie. Szczelnie zamkniętym sa-
krokodyla. Jeżeli tabliczki już nie ma, mochodzie! W okolicy Miami żyją takie
12
okiem przybysza
małe, złodziejskie pokurcze, trochę po- powitalnego, fanfar, ani czerwonego dy-
dobne do małp - wystarczy chwila nie- wanu. Co gorsza, nie ma również ozna-
uwagi i żegnasz się z ulubioną spluwą, kowania przejezdnych ulic, bo miejscowi
z której byłeś tak dumny. Zamknięte wiedzą, którędy chodzić i nie używają
okna i szyby, również w czasie jazdy, samochodów. Najlepiej jedź trasami, na
uchronią cię przed innymi nieproszony- których zobaczysz ludzi, nie ryzykujesz
mi gośćmi w samochodzie: jadowitymi wówczas zabrnięcia w ślepy zaułek i
pająkami, wężami dusicielami i, nie rozwalenia opon o druty i rozbite szkło.
śmiej się, ptasim gównem. To nic, że Zobaczysz, że budynki są w opłakanym
jest gorąco i parno - do pogody trzeba stanie. Klimat i uszkodzenia wojenne
się przyzwyczaić. W lesie okien się nie doprowadziły miasto do ruiny, a wdzie-
otwiera! A właśnie, byłbym zapomniał. rająca się do miasta dżungla dokańcza
Jeśli nie masz stuprocentowej pewno- dzieła. Gałęzie przebijające na wylot
ści, że coś jest jadalne, nie uzupełniaj stalowe szkielety budynków, porośnięte
zapasów leśnymi owocami. Szczególnie trawami kikuty wysokościowców - to
wszelkiego rodzaju jagódki zazwyczaj typowe widoki. Charakterystyczne są
są silnie trujące. W porządku, sądzę, że również kałuże mętnej wody po połu-
ten etap mamy już omówiony. dniowych deszczach, i skapujące do
Jak wyglądają przedmieścia? Można nich dosłownie ze wszystkiego krople
rzucić okiem na panoramę ruin z pagór- skondensowanej wilgoci. Przestronne
ka przy metalowym znaku „Miami Vice niegdyś bulwary, na których rosły ele-
wita i ostrzega!”. Po pas przez bagno ganckie rządki palm są teraz dzikimi
(uważaj na pijawki i kleszcze), potem zagajnikami zieleni i skruszonego be-
wchodzisz na stały grunt i wdrapujesz tonu. Autostrady i wiadukty połamały
się na szczyt, a widok wart jest wysił- się tworząc surrealistyczne rzeźby, ze
ku. Piękna kompozycja rozwalonych sterczącymi wysoko w górę stalowymi
budynków, w kolorze rdzy i betonu oraz szynami. Mosty łączące miasto z Przy-
zieleni. Kolonie krzewów rosną mię- lądkiem wyglądają jak obcięte toporem
dzy pokruszonym budulcem, samotne olbrzyma. Większa ich część utonęła w
wysokie drzewa ocieniają pozostałości odmętach słonej wody i leży na dnie.
domków i sklepów satelitarnej dzielnicy Tory kolejki napowietrznej spoczywają
miasta. Gdzieniegdzie słońce odbija się na ziemi, pokryte zwisającymi kępami
od powierzchni wody wypełniającej dół. traw i przypominają drzemiące od lat
Pomiędzy wysokimi budynkami ciągną węże morskie, które fala wyrzuciła
się smugi zieleni - to pnącza, ciężkie od na brzeg. Miami wygląda smutno,
zwisających kępami liści i pasożytów. cholernie smutno, mimo słonecznej
W dali, na tle błękitnego nieba widać pogody i wszechobecnego życia. Widok
majaczące zarysy wieżowców. Z bliska kolorowych ptaków i wszechobecnych
przekonasz się, że to tylko kikuty owadów wcale nie pomaga wyzwolić
konstrukcji, oplecione zielenią niczym się od przygnębiających myśli. Jako
bożonarodzeniowa choinka łańcuchem. miasto ludzi - Miami umiera. Przejmuje
Ani żywej duszy w zasięgu wzroku, je okrutna w swej bezmyślności, ale
ale niech cię nie zwiedzie pozorny spo- potężna i dzika natura.
kój. Na ziemi niczyjej czają się grupki Miejscowi, mam tu na myśli normal-
degeneratów, bandy łachmaniarzy i nych ludzi, nie mają nic przeciw obcym
drapieżne zwierzęta. Czekają na chwilę i chociaż będą cię bacznie obserwować i
nieuwagi i atakują. obgadywać, nie powinni robić trudności.
Na wjeździe do centrum Miami, do Kłopoty zaczną się w momencie, gdy
strefy zamieszkałej, nie ma komitetu
13
miami
postanowisz zapytać kogoś o drogę, albo nej cenie - możesz kupić dla świętego
o dobrą knajpkę. Usłyszysz wówczas spokoju, przynajmniej koleś nie przebije
półsłówka, mieszankę hiszpańskiego i ci kół z zemsty. Pustego mieszkania
angielskiego, oraz słynny południowy radzę poszukać z daleka od dawnego
akcent, niezrozumiały dla normalnych Downtown, bo tam wszystko jest już
ludzi. Mieszkańcy Miami są zamknięci „czyjeś”. Jeśli chodzi o rozrywki i je-
w sobie i nieufni. Większość to bura- dzenie - to już temat na zupełnie inną
ki, które uważają, że przez rozmowę opowieść.
z obcym można tylko sobie napytać
biedy. Jest szansa, że napotkasz kogoś
bardziej światowego - najlepiej szukaj
Latynosów. Drobne cwaniaczki wiecz-
nie kombinują, jak tu kogoś oszukać,
ale przynajmniej da się coś wydusić z
tych fałszywie uśmiechniętych dupków.
Będą ci chcieli coś sprzedać po zawyżo-
Uwięzieni w Miami
Floryda to dziś jedna wielka dżungla, poprzecinana tu i ówdzie pasmami bagien. Z przedwojennej siatki
dróg pozostała tu jedynie stara dobra autostrada US1 oraz garść dróg bocznych - tam kursują konwoje
FIST-u, a Miami Vice ma posterunki. Jeśli ktoś postanowi przedrzeć się na kontynent drogą lądową, z
reguły wpada w łapy jakiegoś gliny czy „fistaszka”, którzy tylko na to czekają. Za dorodnego niewolni-
ka Kubańcy czy Jamajczycy dają do stu gambli. Alternatywą jest wyprawa przez dżunglę i mokradła.
Najczęściej kończy się wtedy w żołądku jakiegoś przedsiębiorczego krokodyla.
Floryda to zabójcza kraina i mało kto myśli o stawieniu jej czoła tylko po to, by dostać się na znisz-
czone eksplozjami nuklearnymi pustkowia kontynentu. Po co, jeśli dżungla daje schronienie, a u któregoś
z lokalnych bossów zawsze można znaleźć pracę? Fakt, że trudno tu o łatwe i bezpieczne zajęcie, ale
czy gdzieś w Stanach można jeszcze taką robotę znaleźć? Na plantacjach bananów, mango czy trzciny
cukrowej zawsze są potrzebni robotnicy, podobnie jak przy karczowaniu lasów czy wyładunku w porcie.
Jak masz jaja, to możesz się zaciągnąć do ekip zbieraczy lub do jakiejś załogi, a jak się wyróżnisz, to
hoho! Nigdy nie wiadomo, jak wysoko zawędrujesz. Może „fistaszki” wezmą cię na kierownika ekipy
rozładunkowej, ochroniarza albo nawet na kierowcę, może załapiesz się do Miami Vice lub do ochrony
któregoś z bossów? Jak nie chcesz słuchać niczyich poleceń, to otwórz własny interes. Zapłać policji
za zezwolenie i wykombinuj coś zyskownego - gotuj chińskie żarcie przy nadbrzeżu, wyplataj liny czy
maty, zbieraj kauczuk, wypalaj garnki. Co ci szkodzi?
Co to za życie, spytasz? Jaki sens ma całodzienna harówka na plantacjach pod prażącym słońcem i
wieczorny powrót do dusznej lepianki? Na czym polega różnica między takim życiem a niewolnictwem?
Jak można co dzień snuć się w błocie bez nadziei na lepsze jutro i pokornie harować po dwanaście godzin
dla jakiegoś nadętego pyszałka, mieszkającego gdzieś w Wieżowcach? Jak można z uległością godzić się
na wszelakie, nierzadko bezmyślne decyzje Rady czy znosić obecność szpicli Miami Vice?
Wielu zadaje takie pytania. Proponuję, byś kiedyś zszedł między chatki po zmroku. Idź tam, gdzie
płoną pochodnie i skąd dobiega śpiew. Wsłuchaj się w gorącą muzykę bębnów i gitar, przyjrzyj się
pełnym uniesienia twarzom tancerzy, wychyl kubek rumu, a zaraz pochłonie cię magia nocy miasta-
-dżungli. Do upadłego będziesz pląsał w tanecznym korowodzie, śmiał się i śpiewał wraz z tysiącami
innych, upojonych zabawą i alkoholem. Ciekawe, czy będziesz potem dalej tęsknił za ryczącymi syrenami
Nowego Jorku czy sztywnymi zasadami Appalachów.
Ludzie wydają się pogodzeni z losem, wiedzą, że czeka ich najwyżej czterdzieści lat życia pełnego
ciężkiej pracy, a każdego dnia może ich zaatakować krokodyl czy tornado, dopaść gorączka błotna czy
aresztować okrutny żołdak Miami Vice. Wiedzą, że zawsze może być gorzej, dlatego dziękują losowi za
takie życie, a swą wdzięczność wyrażają po prostu w dzikiej, niczym nie skrępowanej zabawie. Bądź
jednak ostrożny - mimo wszystko są to Latynosi, ludzie o gorącej krwi, którzy nigdy nie rozstają się ze
swymi maczetami. Starczy urazić jednego z nich, by mieć na głowie całą nader liczną rodzinę, a jeśli w
nieodpowiednim miejscu zdradzisz się ze swym bogactwem, to tym bardziej po tobie. Wielu młodych ludzi
z Miami jest wysoce podirytowanych własnym ubóstwem i zrobią wszystko, by to zmienić... Absolutnie
wszystko.
14
Podział sił w miami
15
miami
Rada miejska członkowie Rady przychodzą tylko na
najważniejsze posiedzenia, a na sesje
Od czego tu zacząć... No, najlepiej od rady wysyłają swoich zaufanych se-
początku, od tej słynnej Rady Miej- kretarzy, którzy wydzierają się w ich
skiej, dzięki której to ponoć w mieście imieniu, a po powrocie przedstawiają
panuje nowy porządek. Bzdura, chłopie, bossowi sprawozdanie. W dużej mierze
wierutna bzdura. Nie wierz w to, co Rada istnieje tylko na pokaz - i tak
policja wciska do głów tym biedakom z większość spraw załatwia się za kulisa-
Błota. Porządek w mieście panuje tylko mi, dzięki prywatnym porozumieniom.
dzięki temu, że poszczególni bossowie za Czemu w ogóle nie zlikwidowano Rady?
bardzo się szanują, by wszcząć otwartą Powody są dwa - po pierwsze, zawsze to
wojnę. jakaś szopka na pokaz dla ludu, a po
Widzisz ten wysoki budynek, ten drugie, jeśli dumni bossowie poróżnią
lekko przekrzywiony drapacz chmur się i próbują znaleźć nić porozumienia,
ze ściętym wierzchołkiem? To Dade która nie naruszałaby prestiżu żadnego
County Courthouse, gdzie ów cały nie- z nich, posiedzenie Rady jest doskonałą
wolniczo-tytoniowo-zbrojeniowy sabat okazją do niekrępującego spotkania i
się spotyka na cotygodniowe piątkowe odnowienia kontaktów.
kłótnie. W skład rady wchodzi rzecznik Regulamin spotkań jest równie ubogi
Miami Vice, po jednym przedstawicielu jak zasady moralne członków Rady.
FIST-u i Coastal Guard, szef stalkerów Obowiązuje całkowity zakaz wnoszenia
oraz dziesięciu największych bossów. na obrady jakiejkolwiek broni palnej,
Wszystko to łotry bez krzty sumienia wprowadzania ochroniarzy czy osób
i śladu skrupułów. Nie licz na to, że towarzyszących, a sala konferencyj-
wpuszczają na posiedzenia publiczność. na jest szczelnie zabezpieczona przez
Nie, to szczwane bestie i wiedzą, jak Miami Vice. To wszystko - nie ma prze-
wielu wrogów sobie narobili. Dobrze wodniczącego, ani porządku obrad. Rada
wiedzą, że starczyłby jeden zdesperowa- ma za zadanie rozwiązywać palące
ny Amerykanin ze Stingerem, by cała problemy miasta. Wnioski na ogół nie
Rada przeszła do historii. Przeważnie zabierają wiele czasu, gdyż mało kto
Kierowca mocno zakręcił kierownicą i samochód terenowy ostro wyhamował w błocie, smagając światła-
mi po betonowych płytach muru obronnego wokół Hotelu Imperial. Morris zaklął szpetnie, w ostatniej
chwili chwytając się barierki.
- Que pasa? - okrzyknął ich ktoś z muru. Morris usłyszał jeszcze szczęk repetowanego karabinu ma-
szynowego, a w tym samym momencie oślepił go blask szperaczy. Za murem psy ujadały z wściekłością.
- Pan Morris, sekretarz seniora Lopeza! - zawołał kierowca. - Wracamy z Rady! Wpuśćcie nas i to szybko!
Snop szperacza ześlizgnął się z twarzy Morrisa i pomknął w bok. Człowiek z karabinem wydał pośpiesz-
ne rozkazy i kilku innych ochroniarzy naparło na pusty wrak szkolnego autobusu, zastępujący bramę
do posiadłości jednego z największych bossów Miami, seniora Marcusa Lopeza. Koła jeepa zabuksowały
w błocie i samochód skoczył naprzód, opryskując zmagających się z wrakiem żołnierzy.
Morris zastał Lopeza dokładnie tam gdzie się spodziewał. Magnat stał na skraju dawnego basenu
hotelowego, rzucając skrawki mięsa kotłującym się u jego stóp aligatorom.
- Jest źle, seńor Lopez - Morris nie robił żadnych wstępów. - Nie mamy co marzyć o Surfside Beach.
Poparł nas tylko człowiek Hamiltona i ten czubek Flores. Pieprzony Rusek Michajew wyśmiał naszą
propozycję, a reszta milczała. Ciekawe, kto tym razem smaruje.
- Jamajcy - lśniąca od potu, pobrużdżona twarz Lopeza była nieruchoma, gdy kucał i spoglądał kroko-
dylowi prosto do rozchylonej paszczy. - Te jamajskie świnie podkupują z wolna każdego przeciwko nam.
Jakoś nie mogą zapomnieć, że rąbnęliśmy im ten statek z żywym towarem. Trza będzie powtórzyć ten
manewr. Umów mnie na jutro z naszym człowiekiem w Coast Guard.
- Jamajskie świnie - mruczał, wsuwając lufę shotguna między zęby najedzonego aligatora i naciskając
spust.
16
podział sił w miami
ma cierpliwość uczciwie z urzędnikami
pogadać, a reszta bossów z kolei nie
ma wielkiej ochoty słuchać. Wierz mi,
decyzje zapadają tam w oka mgnieniu.
Zabezpieczyć port przed łupieżczymi
atakami piratów? Dobra, załatwi się.
FIST sugeruje wyłożenie płytami 17th
North West Avenue? Nie ma sprawy,
zarządzi się roboty publiczne. Główny
Poborca Podatkowy to oszust i malwer-
sant? Do bagna z nim, mało to mamy
ambitnych, lojalnych ludzi? Nowy
przedsiębiorca z Tampa chce otworzyć
punkt skupu dóbr znaleźnych na za-
rośniętym odcinku Claughton Island?
Ależ nie ma problemu, jeśli tylko uiści
stosowne opłaty do budżetu miasta i
wręczy zwyczajowe dary sąsiadom!
Jamajscy piraci zaatakowali frachto-
wiec seniora Pablo Rodrigeza, naszego
przyjaciela i partnera w interesach?
Nie może być! Podwyższymy zatem
Amerykanie
Są ich ponoć tysiące. Ukrywają się w tunelach pod miastem, w trudno dostępnych wioskach na bagnach,
w gęstwinie dżungli, śledzą, planują i niszczą. Nienawidzą Rady Miejskiej oraz nowego systemu i nie zmar-
nują żadnej szansy, by dokopać któremuś z bossów czy szefów Miami Vice. Nazywają się Amerykanami.
Trudno byłoby mi uwierzyć w istnienie ruchu oporu, który sprzeciwiałby się naszemu porządkowi.
Złote czasy Miami dawno minęły - teraz panuje tu dżungla, choroby, aligatory i piraci, zatem jakoś nie
wyobrażam sobie powrotu do demokracji i innych farmazonów. Jeśli miasto ma przetrwać, musi być
trzymane twardo przy pysku. I wiesz co? Śmiech mnie ogarnia, gdy słyszę te wrzaski o zdradzie ide-
ałów amerykańskich, o humanitaryzmie i prawach jednostki, wrzeszczą o niewolnictwie, karze śmierci.
Cholerni sekciarze.
Trudno byłoby mi w to uwierzyć, ale widziałem flagę amerykańską, która zawisła na Dade County
Courthouse zeszłego lata w Dniu Spalenia Flagi. Nie wiem, jak te świry się tam dostały. Widziałem
wściekłość bossów, którym tajemniczy bojówkarze uwalniali transporty niewolników lub rozkradali
magazyny żywności, widziałem samochody poszatkowane bombami domowej roboty, widziałem listy z
pogróżkami i nasłuchałem się wrzasków ulicznych kaznodziei, nim zgarnęła ich Miami Vice. Mówi się,
że organizują tajne komplety, gdzie uczą ludzi czytania i pisania oraz historii Stanów, że kontaktują
się z Nowym Jorkiem i mają gdzieś tajną bibliotekę z największymi dziełami literatury amerykańskiej
i że gromadzą arsenały na ostateczną rozprawę z Radą Miejską, którą nazywają „uzurpatorską bandą
krwiożerczych zwierząt w ludzkiej skórze”.
Uff, już myślałem, że nie spamiętam tego tekstu.
Nie wiem, ile z tego jest prawdą. Na pewno naprawdę istnieją, to nie ulega wątpliwości, ale po mojemu
to jedynie banda zdesperowanych durniów, z braku lepszego pomysłu na życie toczących walkę o jakieś
tam bzdurne ideały. Nie widzą przy tym, że sami stali się narzędziem ideologicznie wrogiej polityki.
Miami Vice z pewnością już dawno by rozwiązało ten problem kilkunastoma strzałami w tył głowy gdzieś
na bagnach, gdyby nie to, że Amerykanie są po prostu niezbędni. Miasto potrzebuje wygodnego kozła
ofiarnego na wypadek, gdyby ktoś przekroczył granice tej tam... zdrowej konkurencji. Zastanawiałeś się
może, ile z tych sabotaży Amerykanów to tak naprawdę echa porachunków między bossami lub akcji
MV, która wyrwała się spod kontroli?
Są nawet ludzie, którzy twierdzą, że Amerykanie to jedna wielka intryga MV. Być może, Hamilton
to łebski facet. Na wszelki wypadek nic nie mówię podczas rozmów na ten temat. Poczekam, dowiem się.
17
miami
myto tym złodziejom z dreadlockami! Teoretycznie prawo do tego ma każdy z
Rzecznik Miami Vice grzmi o wy- członków Rady, ale taki manewr naru-
krytych sabotażach Amerykanów i sza równowagę sił w mieście i przez to
udowadnia przypadki złamania prawa rzadko kiedy podoba się reszcie. Aż wie-
przez samych bossów, co ci muszą rzyć się nie chce, ile czasu sekretarze
okupić utratą reputacji i poważnym potrafią zaciekle się kłócić o rozmiary
odszkodowaniem na rzecz miasta. porośniętego dżunglą spłachetka gru-
Przedstawiciel Coastal Guard chwali się zów, które przejąć chce wnioskodawca.
schwytanymi przemytnikami i zatopio- Dla tych ludzi władza jest wszystkim,
nymi jednostkami piratów, „fistaszki” czego pożądają i jeśli przed wysunię-
pomstują na niszczejące i źle strzeżone ciem wniosku nie zjednają sobie innych
drogi, ale to wszystko nic w porówna- bossów darami, lub nie przekonają ich
niu do jazgotu bossów. Och, chłopie... do pomysłu w rozmowie na boku, taka
Zarzucają sobie nieuczciwą konkuren- dyskusja może doprowadzić do gwałtow-
cję, dumping i sabotowanie produkcji, nego ochłodzenia stosunków w mieście.
ustalają maksymalne ceny zbytu rumu, A stąd krok do wojny między bos-
tytoniu, cukru, niewolników i owoców, sami, a te są jedynie odrobinę mniej
nawzajem zapewniają się o swej dobrej okrutne od ataków tornada.
woli i nieustającej przyjaźni, kłócą się,
godzą i przepraszają... Istny „Ojciec
chrzestny”.
Emocje sięgają zenitu dopiero wtedy,
gdy któryś z sekretarzy w imieniu
swego bossa zgłosi wniosek o pozwolenie
na zajęcie nowych budowli w mieście.
Królewna Śnieżka
Królewna Śnieżka to miejscowa baśń. Ludzie powtarzają tę historię w czasach epidemii, a niektórzy obcy
przybywają do miasta tylko w poszukiwaniu Królewny. O co chodzi z jej wysokością? Słyszałeś pewnie,
że tu, w Miami, mamy przedwojenne centrum hibernacji. Lodówkowo, jak mówią niektórzy. Znajduje
się ono w podziemiach Kliniki Świętego Łazarza, a pieczę nad nim sprawuje Woods. W Lodówkowie śpi
podobno kilkadziesiąt osób, między innymi Królewna Śnieżka. Ponoć Woods odkrył ją przypadkiem,
kiedy jeden z jego najbliższych przyjaciół zapadł na nieznaną i jak się zdawało nieuleczalną chorobę.
Według legendy ta nieziemska piękność jest profesorem medycyny i wie o chorobach więcej, niż
wszyscy miejscy lekarze razem wzięci. Obudzona przez Woodsa, chcąc nie chcąc musiała służyć mu swoja
wiedzą, lecząc tego chorego przyjaciela. Od tamtego czasu parszywy mafiozo traktuje ją jak własność.
Wyciąga Królewnę z lodówki, kiedy zgłasza się do niego jakiś bogacz z nieuleczalną dla współczesnych
szarlatanów chorobą. Bierze za jej pomoc jakieś straszne gamble, a gdy nie jest już potrzebna, na powrót
pakuje ją do hibernatora. Wiedza i umiejętności Śnieżki są tak ogromne, że wielu zastanawia się, czy
to faktycznie nie bujda. Niektórzy sądzą, że Królewna nie może być człowiekiem. Ja tam nie wierzę w
bajki, chociaż lubię ich słuchać.
18
hamilton
19
miami
Andrew Hamilton cydowane gesty, ubranie skromne, ale
zawsze wyróżniające z tłumu. Nikt
Po śmierci starego Hamiltona nikt nie poważny, basowy głos sprawia, zę gdy
miał żadnych wątpliwości, że schedę po Młody się odezwie, wszyscy cichną i
nim obejmnie syn. Andrew od maleńkości słuchają z uwagą. Facet ma świetny
wychowywany był jako następca ojca serwis medyczny -opiekują się nim
- wpajano mu, że stanie na czele Mi- lekarze Woodsa, ale i tak wydaje się,
ami Vice, zostanie się bosem bossów. że żadna choroba się go nie ima. Z
Nic dziwnego że z młodego Ham- wyjątkiem dwóch: po pierwsze, ma
iltona wyrósł młody, arogancki i wygląd starca, choć wcale nie cierpi
ambitny buc. Powiedzenie mówi, na żadern syndrom Matuzalema i
że jaki pan taki kram, więc Mi- bynajmniej nie odbija się to na jego
ami Vice to rónież aroganckie buce. sprawiedliwości. Po drugie, cierpi po-
Andrew posiada wiele cech ojca - dobno na poważna alergię, ale źródło
stanowczość, spryt, przedsiębiorczośc. Z uczulenia nie jest powszechnie znane.
tego powodu zyskał sobie ksywę Młody. Człowiek z jego pozycją nie powinien
Urodził się jednak po wojnie i brakuje pochopnie zdradzać swoich słabości.
mu sentymentu jaki jego stary żywił do Większość czasu Hamilton
minionego świata. Wszelakie skropuły, spędza w kwaterze Miami Vice.
o jakie można było podejrzewać Neda, Otocznowy swoimi pretorianami nie
w przypadku syna są już nieaktualne - obawia się tam niczego. Na posiedze-
równowaga sił i jakiekolwiek odwołania nia Rady jeździ z niechęcią - ma coraz
do przedwojennych struktur władzy to mniej cierpliwości do napuszonych
dla niego jedynie bełkot. Chłopak nie i kłótliwych bossów. Powiedziałem
może się nadziwić że ojciec nie zechciał jeździ, ponieważ jest dumnym posia-
przejąć pełnej kontroli nad miastem, daczem czerwonego Porsche. Za jakąś
chociaż miał ku temu możliwości . przysługę, albo z czystej spympa-
Uważa tatę za tchórza, czym zraził tii, otrzymał go w darze od Nowego
sobie większość dawnych przyjaciół Jorku wraz z dużym zapasem paliwa.
Neda. Stara ekipa wykrusza się coraz W Miami nie ma zbyt wielu prawnych
bardziej, a w miejsce doświadczonych samochodów, a wóz Hamiltona jest
doradców wchodzą i młode zapalczywe jedynym autem tej klasy na Flory-
głowy. dzie, a być może na całym południu.
Młodemu Hamiltonowi trzeba Ostatnio pojawiły się jakieś problemy
jednak przyznać to, że nosi się odpow- z silnikiem, więc jeśli znasz dobrego
iednio do swojej pozycji, ale skromniej fachowca, pchij go do Młodego - opłaci
niż ci wszyscy szpanerscy bossowie. się to wam obu.
Widać, że władza odbiłą się na jego
wyglądzie - ostre rysys twarzy, zde-
20
bossowie
21
miami
Hannibal Woods leniwiony pająk niespiesznie rozwija
pajęczynę powiązań. Słynie z opano-
Podobno pochodzi z Atlanty i uciekł wania i cierpliwości, nigdy nie okazuje
stamtąd na kilka dni przed zagładą gniewu, chociaż jego zemsta zawsze
miasta. Podobno był synem miejscowego jest straszliwa. Pobożna i zastraszona
bossa, ale stracił całą fortunę na szwaj- ludność Miami zalicza go do Trójcy
carskich kontach, jak również całą świętej i widzi w jego poczynaniach
siatkę rodzinnych powiązań. Mówią, przejaw działań bożych. Wo ods jest
że zaczynał wszystko od początku i bogiem surowym i karzącym. Jego
wszystko zawdzięcza sobie. Jest jednym celem jest objęcie absolutnej władzy w
z trzech najpotężniejszych bossów w mieście przez podporządkowanie sobie
Miami, jeśli nie najpotężniejszym. Pa- pozostałych członków rady i wyelimi-
nem życia i śmierci setek ludzi. A przy nowanie opornych. Hannibalowi ciągle
tym sukinsynem, jakich mało. wydaje się, że ma jeszcze czas, ale w
Woods ma grubo ponad sześćdziesiąt ostatnich miesiącach jego stan znacz-
lat i nie zanosi się, żeby skubaniec miał nie się pogorszył. Kawałek po kawałku
zamiar umrzeć w najbliższym czasie. ciało odmawia mu posłuszeństwa i
Wciąż pojawiają się u niego nowe do- lekarze nic nie mogą na to poradzić.
legliwości i choroby, a ten ciągle daje Proces obumierania może skłonić Wo-
im odpór. Wygląda jak źle zasuszona odsa do radykalnych, być może nawet
mumia, odziana w lekki biały garnitur szalonych kroków. Starzec uporczywie
najlepszej jakości i koszulkę z szerokim odmawia wyznaczenia następcy i praw-
kołnierzem w stylu lat siedemdziesią- dopodobnie chce rozkoszować się władzą
tych. Na ręce zawsze nosi złotego ro- absolutną zanim umrze.
leksa - podobno odebrał go pierwszemu Niektórzy mówią, że to Woods na
człowiekowi, którego osobiście zabił po nowo wymyślił niewolnictwo. Zazwy-
przybyciu do Miami i traktuje ten zega- czaj nie wierzę w podobne rzeczy,
rek jak symbol całego swojego dorobku. ale w tym przypadku sam nie wiem
Nad Woodsem cały czas czuwa kilkoro co sądzić. Przynajmniej od dobrych
lekarzy. Część to niewolnicy, reszta to kilkunastu lat facet jest potentatem
wolni ludzie, ale w rzeczywistości nie w tej dziedzinie. Handluje z Teksasem
ma to żadnego znaczenia. Żaden nie i praktycznie całym wybrzeżem nad
może odejść i każdy musi być gotowy na Zatoką. Na Karaibach stał się postacią
najmniejsze skinienie Pana i Władcy. kultową - należący do niego niewolnicy
Ten boss ma dostęp do lekarstw, naj- z Wysp są przestraszeni i potulni wobec
lepszej aparatury medycznej, służą mu swojego pana. Chyba ma to związek
znakomici fachowcy, ale ironicznie ciało z ich wierzeniami. Do Woodsa należy
starca drwi z całego blichtru. Odrzuca szmat ziemi uprawnej, a że z siłą robo-
przeszczepy, nie reaguje na jedne lekar- czą nie ma problemów, Hannibal stał
stwa, a na inne przeciwnie - odpowiada się żywicielem Miami. Wymienia żarcie
reakcją uczuleniową. Wystarczy spoj- za usługi i prawie każdy w mieście jest
rzeć na przeszczep włosów - najlepiej pośrednio lub bezpośrednio z nim zwią-
dobrana niewolnicza czupryna wygląda zany. Podobnie jak inni wielcy bossowie,
na Woodsie jak przerzedzona peruka na zajmuje się wszystkim po trochu - pro-
lalce i zabiegi fryzjerskie w niczym nie dukuje rum z trzciny cukrowej, wysyła
pomagają. na północ tytoń i bawełnę, handluje
Hannibal Woods nie zamierza umie- usługami swoich niewolnych speców.
rać - przeciwnie, niczym stary i roz-
22
podział sił w miami
Miguel Cantano rzysta z tego przywileju. Wielu sądzi, że
kobiety są jego jedyną pasją i słabością.
Cantano należy właściwie do pokolenia Każda nowa musi zmienić imię na Ma-
powojennego. Urodził się dwadzieścia ria albo Dolores - zawsze jedno z tych
sześć lat temu i chociaż prawie nie pa- dwóch. Miguel wszystkie dziewczyny
mięta czasu zagłady, właśnie ów okres traktuje jak trochę bardziej skompli-
najbardziej wpłynął na jego życie. kowane lalki i one jako pierwsze stają
Cantano. Krótko i węzłowato - odbiło się ofiarami jego gniewu i frustracji.
mu już w dzieciństwie. Nie trzeba było Rybacy i grzebiący w błocie nędzarze
działania chemii, ani bomby B. Starczy- znajdują czasami partacko utopione
ło popatrzeć, co się dzieje na ulicach. piękne ciała i nie mają wątpliwości,
Miguel Cantano lubi powtarzać, że skąd wzięły się na brzegu morza lub
dorastał w ubóstwie, na ulicy i przez w bagnie. Zdaje się, że Cantano jest
to czuje szczególną więź z prostymi typowym hedonistą. Nie pociąga go
ludźmi. Faktycznie, wychował się w polityka, a władza i bogactwo potrzeb-
slumsach powojennego Miami, gdzie ne są mu tylko do podtrzymania stylu
przewodził bandzie wygłodniałych życia. Uwielbia otaczać się pięknymi
dzieciaków okradających i zabijających przedmiotami oraz ładnymi ludźmi i
dla żałosnych resztek. Twierdzi, że nie czyni przy tym rozróżnienia. Należy
tamten okres nauczył go przeżywać do najbliższych klientów miejscowych
piękno i dostrzegać urodę nawet w łowców i handlarzy niewolnikami. Re-
brzydocie. Swoją ostatnią dziewczynę putacja nie wynikająca z klasy i przy-
kazał okaleczyć na twarzy, by pomóc jej miotów ducha nic dla niego nie znaczy,
przełamać iluzję fizycznej urody. Nikt ale zwróci uwagę nawet na człowieka z
nie jest pewien, w jaki sposób Cantano ulicy, jeśli ten ma swój styl.
doszedł do majątku i władzy. Relacje Cantano w interesach nie skupia się
są sprzeczne, a ci, którzy znali go w na jednej dziedzinie, jak narkotyki czy
młodszych latach, nie żyją albo milczą. niewolnictwo. Posiada zarówno planta-
Doskonale za to wiadomo, w jaki sposób cje, jak i manufaktury przetwarzające
Miguel utrzymuje wpływy. Jest pierw- płody rolne. Za granicą słynie jako
szorzędnym psycholem ze skłonnościa- gorzelnik, ponieważ w jego posiadaniu
mi sadystycznymi i ludzie zwyczajnie znajduje się przedwojenna wytwórnia
się go boją. Nie chodzi tylko o to, że jest alkoholu. Chociaż nie udało się na nowo
nieprzewidywalny i miewa okrutne uruchomić całej linii produkcyjnej, w
kaprysy. Po prostu nie raz udowodnił, plastikowe beczki leje się sporo pierw-
że jest w stanie postawić na szali swoje szorzędnych alkoholi. Niewielki procent
życie i przeżyć wielki ból, byleby tylko pozostaje w mieście na potrzeby bossów,
dopiąć postanowienia, nawet najbar- reszta jedzie lub płynie na północ, w
dziej błahego. Ubodzy mówią na niego dużej części do Federacji Appalachów.
Duch, ponieważ ma zwyczaj nocami Największym źródłem dochodów dla
zapuszczać się z obstawą do biednych Miguela jest jednak pośredniczenie w
dzielnic i zarzynać ludzi we śnie jak handlu między północą - Nowym Jor-
wieprze, a kiedy już wybuchnie panika, kiem i Federacją, a Karaibami. Przez
urządzać krwawe jatki. Boją się go, ale jego ręce przechodzi masa doskonałych
szanują i podziwiają tę wybuchową i gambli, a część zostaje w Miami jako
nieludzką osobowość. prowizja pośrednika. Z tego powodu
Cantano jest przystojnym i bogatym Cantano często spotkać można w porcie.
facetem. Może mieć każdą kobietę i ko-
23
miami
Gabriel Perez dobnie właśnie ta substancja wywołuje
„mistyczne wizje”. Prochy są jego hobby
Wielka niewiadoma dla każdego, kto i próbuje wszystkiego po kolei. Wydaje
próbuje znaleźć na człowieka hak, się mieć przy tym silną wolę, ponieważ
grzebiąc w jego przeszłości. Wiadomo, że słyszałem, że kiedy wygłaszał „kazanie
przybył z Haiti na tyle dawno, by zała- na górze” z drugiego piętra wieżowca,
pać się na prowadzone przez Hamiltona wytrzymał trzy dni pijąc tylko wodę.
rokowania i wykroić dla siebie kawałek Zabrzmi to trochę śmiesznie, ale
Miami. Na poparcie roszczeń trzymał wydaje mi się, że celem Pereza jest
przy brzegu małą flotę obsadzoną stworzenie utopii. Faktycznie, Miami
bandytami z Karaibów i nawet dzisiaj mogłoby być rajem na ziemi, gdyby po-
jest w stanie zmobilizować imponującą prawić to i owo, ale trochę za dużo tego
zbieraninę typów spod ciemnej gwiaz- poprawiania. Od czasu do czasu Perez
dy, pływających na co dzień po zatoce wychodzi do ludzi, przekazuje im „słowa
meksykańskiej. Sam Perez twierdzi, Ewangelii” i obiecuje rychłe nadejście
że na wyżyny doszedł krocząc drogą raju na ziemi. Łazi po plantacji, albo
Jezusa, co wydaje się dziwne, bo nie wśród łachmaniarzy w otoczeniu ochro-
słyszałem, żeby Chrystus założył komuś niarzy i gada natchnionym głosem.
na głowę worek z głodnymi szczurami. Każe oczekiwać zbawienia i powtarza,
Gabriel Perez jest wariatem, ale że to on jest zbawieniem. Co ciekawe,
jego szaleństwo ma charakter łagod- część biedaków wierzy mu - czczą go jak
ny. Można wręcz rzec, że dużo bardziej dobrotliwego pana i łażą (w rozsądnej
straszny staje się osiągając trzeźwość odległości) za Perezem i ochroniarzami,
umysłu. Ostentacyjna mania religijna co wygląda jak mała procesja. Osobiście
jest w Miami zjawiskiem częstym, Gabriela spotkałem tylko raz. Zapytał
ale tylko bogaty i wpływowy czło- mnie: „synu, a czego ty oczekujesz od
wiek może zaprezentować ją z takim Jezusa?”. „Mógłby trochę przesuszyć
przepychem. Pomijam długie szaty, te bagna” - odpowiedziałem wzruszając
przypominające togę, brodę i fryzury ramionami i dopiero chwilę później
wyraźnie inspirowane wizerunkami ugryzłem się w język. Perez odszedł nie
ze świętych obrazków. Chodzi przede zwracając na mnie uwagi - stąd wiem,
wszystkim o gadkę i zachowanie. Perez że Bóg istnieje.
gada jak cholerny kaznodzieja - jak Niech cię nie zwiedzie religijne pitole-
sam mówi: „naucza”. Szkopuł w tym, że nie - Perez jest cwany jak stara łasica.
facet nie umie czytać i wszystko, co wie Nigdy nie miał dużo ludzi pod bronią
na temat Pisma Świętego, zasłyszał w (nie licząc zaprzyjaźnionych piratów),
kościele. Wyjąwszy interesy, nie jest ale potrafi użyć charyzmy do manipu-
specjalnie bystry - nie wiem, jak to lowania ludźmi. Zanim członkowie rady
robi, ale każde jego słowo z osobna to zdążyli powiedzieć: „załatwił nas bez
jakiś straszliwy bełkot. Ale nikt nie mydła!”, Gabriel był już właścicielem
śmieje się z Gabriela Pereza, bo facet jedynego sprawnego źródła energii
nie przepada za żartownisiami. Jego elektrycznej. Bez dwóch zdań wiele
najbliższe otoczenie to ludzie śmiertel- zawdzięcza kontaktom z Karaibami.
nie poważni, dobierani według trzech Stamtąd pochodzą prochy - główne
zdolności: bezwzględność, religijność i źródło bogactwa, oraz niewolnicy do
stopień, w jakim są w stanie zrozumieć pracy w elektrowni i na dwóch planta-
bełkot szefa. Gość jest narkomanem, nie cjach. Brzmi to dziwnie, ale Perez jest
wiem co aktualnie bierze, ale prawdopo- również alfonsem. Osobiście wizytuje
24
podział sił w miami
swoje dziwki (chociaż zakłada wtedy do granic. Jeśli chcą pracę utrzymać,
białe rękawiczki i maskę z gazy), każe muszą harować do upadłego tak długo,
im regularnie czytywać Pismo Święte. póki nie wykonają swej normy. Nie
Kontroluje ich taką ilość, że dochody z mają praw do przerw, żadnych szans
prostytucji można określić jako poważ- na łyk wody, czy choćby kęs jedzenia,
ne. a nadzorcy pilnują ich nieustannie,
każde potknięcie czy oznakę zmęczenia
Colonel Martinez traktując jako lenistwo i nagradzając
kopniakami. Ochroniarze nie znają li-
Colonel Martinez nie jest sympatycz- tości - pracujących wolniej, mdlejących
nym człowiekiem. Niektórzy uważają lub kontuzjowanych podczas wykony-
nawet, że w ogóle nie jest człowiekiem. wania zadań wyrzucają z pracy bez
Istotnie, nosi mechaniczną protezę le- namysłu, wiedząc, że za ogrodzeniem
wej dłoni i przedramienia, które stracił czeka kilkunastu innych, gotowych
podczas bitwy morskiej z jakimś ku- pechowca zastąpić. Colonela Martineza
trem rastafarianów, co dało podstawy zaś nie interesuje ludzkie cierpienie -
plotkom, że inne części ciała, w tym jego interesują wyniki pracy.
umysł, są również wytworem cyber- Martinez jest właścicielem kilku
netyki. Na jego kamiennej twarzy po wieżowców i willi na Miami Beach,
prostu nie widać żadnych uczuć. lecz tam mieszkają jedynie jego goście
Martinez jest Jamajczykiem. To wy- i trochę ochrony. Właściwa część im-
soki, szczupły facet o twarzy pokrytej perium Jamajczyka znajduje się na
dziobami, który rzadko rozstaje się z zachodnim brzegu Biscayne Bay. Swoją
cygarem i okularami lustrzankami. siedzibą uczynił on dawny biurowiec
Każe się nazywać colonel - pułkow- Miami Herald. Należą do niego również
nikiem - gdyż w hierarchii grup rzą- tereny Omni Interantional Mall, który
dzących Jamajką w istocie zajmował zamienił na targowisko konkurujące z
wysoką, szanowaną pozycję, a każdy z Miami Arena. Drobni kupcy z Karaibów
przybywających do Miami jamajskich mogą tu wystawiać swoje towary za
kupców składa mu kurtuazyjną wizytę. niewielką opłatą, bez obawy kontaktu
Jak na pułkownika przystało, Martinez z Miami Vice, często nieprzyjemnymi
zawsze ubrany jest w oficerskie buty, dla cudzoziemskich handlarzy. Kup-
wąskie bryczesy i kurtkę mundurową ców zachęca również tani dostęp do
bez żadnych dystynkcji, a u pasa nosi przestrzeni magazynów portowych. Na
lugera. Jego obstawa również przypomi- wykarczowanych terenach Coral Gables
na oddział wojskowy - to odziani w sza- znajdują się jego plantacje tytoniu, a
rozielone mundury ponure latynoskie w ich sąsiedztwie fabryczka cygar. Jak
typy w czapkach z daszkiem i AK-47. widzisz, nie ma tego dużo i Martinez
Jamajczyk jest jednym z najbar- ciągle obawia się o utratę pozycji bossa.
dziej znienawidzonych bossów Miami, Musiałby wtedy wracać na Jamajkę,
pewnie dlatego, że nie potrafi zama- co z tajemniczych powodów wywołuje
skować odrażającej osobowości fałszy- u niego zdenerwowanie.
wą kurtuazją i uśmiechem człowieka
sukcesu. Ludzie pracujący dla Marti- Stan Michajew
neza na plantacjach, w fabryczkach,
czy w magazynach portowych są dość Tego otwartego, roześmianego i korpu-
dobrze opłacani, zazwyczaj w cyga- lentnego faceta w sportowym garnitu-
rach i jedzeniu, ale też wyzyskiwani rze na pierwszy rzut oka wziąłbyś za
25
miami
wesołka z północy. Wielu popełniło błąd ze stalkerami. W powojennym Miami
nie doceniając Czerwonego Bossa, biorąc swą pozycję utrzymał tylko dzięki tzw.
szeroki uśmiech albo pijackie rozrzew- „goodies” - dobrach sprzed wojny, skupo-
nienie za dobrą monetę. Michajew jest wanych od ludzi, którzy je odnajdowali
rubaszny i gadatliwy, podczas rozmo- i wykopywali. Michajew oraz jego zaufa-
wy co chwila poklepuje rozmówcę po ni przedstawiciele w dobrze uzbrojonych
plecach i nazywa swoim przyjacielem, konwojach objeżdżają osady stalkerów
lecz są to pozory. Ów sympatyczny i odkupują odnalezione przez nich „go-
grubasek to potomek i spadkobierca on- odies”, a nawet sami organizują nowe
giś potężnej w Miami mafii rosyjskiej, grupy, które wysyłają w nowoodkryte,
jedynej europejskiej grupy przestępczej, gratonośne tereny. Jego magazyny
która przetrwała kataklizm. Słysząc, że oraz warsztaty, gdzie reperuje się i
jest Ruskiem, ludzie odruchowo trak- odnawia znalezione towary, mieszczą
towali go w stereotypowy sposób, więc się nad kanałem North Fork, skąd „go-
dostosował się, czyniąc ze stereotypu odies” są rozprowadzane do „składów”
maskę. „Dawaj, paznakomimsja!”, albo (jak Michajew pieszczotliwe nazywa
„nu, riebiata, cheers!” - Michajew potrafi swe punkty sprzedaży). Najważniejsze
zaprosić do siebie ludzi z ulicy, jeśli tyl- stoją na Airporcie, w Port of Miami i
ko uzna, że są wartościowi. Przekona ich Little Havana, a drobniejsze towarzyszą
podczas balangi, że są jego najlepszymi każdej ocalałej dzielnicy i bazie FIST-u.
kumplami - pokaże zdjęcia zaginionej Wydaje się, że jest tego dużo, ale każda
w czasie wojny rodziny i wielką jak z własności przynosi tylko niewielkie
bochen łapą obetrze wyimaginowane dochody i nawet po ich zsumowaniu
łzy. Potem wykorzysta do jakiegoś Michajew nie może się równać z takimi
ryzykownego zadania , a gdy trzeba, szychami jak Woods czy Perez.
wbije im nóż w plecy, jak tej ostatniej
ekipie palantów z Detroit, którzy siedzą John Tyrell
teraz w kubańskim więzieniu.
Ze wszystkich bossów Miami, Rosja- W duszy Johna Tyrella nie ma cienia
nin prowadzi najbardziej rozrywkowe litości ani współczucia. „Nie uprawiam
życie. Uwielbia zarówno golfa jak i polo- niewolnictwa” stwierdził raz, kiedy
wania, ale obwisłe policzki, przekrwione oskarżono go o prowokowanie ludzi do
oczy i popękane żyłki wokół nich zdra- buntów. „Ja tym ludziom daję pracę, a
dzają, że jego prawdziwą miłością jest zarazem wybór. Jeśli im się nie podoba,
alkohol. Swoich „przyjaciół” zaprasza, to niech sobie idą i umierają z głodu,
żeby bawili się razem z nim. byle nie na mojej ziemi.”
Michajew zaopatruje w sprzęt po- Wielu cierpiących głód i niedolę
zostałych bossów Miami, a także FIST, mieszkańców Błota wyboru jednak nie
Miami Vice i Coastal Guard, przez co ma i harują w żarze słońca, póki im sił
jego pozycja w Radzie jest niezagrożona. starcza. Nie starcza jednak na wiele -
Rosjanin nigdy nie zapomina niespła- aby otrzymać zapłatę, należy zanieść
conych długów, a o zaległą płatność na ciężarówki określoną ilość ciężkich
upomina się jedynie raz. Dłużnik otrzy- koszy z owocami, a to często okazuje się
muje tzw. „ruski tydzień” na zdobycie ponad siły przeciętnego łachmaniarza.
zapłaty, a jeśli mu się nie uda, staje Harówka jest tym cięższa, że odbywa
się karmą dla krokodyli. Michajewa się pod lufami uzbrojonej po zęby ob-
rzadko można zastać w siedzibie na stawy bossa. Za zjedzenie soczystego,
Miami Beach, gdyż jego majątek i zna- gaszącego pragnienie owocu obrywa
czenie opiera się na dobrych układach
26
podział sił w miami
się batem. Mimo że „ekonomia” Tyrella przeświadczony, że jego ustami mówią
nie jest czymś wyjątkowym w Miami, tajemnicze istoty, przez co jakiekolwiek
właśnie na jego plantacjach najczęściej logiczne argumenty po prostu rozbijają
wybuchają bunty - zazwyczaj gdy się o jego fanatyczny upór. Starczy raz
zamroczony upałem, doprowadzony wejrzeć w jego wielkie, wytrzeszczone
do ostateczności pracownik, rzuca pod oczy, którymi podejrzliwie mierzy każ-
adresem pracodawcy grubsze słowo i dego rozmówcę, by wiedzieć, że ma się
widząc naraz wznoszącego ratanową do czynienia z szaleńcem. Jest to jed-
laskę strażnika, uprzedza jego atak. nak szaleniec sprytny i na tyle twardo
Zamieszki na plantacjach Tyrella nie stąpający po ziemi, żeby utrzymać
raz już rozprzestrzeniły się na całą pozycję bossa.
dzielnicę, a raz nawet rozwścieczony Flores to ciemnoskóry, przeraźliwie
tłum dotarł do śródmieścia. Inni bos- chudy człowiek z długą brodą i dre-
sowie uważają to za przejaw słabości, adlockami, wyglądem przypominający
a sam Tyrell będący człowiekiem ma- afrykańskiego szamana lub kapłana
łostkowym i zakompleksionym, uważa, voodoo. Jego ruchy są szybkie, ner-
że jedynym lekarstwem na problemy wowe i przy lada okazji podnosi głos,
jest utrzymywanie ostrej dyscypliny ciskając klątwy, albo powołując się
i przez to wyrobienie sobie renomy na mądrość pochodzącą od Czarnych
twardziela. Ten żałosny dupek jest Duchów. Jest przekonany o tym, że
najmniej szanowanym z bossów. Widać koniec świata nastąpił w dniu rozpoczę-
opinia przeniosła się z kręgów władzy cia wojny, a ziemia stała się czyśćcem,
na ulice i może z tego powodu ludzie tak na którym jemu, Floresowi, Bóg zlecił
często się buntują. W Miami pospólstwo wstępne karanie grzeszników. Czarne
szanuje tylko panów z jajami, choćby Duchy są mieszkańcami Neodżungli i
byli okrutnikami. przyszłymi władcami całego rodzaju
Tyrell zarabia na owocach - wielkie ludzkiego, a Flores to ich prorok, po-
tereny dawnej South Miami, odgruzo- korny sługa, wypełniający wolę Potęg
wane, wykarczowane i strzeżone przez gorliwie. Jak można się domyślać, Perez
ludzi z miotaczami ognia, to dziś jego i Flores są w życiu prywatnym i w
plantacje bananów, pomarańcz, mango interesach zajadłymi wrogami - dzieli
i kawy. Sady zajmują duży obszar, ich fanatyczne przywiązanie do religii,
ogrodzony drutem kolczastym i strze- jednak u każdego innej. Perez widzi
żony przez uzbrojonych strażników. we Floresie wcielonego diabła, ten zaś
Słyszałem, że poza sezonem dojrzewania nazywa adwersarza fałszywym pro-
chronią się w nich zbiegli niewolnicy i rokiem. Paradoksalnie, o ile gorliwość
wolni ludzie, którzy narobili sobie kłopo- Pereza, chociaż wynikająca z szaleń-
tów. Naprawdę trudno ich tam znaleźć, stwa, wydaje się autentyczna, to Flores
a niewyrośnięte owoce to zawsze lepsze prawdopodobnie udaje. Zresztą „udaje”
jedzenie niż nic. to złe słowo. Stwierdził, że religię da się
wykorzystać w interesach i tak zaan-
Padre Jorge Flores gażował się w realizację swojego planu,
że zaczął wierzyć w jego autentyczność.
Padre Jorge Flores to jedyny członek W czym może pomóc ten dziwacz-
Rady, z którym żaden z pozostałych ny kult Czarnych Duchów? Sprawa
bossów nie ma ochoty się spierać i to jest dosyć prosta - każdy niewolnik i
bynajmniej nie ze względu na otaczają- każdy pracownik musi przyjąć nową
cą go ponurą sławę. Flores jest bowiem religię. Ponieważ płace są dosyć dobre,
27
miami
a wyjątkowe zaangażowanie religijne Alexandro Juarez
nagradzane, ludzi przeważnie nie trze-
ba zmuszać siłą. Mieszkańcy Miami po- Alexandro Juarez, zwany Kondorem,
trzebują wierzyć w coś, co nie zawiodło, zasiada w radzie od zaledwie dwóch lat.
więc mamy tutaj kilkudziesięciu auten- Wprowadzenie go do grona najważniej-
tycznych czcicieli Czarnych Duchów i szych osób w mieście wywołało wiele
przynajmniej dwa razy tyle wierzących zaciekłych kłótni w Radzie, która nie
powierzchownie. Co ciekawe, Kościół życzy sobie nuworyszy. Poparcie Flo-
Czarnych Duchów nie czci Neodżungli - resa i Tyrella przeważyło jednak szalę
to byłoby niemile widziane; w pewnym i chcąc nie chcąc pozostali powitali
sensie ignoruje ją, jako materialną nowego „kolegę”, a co więcej, zaprze-
zasłonę duchowego świata. Wiesz co, nie stali torpedowania jego przedsięwzięć
wnikajmy w te dyrdymały. handlowych.
Niewolnicy i pracownicy mieszkają Juarez jest klasycznym przykładem
razem, by wzajemnie podsycać wiarę. magnata - w białej koszuli i takich
To jeden z warunków zatrudnienia. samych spodniach, z sygnetami na
Żyją w ruderach Financial District, palcach i złotym łańcuchem na odsłonię-
przy Bricknell Street, gdzie obecność tym, owłosionym torsie. Co ciekawe, zna
dżungli jest szczególnie widoczna. Przy- się na teoretycznej ekonomii, chociaż
godnego wędrowca odstraszy zapewne ma raptem trzydzieści pięć lat, i potrafi
ponure zawodzenie wypaczonych pieśni swoja wiedzę wykorzystać w praktyce.
religijnych, przypominające rytualne Można go czasami zobaczyć w Dzielnicy
śpiewy kultów Czarnego Lądu. Prze- Bogaczy, jak stojąc w cieniu ruin ze
wodnikami duchowymi są strażnicy i szklaneczką wina cierpliwie tłumaczy
słudzy padre Floresa. Zazwyczaj są nie coś swoim zarządcom, posługując się
znającymi angielskiego Murzynami lub literackim hiszpańskim. Juarez bardzo
Kreolami z Karaibów. To oni inicjują lubi rozmawiać z ludźmi wykształcony-
nabożne pieśni w intencji przyjścia mi i chociaż jest człowiekiem zajętym,
Czarnych Duchów. Przyjrzyj się kiedyś nie odmówi zaszczytu zaproszenia
najbardziej zaufanym ludziom Floresa jakiegoś speca na wieczorny koktajl.
- brodaci mężczyźni o surowych twa- Wprowadzenie Juareza do Rady było
rzach, odziani w workowate, barwne politycznym manewrem lobby mniej
szaty, wyglądają bardziej na szamanów znaczących bossów, którzy od kilku lat
niż speców od mokrej roboty. Ale boss obawiają się czystek i konsolidacji wła-
zatrudnia również normalnych zbirów, dzy w rękach najpotężniejszych. Raz
nie tak wielu jak inni, bo utrzymując dostawszy się do elit władzy, zgodnie
interes w ryzach za pomocą religii, nie z przewidywaniami Juarez okazał się
potrzebuje aż tylu zbrojnych. lojalnym sojusznikiem i cierniem w tył-
Dochody Floresa pochodzą z plantacji, ku Woodsa - przez złośliwy charakter i
na których uprawia się wszystkiego zainteresowanie rynkiem niewolników.
po trochu, przede wszystkim bawełnę. Woods oparł swój biznes na akcjach
Wystarczy, żeby zapewnić mu pozycję bandyckich grup łowców niewolników,
bossa, ale w pierwszej lidze ze swoim którzy łapią co popadnie, czasami
bogactwem nie jest. łamiąc przy tym prawo, podczas gdy
Kondor, choć również kilka takich grup
posiada, postawił na dobrowolny skup
żywca. Ustalił dobre ceny za oddanie
się w niewolę i choć zakrawało to na
28
podział sił w miami
głupotę, pomysł okazał się niezły (choć pirackiego pokładu trafiła na „salony”
nie genialny). Natychmiast pojawili się Miami i choć dzisiaj utrzymuje się z
u niego ojcowie wielodzietnych rodzin, transportu, nigdy nie odżegnywała się
gotowi sprzedać najmłodsze ze swych od przeszłości.
dzieci, kacykowie wolnych plemion Marynarze nazywają Mercedes
dzikusów, wierzyciele prowadzący Diablicą, gdyż jest surowa dla swoich
dłużników aresztowanych za długi. W załóg i spostrzeże każde uchybienie na
porównaniu z niewolnikami od handla- pokładzie. Nie da się jej okpić, jak byle
rzy, to chłopy silne i zdrowe jak konie. szczura lądowego. Kiedy ruga swych
Rynek zbytu Juarez również szybko kapitanów, samym wrzaskiem potrafi
odnalazł - zamiast czekać na pojawienie spłoszyć najtwardszych bywalców
się jamajskich czy kubańskich kupców tawern. Mimo to na siedmiu frachtow-
w Miami, otworzył swe przedstawiciel- cach, którym nadała nazwy grzechów
stwa w Kingston i Guantanamo. Ofertę głównych, nigdy nie brakuje pełnej
swą skierował również w stronę bossów obsady - ludzie morza szanują Diablicę
i bogatych mieszkańców Miami - i wła- i traktują ją jako jedną ze swoich, za co
śnie to wkurzyło Woodsa, bo okazało ta odpłaca im się godziwym zarobkiem
się, że za stosunkowo nieduże pieniądze i matczyną opieką, jeśli popadną w
można mieć posłusznego kierowcę, słu- zatargi z ludźmi innych bossów.
żącego albo nałożnicę pierwszego sortu, Frachtowce mogą transportować
o zupełnie innej mentalności. Co prawda, każdy towar, w tym i niewolników.
nie zanosi się, żeby pod względem ob- Pływają głównie do Nowego Jorku,
rotów Juarez kiedykolwiek podskoczył czasami do Teksasu. Szlaki do Wysp są
Woodsowi powyżej kolan, ale zapew- obsadzone przez drobnych ciułaczy, któ-
niam cię, że dzięki swoim dochodom rzy zbijają ceny, więc frachtowanie na
pozycję bossa ma zagwarantowaną. nich nie przynosi dużych zysków. Jed-
nak gdy nadchodzi sezon huraganów
Mercedes Dido albo na szlakach pojawiają się piraci,
Mercedes przyjmuje zlecenia przewie-
Mercedes Dido jest tęgą kobietą z buj- zienia „gorącego towaru”, których nie
nym biustem i niezwykle urodziwą twa- przyjąłby nikt inny. Liczy wówczas na
rzą. Zazwyczaj nosi barwne suknie w odwagę swoich załóg i siłę eskorty. I,
kwiaty i spina czarne włosy w wysoki oczywiście, na duży zysk.
kok, a na spotkaniach Rady roztacza Ze wszystkich członków Rady, Mer-
wokół siebie subtelny zapach perfum. cedes jest najbliżej zaprzyjaźniona z
Pojawia się tam zresztą zawsze jako Woodsem, z którym łączą ją interesy
pierwsza - jest to jeden z przejawów jej („Siedem Grzechów Głównych” dowozi
słynnej pedanterii. Mercedes to twarde transporty niewolników na Kubę i
babsko, bez sentymentów i poczucia Jamajkę”). Może przyjaźń to zbyt duże
humoru. Nie próbuje ukrywać swojego słowo, ale popierają się nawzajem i
parszywego charakteru - klnie strasz- krzywdy sobie nie zrobią. Jej najwięk-
liwie, wali pięścią w stół, kiedy chce szym wrogiem jest z kolei szef FIST-u,
podkreślić swoje zdanie, a kiedy ktoś Simon Eusebio, któremu marzy się
ją wyprowadzi z równowagi, wali go rozszerzenie działalności na transport
pierwszym przedmiotem, który nawinie morski, gdzie niezaprzeczalnie króluje
się jej w rękę. Kiedyś sporo pływała po flota Diablicy.
oceanie i od morskich zbirów nauczyła
się, jak postępować z ludźmi. Wprost z
29
miami
Pablo Gomes kumplem Gomeza stał się Alexandro
Juarez - człowiek na takim samym
Podobnie jak Alexandro Juarez, Pablo poziomie, z podobnym podejściem do
Gomes bardzo przypomina biznesmena życia. Pozostali członkowie rady śledzą
sprzed wojny. Mimo palącego słońca i rozwój jego imperium z rosnącą po-
parnego powietrza zawsze porusza się dejrzliwością i niechęcią, a na obradach
po Miami w czystym, dobrze skrojonym krytykują go za to, że chce być „z jed-
garniturze sportowym, pali wonne, ga- ną dupą na dziesięciu jarmarkach”. W
tunkowe cygara i z fantazją układa wło- gruncie rzeczy chodzi o to, że Pablo nie
sy. Jako jedyny spośród bossów Miami kupuje niewolników i pracują dla niego
dorobił się na interesach, które przed sami wolni ludzie. Nie wiem, czy wynika
wojną uszłyby za całkowicie legalne. to z przekonań, czy ze względów prak-
Po prawdzie jest też najmniej zamoż- tycznych, bo niewolnicy zawsze pracują
ny i swoją pozycję wypracował przede gorzej, niż ci, którym się płaci. Kilku
wszystkim eleganckim, prawdziwie „życzliwych” ostrzegło już Gomesa, że
wielkopańskim stylem bycia, którego czekają z niecierpliwością na odpowied-
tak zazdroszczą mu byli bandyci. ni moment, by podłożyć mu nogę.
Podstawową działką Gomesa jest Gomes pojawia się na spotkaniach
handel luksusowymi gamblami, w tym Rady tylko po to, by jakieś decyzje nie
przefiltrowaną i oczyszczoną z wszel- zapadały za jego plecami. Większość jej
kiego świństwa wodą dla bogaczy. W członków darzy go niechęcią, ale Pablo
klimacie Florydy zużywają jej bardzo stara się nie robić z nikogo śmiertelnego
dużo! Z pomocą zagranicznego speca wroga. Wciąż jeszcze jest na to zbyt
otworzył pomniejszą stację uzdatniania słaby. Boi się, by ktoś nie zarzucił mu
i za pośrednictwem tragarzy ciągną- szerzenia przedwojennych idei wolno-
cych wozy lub noszących plastikowe ściowych, lecz świadom jest tego, że
baniaki rozprowadza ją wśród zama- prędzej czy później i tak to nastąpi.
wiających. Oprócz tego posiada planta-
cję i niewielką hodowlę bydła.
Gomes jest człowiekiem obrotnym
i przedsiębiorczym, tak więc nie tra-
ci czasu na jałowe kłótnie w Radzie.
Wzorem przedwojennych biznesmenów
inwestuje w wiele różnych drobnych
przedsięwzięć, zarabiając w niewytłu-
maczalny dla innych sposób. Jedynym
30
31
miami
32
podział sił w miami
Czasem sobie myślę, że świat ma pe- porządku społecznego w Miami. Ha-
cha do geniuszy, przyjacielu. Przy- milton przekonał go o upadku USA i
pominają mi się biografie takich ludzi, przedstawił mu wizję Miami jako repu-
jak Aleksander Macedoński, Czyngis bliki kupieckiej, w której policja będzie
Chan, Hitler czy Napoleon, biografie stanowić niezależną siłę, zapewniającą
genialnych wodzów, którzy budowali jej równowagę.
świetne armie, wedle własnej wizji od- „Sieriozna!” zaśmiał się ponoć Rosja-
mieniali porządek społeczny i ruszali nin. „A ty będziesz szefem tego... nowego
na podbój imperiów. Po Apokalipsie Miami Vice, co?”
nowe czasy oczekują na nowych wo- Ale przyjął propozycję Hamiltona, a
dzów. temu spodobał się pomysł na nazwę.
Ned Hamilton idealnie pasuje do To oczywiście legenda i może jest w
tego obrazu. W ciągu raptem kilku dni niej trochę prawdy. Dziś ledwie garst-
skrzyknął prywatną armię i nadał ka ludzi domyśla się, jak paskudnym
płonącemu, stojącemu na krawędzi za- żartem jest nazwa miejskiej policji
głady Miami nowy porządek. Porządek Miami, ale nie ma nikogo, kto by poddał
zbrodniczy i oparty na nieprawości, ale w wątpliwość jej skuteczność. Nikogo.
stabilny i zawsze lepszy od wegetacji Hamilton to geniusz, mówiłem ci.
jaskiniowca. A potem zbudował sobie W ciągu pierwszych tygodni po woj-
imperium, które nazwał Miami Vice. nie w mieście panował zupełny chaos.
Pewien znajomy stalker pokazał mi Zrozpaczeni, przytłoczeni zagładą mia-
kiedyś stary, bardzo stary plakat fil- sta ludzie ściągali do Hamiltona, który
mowy, chyba jeszcze z ubiegłego wieku. wydawał się podówczas jedyną nadzie-
Na tle błękitnego nieba stoi smukły, ją. Milczało radio i telewizja, telefony
czarny samochód wyścigowy, a przed były głuche, siadł Internet, wszelkie
nim dwóch facetów w sportowych ma- władze się rozsypały. A Hamilton dzia-
rynarkach - biały przystojniak w ja- łał. Zbierał lekarstwa i tworzył punkty
snym garniturze i ciemnych okularach, medyczne, uruchamiał generatory,
wpatrzony w niewidoczne słońce, oraz oczyszczał ulice, z zaciekłością ścigał
stojący obok czarny z shotgunem, już szabrowników i gangi młodocianych
na pierwszy rzut oka kawał twardziela. przestępców. Ściągali do niego lekarze,
„Sonny Crocket i Ricardo Tubbs” - po- strażacy, inżynierowie, policjanci, żoł-
wiedział mój kumpel stalker. „Policjanci nierze, ochroniarze, a on przyjmował
z Miami. Miami Vice, taka ich mać!” wszystkich, którzy mogli mu się na coś
Tego dnia poznałem nową cechę przydać. Resztę zaopatrywał w koce,
Neda Hamiltona - ironię. Kumpel opo- żywność, leki i odsyłał na poszukiwa-
wiedział mi sporo o „Miami Vice” i jego nie nowego domu w bezpiecznych już
kryształowych bohaterach, twardych, dzielnicach.
acz prawych gliniarzach z wydziału Któż mógł się wtedy spodziewać, że
antynarkotykowego. Zażarcie walczący zamiast odbudowywać z gruzów Miami,
z przemytnikami i dealerami narkoty- Hamilton tworzy swe własne policyjne
ków Crocket i Tubbs ponoć podbili serca imperium?
całej Ameryki i połowy Europy, a serial Na swą kwaterę główną wybrał bu-
dotarł nawet do Rosji. Na zakończenie dynki Miami Dade Community College
dorzucił anegdotę o negocjacjach Hamil- oraz przyległy campus. Teren otoczyły
tona z rosyjskim gangsterem Borisem ogrodzenia z drutu kolczastego, a w
Michajewem, jednym z pierwszych, oknach pojawiły się worki z piaskiem
który przyjął jego propozycję nowego i stanowiska karabinów maszynowych.
33
miami
Tak właśnie wygląda ten teren dzisiaj Amerykanów i gangi zwykłych złodzie-
- obwarowany na wypadek niespodzie- jaszków, eskortują ważne transporty,
wanego ataku i dobrze zabezpieczony obsadzają posterunki i strategiczne bu-
przed intruzami. Miami Vice wzbudza dynki. Słyną z tępoty, kompletnego bra-
szacunek, ale również nienawiść. W ku poczucia humoru i bardzo krótkiej
oczach wielu ludzi jest organizacją cierpliwości. Jest to prawdziwe mięso
strzegącą niesprawiedliwego prawa i armatnie Miami Vice. Co roku gorącz-
wielu chciałoby położyć jej kres. ka błotna, śmiertelne ciosy Seminolów,
grup przemytniczych i zbuntowanych
MSS - Municipal mieszkańców zbierają wśród nich żni-
Security Service wo, ale na brak rekruta Miami Vice jak
dotąd nie narzeka. Wielu młodych ludzi
Wędrując po Miami, z pewnością nie stawia się w punktach werbunkowych,
raz napotkasz na ponurych facetów w chcąc zamienić długie, lecz szare i żmud-
jasnych koszulach bez rękawów, uzbro- ne życie na krótkie, lecz z bronią u pasa
jonych w pistolety, pałki i maczety, z i pryczą na piętrze byłego campusu.
których każdy ma na piersi obłą blachę
z wygrawerowanymi literami MSS. To Gregor Turner
funkcjonariusze Municipal Security Se-
rvice - Miejskiej Służby Bezpieczeństwa, Wszyscy zwracają się do niego po pro-
podstawowej formacji policyjnej Miami stu Turner. Dla odwiedzających miasto
Vice. Nazywamy ich „mesesmanami”, podróżnych jest jednym z najbardziej
choć mało kto rozumie ten dowcip. MSS znanych funkcjonariuszy MSS. Z proste-
zorganizowana jest na wzór dawnej po- go powodu: zawsze wzywa się go, gdy
licji, chociaż odżegnuje się od wszystkie- dochodzi do jakiegoś nieporozumienia
go co amerykańskie. Szeregowi funkcjo- albo zatargu związanego z prawem lub
nariusze mają swoich zwierzchników, ze zwyczajami. Młode lata Turner spę-
ci z kolei swojego zwierzchnika, który dził na włóczędze z grupą znajomków.
odpowiada tylko przed Hamiltonem. Razem zawędrowali na daleki zachód -
Nie używa się stopni wojskowych - do widzieli Vegas i walczyli z maszynami
szefów mesesmani mówią po prostu Molocha. Gdy prawie cała grupa została
„szefie”, zwykli pracownicy są funkcjo- wybita niemalże do nogi podczas na-
nariuszami. Oprócz nich MSS dorywczo padu gangersów, Turner zawędrował
zatrudnia tak zwanych ochotniczych na wschód i przez jakiś czas pracował
współpracowników. Każdy, kto wpisze jako kurier dla Wschód-Zachód. Podczas
się na listę współpracowników, może realizowania jednego ze zleceń zawitał
zostać powołany na pewien czas i bę- do Miami i miasto przypadło mu do gu-
dzie otrzymywał gamble tylko za ten stu. Kiedy sześć miesięcy później dostał
okres. Współpracownicy powoływani są kulkę, która nieusuwalnie utknęła mu
praktycznie tylko w czasie zamieszek w kręgosłupie, postanowił osiedlić się i
albo ataku na miasto. Każdy załatwia spędzić resztę życia w spokoju.
sobie uzbrojenie we własnym zakresie Ten łysiejący i wąsaty czterdziesto-
W całym Miami funkcjonariuszy latek jest raczej niski, ale szeroki w
MSS jest około dwustu pięćdziesięciu barach i umięśniony. Spory brzuszek i
- w pięcioosobowych pododdziałach spokojny, cichy głos sprawiają, że wyda-
patrolują dzielnice Miami, towarzyszą je się nieco podtatusiały. Turner to facet
poborcom haraczu, prowadzą obławy na niezwykle życzliwy i wyrozumiały. Zna
hiszpański i francuski, poznał również
zwyczaje Vegas i wschodniej części kon-
34
podział sił w miami
tynentu, będzie zatem cierpliwie tłuma- Michael „Arrowhead”
czył bohaterom prawa Miami. Postara Binks
się, żeby ich pierwsze przewinienie (o
ile będzie drobne) poszło w niepamięć. Arrowhead, podobnie jak kilkunastu
Jeśli członkowie drużyny wydadzą mu członków Strike Force, żyje w Down-
się sympatyczni, a szczególnie jeśli jest town, wśród średniozamożnej ludności
wśród nich człowiek z Vegas lub Nowo- Miami i nie chwali się przynależnością
jorczyk, zaprosi bohaterów do swojego do elitarnej grupy. Ten młody, bo dwu-
domu, gdzie ci spotkają uroczą żonę i dziestoletni blondyn jest znakomitym
trójkę dzieciaków. nożownikiem, specem od przeżycia w
dżungli i na bagnach. Chłopak nie jest
Strike Force szczególnie bystry, ale ma przynaj-
mniej tyle oleju w głowie, by nie trąbić
Strike Force to w przeciwieństwie do na lewo i prawo o SF. Zbyt wielu już wy-
MSS grupa nieliczna, ale zdecydowanie leciało na ulicę za podobne przechwałki.
lepiej wyszkolona i wyposażona. Wcią- Arrowhead mieszka w pozosta-
gnięcie drużyny MSS w pułapkę to łościach przedwojennej szkoły. Jego
rzecz dziecinnie prosta, ale stosowanie współlokatorami są dzieciaki, spośród
tych samych sztuczek wobec Strike których najstarszy ma bodajże osiem-
Force jest niewybaczalnym błędem. Ci naście lat. Wszyscy ślepo zapatrzeni
panowie to najemnicy, zabójcy, koman- w Binksa, uważają go za przywódcę,
dosi, słowem diabły wcielone. To ci, co a samych siebie za członków gangu.
widzą w ciemnościach, śpią na stojąco, Arrowheadowi schlebia szacunek, z
wchodzą na pionowe ściany, dławią ali- jakim go traktują - uwielbia się popisy-
gatory gilotynami i przed śniadaniem wać rzutami nożem albo pięściarskimi
zabijają przechodnia dla zaostrzenia sztuczkami - nie wyjawia im jednak
apetytu. swojej prawdziwej tożsamości. Gang
No dobra, z tym przechodniem to Michaela Binksa to złodziejaszki, ale
przesadziłem. Miami Vice toleruje ich postępki. Jest to
W skład Miami Vice wchodzi ledwie część zapłaty, którą Arrowhead otrzy-
jeden pluton Strike Force - kilkudzie- muje za swoją służbę, a zarazem rodzaj
sięciu speców od wszelkiego rodzaju zabezpieczenia. Binks, niezależnie co
walki, w tym saperzy, łącznościowcy, by twierdził, wydaje się przywiązany
włamywacze, snajperzy, technicy, a do swoich podopiecznych i pewnie nie
nawet żeglarze. Pluton SF wkraczają chciałby, żeby trafili do miejscowego
do akcji, gdy sytuacja przerasta „me- pierdla.
sesmanów” - przechwytuje i eliminuje
zwiadowcze komanda Seminoli i gru- Motorway Patrol
py wypadowe mutantów, pod osłoną
ciemności wkradają się na pokłady Motorway Patrol to trzecia znana
statków pirackich i urządzają rzezie formacja Miami Vice i, o dziwo, dość
załogi, odbijają porwanych magnatów popularna. Wiesz, to tacy przedwojen-
i sami porywają, kiedy sobie tego Rada ni komiksowi bohaterowie, twardziele
zażyczy. W przeciwieństwie do MSS, w zielonych mundurach, z opaskami
są raczej nieprzekupni. Lokalizacja ich wokół głów i hardych, obrośniętych
kwatery głównej objęta jest całkowitą gębach, nonszalancko trzymający
tajemnicą, a podczas akcji żołnierze SF M-16. Kiedy ulicami przejeżdża pluton
mają zawsze zamaskowane twarze. MP, ludzie wylegają na ulice i pozdra-
35
miami
wiają ich radośnie, kobiety rzucają im zbiegów. Usłyszysz historię o rozpasa-
kwiaty, a oni uśmiechają się szeroko i nych, wiecznie pijanych i naćpanych
przybierają jeszcze bardziej twardziel- żołdakach, którzy wymachują bronią
skie pozy. To są good guys, pozytywni i zmuszają ludzi do spełnienia ich naj-
bohaterowie. „Mesesmani” zbyt doku- dzikszych zachcianek. Usłyszałbyś, kto
czają ludziom, by być lubiani, a SF naprawdę broni nas przed złem.
służy tylko najważniejszym, tak więc
to MP skupia uśmiechy kobiet, podziw Motorhead
mężczyzn i marzenia małych chłopców.
Fakt, to rangerzy, których żywiołem Motorhead to knajpa leżąca przy drodze
są drogi i bezdroża Florydy. Jeśli kiedyś 27, za lotniskiem. Knajpa to właściwie
ich ujrzysz, najpewniej pomykać będą zbyt duże słowo - mam na myśli lokal
na motocyklach, jeepach, hummerach. otwierany okresowo, kiedy pojawiają
Znów pędzą do walki, pomyślisz. Tak, się goście, czyli mniej więcej trzy razy
to oni patrolują drogi na Florydzie na tydzień. Motorhead, przerobiona z
i oczyszczają je z band wszelakiego dawnych garaży i warsztatu samocho-
tałatajstwa, od mutantów po czer- dowego, należy do gościa, na którego
wonoskórych. To oni są kawalerią, wołają Kid. To dudziestoparolatek, rudy,
która przybywa z odsieczą oblężonym piegowaty, prawie bezzębny, z ciałem
wioskom i napadniętym karawanom, pokrytym plamami i krostami. Facet
osłania większe konwoje i zabezpiecza na co dzień jest farmerem, z zaangażo-
zasiedlone obszary bagien. To niełatwa waniem godnym lepszej sprawy próbuje
praca, trzeba przyznać, ale uwierz uprawiać gliniastą ziemię, mając do
mi - bohaterami są jedynie dla ludzi z pomocy tylko kobietę o podobnej uro-
Miami i to głównie przez to, że w mieście dzie. Traf chciał, że jego dom stoi koło
zazwyczaj ich nie ma. Zapytaj kogoś z przedwojennego zajazdu. Pewnego dnia
prowincji o MP, a dowiesz się prawdy... ludzie z Motorway Patrol rutynowo
Usłyszysz o tym, co wyczyniają bo- przejeżdżali przez okolicę i stwierdzili,
haterowie w czasie wolnym. O mękach że knajpkę można by odnowić i uru-
wsi i osad, w których siedzą dłużej niż chomić na nowo. Kid został mianowany
tydzień, o zgwałconych dziewczynach i karczmarzem.
pobitych mężczyznach, o domostwach Co by nie mówić o ludziach z MP, o
palonych pod pretekstem ukrywania
Człowiek powinien słuchać żony i to zawsze. Moja stara zwykła mówić, że jak na pustyni będzie jedno
jedyne gówno, to właśnie ja ollow0łem, klepałem ją po plecach i dziękowałem za wiarę w męża.
Nie dalej jak rok temu wracałem pustym truckiem z Tampa do Miami, gdy ni z tego ni z owego nawalił
mi gaźnik. Wymieniono mi go w przydrożnej bazie, ale reszta konwoju z eskortą pojechała już dalej. Nie
chciałem czekać w nieskończoność na kolejny konwój, tak więc ruszyłem dalej, sam i to jeszcze skrótem.
Prosto na spotkanie mojego gówna pośrodku pustyni.
Nie pamiętam, jak się nazywała ta dziura, gdzie mnie zatrzymano. Patrzę, a tu zasieki z drutu kol-
czastego i kilku smutnych kolesi z M16, jeden z przewiązanym ramieniem. Patrzę na mundury i aż mi
się zimno zrobiło. Motorway Patrol, a za nimi w tle dopala się kilka chat, z szopy dobiegają wrzaski i
krzyki, ktoś woła pomocy, ktoś strzela.... Wybałuszam gały, chcę cofać, a sierżant tych zbójów podchodzi
i mówi: „A ty dokąd, fistaszek? Nigdzie się nie wybierasz, koledzy w mundurach mają dla ciebie fuchę.
Co, nie podoba się? To chcesz wracać pieszo do Miami?”
Wolałem fuchę, choć gdybym wiedział, pewno wolałbym pieszo drałować. Kazali mi ładować truposzy
i wywozić ich na bagna. Postrzelani, zwęgleni, zmasakrowani... Ponoć czerwonoskórzy rebelianci, taka
ich mać, jak mnie jeden sierżant oświecił, ale ja tam na kolorach to się jeszcze wyznaję. Gówno czerwo-
noskórzy. Kobiet, które gwałcili podczas mojej fuchy, nie widziałem, ale darły się po angielsku.
W końcu pozwolili mi wyjechać, ale jeszcze przez tydzień nie mogłem po tym wszystkim zasnąć.
Pewnie już nigdy nie zapomnę tego dnia, psia mać. Słuchaj swej żony, dobrze ci radzę.
36
podział sił w miami
swoje potrafią zadbać. Bezproblemowo Los Vampyros
płacą za wypity alkohol i żarcie, posta-
rali się o dobre meble, a nawet pianino, W ramach MV funkcjonuje jeszcze jed-
na którym oczywiście nikt nie potrafi na, czwarta formacja, znacznie bardziej
zagrać. Chociaż Kid dostanie czasem złowieszcza od SF, MP i MSS razem
kuksaniec i czasami ktoś potraktuje wziętych. To przerażający twór, który
go grubszym słowem, nie ma powodów założył i rozwinął syn Neda Hamilto-
do narzekań. Knajpa przynosi zyski, a na, Andrew, kiedy przejął władzę nad
znajomości z Miami Vice przydały się siłami porządkowymi. Formacja nie
raz czy dwa i uczyniły zeń miejscowe- ma oficjalnej nazwy, ale ludzie zwykli
go ważniaka. Niezadowoleni mogą być nazywać ich Los Vampyros - Wampiry.
jedynie podróżni. To miejsce należy Zawsze, gdy usłyszysz tę nazwę,
do Motorway Patrol i obcy są bardzo będzie wysyczana jadowitym, pełnym
niemile widziani, chyba, że zaprosi ich nienawiści głosem, gdyż ludzie boją się
ktoś z Miami Vice. Kid lojalnie ostrze- jej w równym stopniu, co jej nie znoszą.
ga wszystkich obcych, że nie powinni To siatka szpiegowska, przy pomocy
zatrzymywać się w Motorhead, bo zwy- której Andrew Hamilton dowiaduje się,
czajnie dostaną po mordach i wylecą co w błocie piszczy i poznaje nastroje
za drzwi. Czasami ostrzeżenie działa, a ludności, a kiedy trzeba, stara się je
czasami tylko prowokuje. zmienić. Oficjalnym celem, dla którego
powołano Los Vampyros, było wyłapy-
wanie elementów wywrotowych i Rada
37
miami
skwapliwie wyraziła nań zgodę, gdyż kubańskie faktorie i ambasadę Little
niepokoje wśród ludności, czy bunty Britain. Mówi się nawet, że Hamilton
na plantacjach niekorzystnie wpływa- dobrze wie, co się dzieje w Nowym
ły na interesy jej członków. Rada nie Jorku i w Federacji Appalachów, ale
wiedziała, że Los Vampyros są bronią tego potwierdzić nie umiem. Na pewno
wymierzoną również przeciw niej. W natomiast Hamilton junior zamienił
tajemnicy siatka Hamiltona sięgnęła dzieło swego ojca ze skutecznej siły po-
znacznie dalej i wkrótce jego agenci rządkowej w formację na dobrą sprawę
zaczęli pozyskiwać informatorów nie kontrolującą całe miasto.
tylko w Błocie, ale i na piętrach Wie- Wierz mi, całe miasto.
żowców.
Zaledwie kilka lat działalności Jose Sanchez
Wampirów zamieniło Miami w miejsce,
gdzie rodziny przyglądają się sobie Mały Jose Sanachez jest sierotą, ale
nieufnie, a ludzie wolą nie podejmować mimo to może się czuć szczęściarzem.
poważniejszych tematów w rozmowie. Natura wyposażyła go w zdrowe ciało,
Wszystko bowiem może stać się pod- sympatyczną twarzyczkę i spryt nie-
stawą donosu - zarówno niezgodny z zwykły jak na trzynastolatka, a Los
prawem czyn, jak słowo znieważające Vampyros starają się, by nie umarł z
jednego z bossów - a w zamian za swój głodu, a nawet dostał od czasu do czasu
raport fartowny kapuś dostaje przecież coś słodkiego. Mały Sanchez zajmuje
kilkanaście gambli wynagrodzenia. się oprowadzaniem obcych po mieście.
Takie właśnie „raporty” pomogły Mia- Jako chłopaczek rezolutny i faktycznie
mi Vice wyeliminować pewien odłam zaznajomiony z Miami bez problemu
Abolicjonistów, kubańskich szpiegów znajduje zatrudnienie, tym bardziej,
i wielu przestępców, winnych choćby że za całodniowe towarzyszenie w
ukrywania mutantów, nie płaceniu charakterze przewodnika chce tylko
haraczu czy sprzyjaniu Amerykanom. coś do jedzenia, albo jakiś tandetny
Doprowadziły również do uwięzienia, gambel w rodzaju nakręcanego robota.
zesłania na tortury czy sprzedania w Prowadzeni przez niego ludzie nie zdają
niewolę wielu niewinnych ludzi, na któ- sobie jednak sprawy, że kiedy dzień
rych zawistny sąsiad-informator złożył się skończy, Jose pobiegnie do swojego
fałszywy donos. Hamilton doprowadził kontaktu z Los Vampyros - starego
zatem do powstania zastraszonego, po- Meksa z siwymi wąsami - i opowie, z
tulnego społeczeństwa, które nie dość, kim się spotykali cudzoziemcy i o czym
że z trudem wiązało koniec z końcem, rozmawiali. Mały kapuś ma świetny
to jeszcze żyło ciągłym strachem przed słuch i nawet jeśli zostawi się go na
donosem i uwięzieniem. zewnątrz budynku, potrafi wspiąć się
Agenci i informatorzy Los Vampyros po rynnie i gzymsach i nadstawić ucha
dotarli już wszędzie w mieście i poza przy oknie. Jest przy tym na tyle cwa-
nim, a ich meldunki zamieniły Ha- ny, że jeśli ktoś go złapie na gorącym
miltona w najlepiej poinformowanego uczynku, zawsze potrafi znaleźć dobre
człowieka w Miami. Szef Miami Vice wytłumaczenie, zrobić słodką minę i
ma swych ludzi na giełdzie Airport i w zbagatelizować sprawę.
Port of Miami, jego szpiedzy działają w
obstawie wszystkich bossów, wchodzą
do załóg statków i grup kierowców FIST-
-u, bacznie śledzą jamajskie kartele,
38
39
miami
Coastal Guard tych biedaków na starych kutrach ry-
backich, tratwach i żaglówkach, a gdy ci
W błogich czasach przed wojną zada- nie wykazali chęci do „przegrupowania
niem Straży Przybrzeżnej była walka się i udania w spokoju na obszar zastęp-
z dwiema plagami, które groziły Miami czego lądowania”, zapewne oddał strzał
- nielegalnymi imigrantami z Kuby oraz ostrzegawczy. I któryś z uzbrojonych
przemytem narkotyków. Tak, wiem, Kubańczyków nie do końca zrozumiał
że dziś w mieście hiszpański dawno ów sygnał.
już wyparł angielski, a o marihuanę Nie wiemy, jak było i pewnie nigdy
łatwiej niż o chleb. Wcale nie oznacza się już nie dowiemy, ale tej nocy mo-
to, że Coastal Guard spaprała sprawę rze stanęło w płomieniach. Owładnięci
- po prostu po apokalipsie zmienił się rozpaczliwym szałem Amerykanie
profil jej działania - zostali czarnymi pruli z karabinów maszynowych i
charakterami. broni krótkiej do uchodźców, a ich
To nie do końca była ich wina. Całe kutry patrolowe taranowały kruche,
Stany Zjednoczone ogarnęła panika i przeładowane ludźmi stateczki. Łodzie
w kwaterze głównej policji zabrakło wsparły helikoptery, a do masakry
opanowania, by właściwie odczytać dołączyło nawet kilka jednostek US
chaotyczne raporty CPSS. Nie dziwię Navy, które wyszły z portu wojennego
się. Na Florydę zewsząd waliły rakiety, Jacksonville na moment przed tym,
noc stała się dniem, a nad Kubą kwitły nim kilka zabłąkanych rakiet zamie-
grzybki atomowe, nie było prezydenta, niło port w stertę dymiących zgliszcz.
łączności, ani nadziei. Nie spanikował- Wieści o masakrze szybko dostały się
byś na widok monitora radaru, zalane- na ląd - nawet najdokładniejsze radary
go setkami drobnych punkcików? CPSS nie były przecież w stanie wychwycić
nie miał wątpliwości. wszystkich rozbitków - a wtedy w Little
„Dyrektywa Alfa Gamma 16/4. Sto- Havana zawrzało. Rozwścieczeni losem,
pień tajności 6. Inwazja ludności Kuby, który spotkał ich rodaków i oszoło-
wywołana bezpośrednim zagrożeniem mieni zniszczeniem miasta Latynosi
nuklearnym. Zagrożenie militarne zni- naraz znaleźli sposób na ulżenie swej
kome, lecz przy obecnym stanie miasta frustracji. Nie namyślając się wiele,
przewidziane ogromne problemy z porwali za kije baseballowe, maczety,
rozmieszczeniem, aprowizacją i opieką noże sprężynowe, rewolwery, shotguny
medyczną. Powstrzymać do czasu wy- i wyszli na płonące ulice, by zemścić się
jaśnienia sytuacji lub przekierować w na tych cholernych gringos. Czyli na
inne, bezpieczniejsze rejony” nas, przyjacielu
Nie, nie mam pojęcia, czy takie słowa Gdyby nie zdecydowanie Hamiltona i
padły, ale w sumie czemu nie? Do czasu, szybkość reakcji bossów mafijnych, po
gdy Hamilton i jego chłopaki wysadzili Miami nie zostałaby nawet kamień na
centralę CPSS w powietrze, głupia bla- kamieniu. Szef Miami Vice wyszukał
szanka zdążyła wydać setki bezsen- oficera Coastal Guard, który wykazał
sownych rozkazów. „Powstrzymać lub się najmniejszym brakiem skrupułów
przekierować” armię zrozpaczonych, wobec wykonywania rozkazów i prze-
odwodnionych i chorych rozbitków, kazał mu dowództwo nad flotyllą, a
którzy właśnie utracili swą ojczyznę, właściwie już wówczas nad resztkami
można tylko na papierze. Najwidocz- flotylli. Świeżo upieczony dowódca,
niej któryś z dowódców naprawdę tak komandor Frank Austin, przystąpił
myślał. Pewno okrzyczał przez głośniki do zadania z entuzjazmem i w ciągu
paru miesięcy Coastal Guard została
40
podział sił w miami
zreorganizowana. W jej skład weszło zniszczyć gniazdo pirackie.
kilkanaście szybkich łodzi patrolowych Tyle informacji z foldera dla tury-
różnych typów, trzy duże patrolowce stów.
policyjne oraz zdezelowany niszczyciel Coastal Guard to banda morskich
US Navy, przechrzczony przez Austina zbójów, jeszcze gorsza od Miami Vice,
na „Stockton”. Ten świat jest pełen pie- bo skorumpowana ponad wszelkie gra-
przonych dowcipnisiów, zauważyłeś? nice. Ech, nawet nie chce mi się mówić
Austin, który kazał nazywać się o tym, co ci ludzie wyprawiają. Wynik
admirałem, wcale nie sprzeciwiał się no- rewizji ładowni czy kontroli papierów
wemu porządkowi, narzuconemu przez zależy tylko i wyłącznie od wysokości
Hamiltona, i dość gorliwie wypełniał przygotowanej przez szypra łapówki, a
jego wytyczne. Zginął jeszcze przed zawczasu wręczony podarunek potrafi
Dniem Spalenia Flagi - jego kuter nie skutecznie zmienić trasę łodzi patrolo-
wrócił z rejsu patrolowego. Wyglądało wej, tak by przypadkiem nie spłoszyć
to na wypadek, lecz najprawdopodobniej przemytników próbujących przedostać
było sabotażem grupki młodszych ofi- się z ładunkiem do Nowego Jorku. W
cerów, którzy już domyślili się natury kwestii ścigania piratów Coastal Gu-
przemian w mieście. W każdym razie ard w istocie wykazuje się ogromnym
z takiego założenia wyszedł następca zapałem, niemniej nie zapomnij o tym,
Austina, komandor Matthew MacMorn że piraci raczej nie myślą o wręczaniu
zwany Końskim Ryjem, oczyszczając łapówek. Coastal Guard dowiaduje się
swą kadrę z ludzi, którzy lubią nieza- o nowym, krwiożerczym i okrutnym
leżnie myśleć. piracie jako pierwsza i zaraz pcha kilka
Jednostki dawnej Straży Przybrzeż- jednostek w pościg, by wyeliminować
nej, dozbrojone po dotarciu do ruin nową groźbę dla bezpiecznej żeglugi i
portu wojennego Jacksonville, podlegają zdrowej konkurencji - tym bardziej, że
Hamiltonowi - podobnie jak Miami Vice. fartownemu kapitanowi okrętu wojen-
Zadaniem okrętów MacMorna jest pa- nego przysługuje pryzowe w wysokości
trolowanie wód wokół Miami, pobieranie 10% wartości ładunku, a 15% idzie do
opłat od jednostek wchodzących do por- podziału między załogę. Koński Ryj
tu, a także poszukiwanie piratów, prze- kładzie łapę na bodajże 20%... Wygląda
mytników oraz spryciarzy, którzy nie na to, że znowu zaczynam podawać
mają ochoty na płacenie za korzystanie oficjalne informacje Rady Miasta...
z kei Port of Miami. Prawo morskie jest Oczywiście, wiele lat już minęło,
surowe, przyjacielu - przeprowadzenie odkąd pokłady kutrów patrolowych
wyładunku poza Miami jest nielegalne lśniły czystością, a burty błyszczały
i jednostki Coastal Guard mają prawo świeżą farbą. Palące słońce, słona woda i
zarekwirować statek dopuszczający się tropikalne deszcze dawno już zamieniły
takiego wykroczenia. Okręty Straży warstwy farby w pokłady rdzy, a ka-
mogą również zatrzymywać napotkane dłuby noszą ślady wielu walk ze sztor-
statki na pełnym morzu, by zrewido- mami i uzbrojonymi w broń maszynową
wać ich ładunek oraz sprawdzić, czy przeciwnikami. Choć dokerzy w Port of
uiściły wszystkie należne opłaty. Nie- Miami wypruwają sobie żyły, próbując
kiedy Rada zezwala któremuś z bossów jakoś wzmocnić konstrukcję steranych
na wynajęcie jednostek Coastal Guard kutrów, większość z nich przypomina
do eskortowania szczególnie ważnego już połatane, pospawane wiadra. Ich
ładunku, zdarza się też, że eskadry motory to też kupa nieszczęścia - czasy,
floty wojennej Miami wyprawiają się gdy chyżo cięły fale dawno już należą do
przeszłości. W chwili obecnej najszybsze
41
miami
z nich ledwie przekraczają 20 węzłów. cierpliwie na koniec całej zawieruchy.
Coastal Guard musi się liczyć z top- Szczęśliwym trafem zamieszki
niejącymi zapasami ropy do silników ominęły przedmieścia Miami, gdzie
okrętowych. Z wolna kończą się też znajdowała się większość baz zaopa-
części zamienne - mechanicy okrętowi trzeniowych, podziemnych garaży
są już zmuszeni rozbierać starsze okrę- i magazynów grup przewozowych.
ty na części. CG coraz częściej zaczyna Oblężeni w swych bazach kierowcy,
wykorzystywać żaglowce i galery. Co wraz z mechanikami, magazynierami
ciekawe, sprawdzają się one bardzo i przygodnymi towarzyszami niedoli
dobrze. byli dobrze przygotowani do odparcia
ataków szabrowników, mutantów czy
FIST zdemoralizowanej policji. Napastników
witały koktajle Mołotowa, ogień z
W całym mieście kierowcy wielkich shotgunów, obrzynów i pistoletów, a w
ciężarówek najszybciej pokonali oszo- ostateczności noże, łomy i lewarki, bez
łomienie i rozpacz po katastrofie i to których prawdziwy „tirowiec” nigdy
wcale nie przez to, że byli twardymi, nie wypuszczał się na szlak. Przetrwać
zahartowanymi facetami z piekła ame- pomogły również CB-radia - bazy utrzy-
rykańskich autostrad międzystano- mywały ze sobą kontakt, wzajemnie
wych. Wielu z nich było niepozornymi ostrzegając się o kolejnych atakach
facetami w okularach lub brzuchatymi lub podtrzymując na duchu. Obrońcy
wąsaczami z Południa, żadni z nich niektórych z nich nie wytrzymali presji
bohaterowie. Choć to dziwne, uratowała oblężenia - pchnięci rozpaczą uciekali ze
ich świadomość tego, że są tu samotnie. stanowisk, poddawali się atakującym,
Większość była spoza Florydy, z dala od czasem dołączali do band grasantów
rodzin i domów, tak więc w poszukiwa- lub nawet popełniali samobójstwa.
niu towarzyszy niedoli jeden po drugim Były to jednak pojedyncze przypadki i
ściągali do baz przeładunkowych. Tam gdy Hamilton w końcu doprowadził do
się barykadowali przed szalejącą na wstrzymania ognia, kierowcy i obsługa
zewnątrz zawieruchą, wystraszeni i baz przeładunkowych wyszli spod ziemi
zdezorientowani, ale wciąż nie zdemo- jako zwarte i zahartowane w walce
ralizowani. Wokół szalały pożary, waliły grupy. Przetrwali wojnę jako jedyna
się domy, świstały kule, a oni czekali
Czy mamy coś na Eusebia? Och, senior Hamilton, pracujemy nad tym od dłuższego czasu, mieliśmy na-
wet kilku agentów blisko jego zarządu, ale odesłał ich wszystkich, senior. Wszystkich. Jeden poszedł do
Titusville, inny do Tampy, jeszcze jeden... Odesłał ich, jakby wiedział, że to nasi, senior.
Gdybym wiedział, że to niemożliwe, zacząłbym się zastanawiać, czy on przypadkiem jakiejś wtyki u
nas nie ma.
Si, senior. Przepraszam.
Osobiście uważam, że Eusebio może mieć jakieś kontakty z Amerykanami lub Nowym Jorkiem. Skoro
jego ciężarówki docierają do Federacji Appalachów, to czemu nie miałyby dotrzeć trochę dalej? Zresztą,
jeśli Eusebio naprawdę coś knuje, mógłby się spotkać z wysłannikami Big Apple tam, w Appalachach.
A Amerykanie, no... Eusebio wciąż hołduje tym przedwojennym zasadom, chce mieć równość, sowite
wynagrodzenie, 10-godzinny dzień pracy, diety dla kierowców i tak dalej. Sam pan wie, senior, do czego
to prowadzi. Ludzie coraz niechętnej pracują na plantacjach, chcą podwyżek, a w Błocie już się głośno
mówi o zdziercach-plantatorach. Amerykanom to pasuje i tylko dorzucają nowe argumenty do dyskusji!
Jestem przekonany, że jeśli w tym roku znowu dojdzie do buntu, to będzie on jeszcze gwałtowniejszy
niż poprzedni.
Koniecznie musimy zdobyć coś na Eusebia, rozumiem, ale wie pan, senior, jak ciężko się do niego
dostać? Nie wiemy, gdzie sypia, gdzie przebywa w ciągu dnia, gdzie jest jego centrala, a jeden z naszych
agentów nawet uważa, że ma przynajmniej jednego sobowtóra. Jak tak dalej pójdzie, ten cholerny „fi-
staszek” rozbije nam cały system!
42
podział sił w miami
organizacja i jako jedyna mieli się po- organizacja przewozowa, nazwana FIST
stawić Hamiltonowi. I w tym momencie na pamiątkę związku zawodowego, na
wracamy do FIST-u. stałe dołączyła do układu sił w mieście.
Obroną jednej z baz dowodził niejako Eusebio sprawnie przeorganizował
Simon Eusebio, latynoskiego pochodze- firmę, na stanowiska kierownicze po-
nia młody prawnik związku zawodo- wołując takich jak on sam - młodych,
wego. Chłopak miał sporą charyzmę gniewnych i pozbawionych skrupułów
i niezły talent organizacyjny - od po- - po czym nawiązał kontakty z wszyst-
czątku oblężenia utrzymywał kontakt kimi bossami Miami, a także ze stalke-
z innymi bazami, ściągał do siebie inne, rami i kupcami spoza Florydy. I tak
rozproszone grupy, a nawet prowadził firma zaczęła się rozrastać, by w końcu
odważne kontrataki. Od przywódców ogarnąć cały stan i sięgnąć dalej. Kilku
innych punktów oporu odróżniało go z bossów próbowało również stworzyć
jedno - wizja. Eusebio nie skupiał się tabory przewozowe, ale Eusebio szybko
na jutrze, ale sięgał myślą dalej, ku i sprawnie wydusił konkurencję.
chwilom, kiedy ucichną strzały i trzeba Powiem ci jedno - ten facet odwa-
będzie rzeczywistość uporządkować. Za- lił kawał dobrej roboty. Czegoś tam
pewne dlatego właśnie skontaktował się nauczył się przed wojną o naturze
z kilkoma bossami grup przestępczych. ludzkiej i wciąż o tym pamięta. Jego
Był prawnikiem związku zawodo- kierowcy, mechanicy, magazynierzy,
wego przewoźników, a na transport ochroniarze czy sprzedawcy są dobrze
zawsze jest popyt. Być może przed opłacanymi, zadowolonymi z życia
wojną tropił jakieś konszachty firm ludźmi, a takich to dzisiaj w Miami
przewozowych z mafią? Kto wie? W ze świecą szukać. Eusebio wymaga od
każdym razie, owe kontakty wyszły nich dużo, ale wynagradza sowicie i
mu na dobre. Szybko się dowiedział, co nie traktuje jak niewolników. Za jego
planuje Hamilton i wyszedł z własną inicjatywą oczyszczono i przywrócono
propozycją. do stanu używalności główne ulice
Postanowił utworzyć wielką firmę Miami oraz część autostrad wewnątrz-
handlowo-przewozową, całkowicie nieza- stanowcyh, on też założył i wyposażył
leżną od Miami Vice i wielkich bossów, leżące wzdłuż nich posterunki, gdzie
lecz mającą wpływ na losy miasta. jego własna służba ochrony, Transit
Chciał, by jego ciężarówki obsługiwały Security, dzieli się obowiązkami z MP.
interesy największych rodzin Miami Bazy FIST-u i lokalne rynki na terenie
i docierały daleko, aż do granic Flo- całej Florydy są dobrze zarządzane,
rydy, nawiązując handel z lokalnymi wyposażone i ochraniane, a konwoje
społecznościami. Magazyny, bronione ciężarówek docierają już do Federacji
przez ludzi Eusebio pełne były towaru, Appalachów. Organizacja ma dobre
w garażach stały dziesiątki ciężarówek, układy ze stalkerami, umiejętnie wła-
w ich zapleczach leżały stosy części zi w tyłek Brytolom, by skupywać od
zamiennych, zaś baz broniło kilkuset nich ropę po jak najniższych cenach, a
zdeterminowanych, doświadczonych w miejscowi bossowie oraz Kubańczycy i
walce i nieźle uzbrojonych ludzi, którzy Jamajczycy z ochotą korzystają z jego
chcieli jakiejś gwarancji jutra. Bogactwo usług.
baz przeładunkowych kusiło niejedne- Spokój jednak długo nie potrwa.
go, lecz nikt nie odważył się wystąpić Mówi się bowiem o tym, że Eusebio
przeciwko takiej sile. Eusebio został marzy również o flocie handlowo-trans-
oficjalnie poparty przez Hamiltona, a portowej, która mogłaby rozszerzyć
43
miami
działalność FIST-u na morza. Nie sądzę, wydatków publicznych. Finansowanie
by bossom się to spodobało, ale to już wydatków publicznych... Wymień jedną
chyba nie mój interes. rzecz, którą Rada finansuje dla ludno-
ści. Bieżąca woda? Opieka medyczna?
Urzędnicy miejscy Dach nad głową? Dwa posiłki dziennie?
Bez jaj!!
Urzędnicy, uff... Jakoś mi to słowo przez Cały haracz - gamble zdzierane
gardło przejść nie chce, kiedy sobie w owocach, tytoniu, mięsie, żywicy,
pomyślę o tych kolesiach. Nazywanie wyrobach z drewna i wikliny, opium,
ich „urzędnikami” ma mniej więcej tyle wykopanych bądź kupionych przedmio-
sensu, co zwanie tej bandy krwiopijców tach sprzed wojny, a nawet żywotnych
bez krzty sumienia „Radą Miejską”, a organach czy najmłodszych członkach
gangsterów Hamiltona „policją”. No ale rodziny - wszystko idzie na zakup
cóż, nie czepiajmy się słów. Słowa są sprzętu dla Miami Vice i Coastal Guard,
dobre, a jedynie rzeczywistość na opak. by tylko bossowie dalej mogli prowadzić
Tylko nie skojarz hasła „urzędnik” z swe interesy w spokoju. Nie przewalają
postaciami z komiksów, przyjacielu. To ci się flaki z wściekłości?
nie są niepozorne człeczyny w szarych Biuro Głównego Poborcy mieści się
garniturkach, przykute do biurek i na najniższych piętrach Dade County
maszyn do pisania. To nie ten świat Courthouse, tam też gnieżdżą się jego
- w Miami garnitury nawet bossowie najwyżsi rangą pomagierzy i umiesz-
rzadko noszą, blaty biurek dawno za- czono kartoteki wszystkich rodzin
mieniono na ściany lepianek, a niepo- Miami. Rodzin, a jakże. Utrzymywanie
zornego człeczynę dzieciaki wdeptają ewidencji wszystkich obywateli miasta
w błoto. Urzędnik w Miami to człowiek to nierealne zadanie, nie przy tak dużej
o twardych pięściach, ostrym głosie i śmiertelności, ilości narodzin i przy
spojrzeniu, które odbiera chęć do dys- wciąż dużym napływie imigrantów,
kusji. No, oprócz tego musi go cechować znacznie łatwiej jest zatem rejestrować
całkowity brak skrupułów - na stano- rodziny i naliczać haracz w stosunku
wisku państwowym litość to pierwszy do jej liczebności. Jeśli zdecydujesz się
krok do bezrobocia, przyjacielu. na życie w samotności, przyjacielu,
Naprawdę ważnych urzędników jest unikniesz płacenia haraczu, ale... Nie
tu raptem kilku, a największym sukin- polecam. Mimo to nie polecam. W tym
synem spośród nich jest zawsze Główny cholernym mieście rodzina to naprawdę
Poborca Podatkowy. Na głowie tego jedyne, co masz.
faceta i armii jego pomagierów, równie A wszystko to, co miałeś, pójdzie do
bezdusznych jak sam zwierzchnik, jest skarbców Rady. Przyjrzyj się kiedyś
ściąganie z ludności haraczu, obłudnie starym biurowcom przy South Miami
zwanego City Tax - Podatkiem Miej- Avenue, przyjacielu, tym naprzeciw
skim. Tak, zasadziliśmy się kilka razy Dade County Courthouse. Nigdy się nie
na tych skubańców i postrzelaliśmy dziwiłeś, co tam robi tylu ochroniarzy?
im furgonetki, przyznaję się bez bicia. To tam przechowują wszystko, co da się
Za co? Wiesz, jak brzmi uproszczona upchnąć pod dachem. Gdzie jest reszta
definicja podatku? Jest to przymusowe łupów - po prostu nie wiem.
świadczenie, nakładane z mocy prawa Wiem natomiast o innych sposobach
przez państwo na obywateli, które jest bogacenia się Rady. Gamble napływają
głównym źródłem dochodów budżetu na South Miami z różnych stron mia-
państwa i gwarantuje finansowanie sta, a o to dbają już kolejne urzędasy.
44
podział sił w miami
Ogromnym Port of Miami zarządza Jeśli będą dobrze wypełniać swe obo-
Komendant Portu, który pobiera opła- wiązki, to Rada łaskawie przymknie
ty za cumowanie oraz przeprowadza oko na to, że sami zdołali się świetnie
remonty. Wynajmowanie przestrzeni obłowić. W końcu bossowie robią dokład-
magazynowej to z kolei działka Głów- nie to samo.
nego Magazyniera - nie mam pojęcia,
ile statków codziennie przybija do keji Gangi Miami
Port of Miami i chyba nawet nie chcę
wiedzieć, ile gambli Rada zarabia na Gangi w Miami? Bandy identycznie
tym interesie na czysto. poubieranych młokosów z kastetami?
Dlaczego na czysto? Myślisz, że Nie, czegoś takiego tu nie ma, przynaj-
bossowie muszą za cokolwiek płacić? mniej nie w dużej skali. Miami Vice
Magazyny mają własne, miejsca przy nigdy by na to nie pozwoliła, szyb-
keji również, a ich gamble idą jedynie ciorem wyłapaliby co butniejszych i
na części zamienne do statków. Lub jako opchnęli Jamajcom na plantacje kawy.
premia motywacyjna dla robotników. Po problemach, jakie mieli dwa lata
Boss płaci tylko za miejsce na Air- temu z tłumem wkurzonych Haitańców,
porcie. To największa giełda Miami, który skandował o wyższe płace przed
ulokowana na płycie dawnego lotniska jednym z Wieżowców, a potem urządził
międzynarodowego i tam spotkać moż- lincz paru co obrotniejszych właścicieli
na kupców ze wszystkich stron świata... plantacji, drugi raz nie pozwolą zgroma-
No, może przesadziłem. W poszukiwaniu dzić się grupie większej niż pięć osób.
transakcji swego życia przybywają tam Miami Vice ma nawet takie przysłowie:
handlarze z całej Florydy, jak i spoza „gdzie dwóch lub trzech zbiera się w
niej, tak więc trudno, by zabrakło tam imię Jezusa, tam my jesteśmy”. Stary,
bossów z Miami. Większość z nich ma tu na ulicach co poniektórzy siedzą w
tam swoje stałe placówki, za które Kie- kieszeni glin i kapują. Ludzie łypią
rownik Giełdy pobiera pewne opłaty, na siebie podejrzliwie, ale na szczęście
dość skromne jednak w porównaniu z MSS nie sprawdza każdego doniesienia.
tym, co zdziera z reszty handlujących. Gdyby Miami Vice miało płacić za każdy
Pomniejszymi giełdami Miami oraz donos, to szybko poszłoby z torbami.
słynnym Błotnym Rynkiem stalkerów Płacą za każdy PEWNY donos, a jak ten
również zarządzają pomniejsi Kierow- okaże się lipny, to czasem i wybatożą
nicy, którzy ściągają opłaty za wysta- pechowca. Cóż, donosić też trzeba umieć.
wienie towaru. Pewien dochód do khm... W mieście nie ma zatem dużych gan-
khm... „budżetu miasta” odprowadza gów, które mogłyby mieć jakiś wpływ
również Jackson Memorial Hospital, na władzę, jest za to sporo grupek zło-
za który odpowiedzialny jest ostatni dziejaszków i bandytów, które można
z urzędników, Naczelnik Szpitala. Nie nazwać gangami. W dużym stopniu
miej złudzeń, przyjacielu. Tam się leczą wpływają one na obraz miasta i decy-
tylko ci najbogatsi. dują o jego malowniczości. Gangi prawie
Dostrzegasz już pewien wspólny zawsze składają się z młodych ludzi -
mianownik? Urzędnicy miasta Miami dzieciaków, zbyt małych, żeby pracować
to ludzie, których jutro zależy od łaska- i pozostawionych przez pracujących
wości Rady. Ich zadaniem jest groma- rodziców samopas, albo wyrostków,
dzenie majątku miasta w ten sposób, którzy buntują się przeciwko Syste-
by jak najsłabiej, a najlepiej w ogóle nie mowi i chcą zakosztować przyjemnego
dotknęło to finansowo samych bossów. życia w dostatku. Dzieciaki zajmują
45
miami
się przeważnie przeszukiwaniem ruin co przejęli w sztafecie porwany łup.
albo kieszonkowstwem, czy innymi Gangi złożone ze szczyli od szesnaste-
drobnymi kradzieżami. Łażą po obrze- go do dwudziestego roku życia częściej
żach miasta, wchodzą do dziur i jam, niż kradzieżą zajmują się rozbojem.
do których nie zmieściłby się dorosły Charakterystyczne dla nich są groźnie
człowiek. Czasami nawet uda się im brzmiące nazwy, jak Los Lobos, czy Hu-
znaleźć coś interesującego i jeśli starsi ragan. Dla dobrze uzbrojonej grupki nie
nie zabiorą im zdobyczy, udaje się ją stanowią wielkiego zagrożenia, chyba
upchnąć u pasera za żarcie i słodycze. że zaatakują z zasadzki - posługują
Pamiętam chryję sprzed pół roku, kiedy się drągami i nożami i uciekają z byle
banda dzieciaków znalazła składzik bro- powodu - jednakże miejscowi cierpią
ni i wymieniła ją u basureros za garść od ich działań. Generalnie młodociane
komiksów. Miami Vice uwijała się jak gangi nie napadają na ludzi ze swojej
w ukropie, chłopaki koniecznie chcieli enklawy, tylko idą zaczaić się na „ob-
przechwycić broń. cych”. Latynosi rabują białych, biali
Małe złodziejaszki są odważne i murzynów i Kreoli, wszyscy nie lubią
strasznie sprytne. Znają tysiąc sposo- Miami Vice i właśnie z tego powodu
bów, by odwrócić uwagę okradanego patrole MSS są aż pięcioosobowe. Niektó-
i dwa tysiące sposobów, żeby uciec z rzy gangersi odczuwają coś w rodzaju
pochwyconym łupem. To przecież ich anarchistyczno-rewolucyjnego zapału
miasto, znają w nim każdą dziurę w i popełnianie przestępstw uważają za
płocie, każdy schowek i przede wszyst- sposób walki z ustrojem.
kim zwyczaje miejscowych. Wiedzą, Oczywiście, tak jak gdzie indziej na
że po przebiegnięciu kilometra funk- kontynencie, są również gangi złożone z
cjonariusz MSS odpuści sobie pościg, a dorosłych. Ale są to przeważnie zwykli
miejscowych „niezależnych” twardzieli bandyci, tacy jak gdzie indziej i nawet
nie warto okradać, bo uruchomią swoje nie warto o nich wspominać.
kontakty i dojdą, kto był złodziejem.
Dzieciaki potrafią również otwierać
zamki, przeciskać się między kratami
i wchodzić na ścianę po linie. Uciekając
często przekazują sobie łupy, tak że nie
wiesz, który z uciekających bachorów
ma akurat twojego Colta i zaczynasz
zdawać sobie sprawę, że nie dogonisz
wypoczętych biegaczy, którzy dopiero
Anakondy
Anakondy to ośmioosobowy gang dzieciaków w wieku od piętnastu do dziewiętnastu lat. Wszystko to
sieroty - ich rodzice poumierali od chorób, w czasie huraganów, albo zwyczajnie zapili się na śmierć.
Szefem Anakond jest rosły dziewiętnastolatek, który każe mówić na siebie Boss i wali pięściami każdego
z podwładnych, który nie stosuje się do zalecenia. Idolami Bossa są wielcy magnaci Miami w rodzaju
Woodsa czy Juareza.
Młodsze dzieciaki w grupie zajmują się penetracją podziemi - pomieszczeń i piwnic budynków zawa-
lonych podczas wojny, albo po przejściu trąby powietrznej. Starsi kradną na bazarze w Miami Arena
- miejscowi handlarze nie rozpoznają ich pośród setek podobnych twarzy. Anakondy nie mają dobrych
kontaktów z paserami, więc starają się sprzedawać znalezione i ukradzione gamble obcym - ludziom,
którzy przybyli do Miami z dalekich stron.
46
47
miami
Pola golfowe
Nie uwierzyłbyś, ale przynajmniej raz na kilka miesięcy ktoś przyjeżdża do Miami
w poszukiwaniu Disneylandu. To jak ziemia obiecana. Myślisz sobie: świat się posy-
pał, nie mam już nic, nic dobrego mi się nie przytrafi, pojadę zobaczyć Disnayland,
może to mnie postawi na nogi. No, może nie myślisz dokładnie w ten sposób, ale tak
ci podpowiada instynkt. Disneyland jest nie z tego świata, nierealny jak obrazek z
aniołem stróżem, który prowadzi dzieci przez most. Niemożliwe, żeby wojna go dosięgła.
Otóż złe wieści, stary. Myszka Miki nie żyje.
Miejscem nie z tego świata są w Miami pola golfowe. Mamy tutaj dwa tereny do gry
w golfa, takie z prawdziwego zdarzenia, prawie nie zniszczone. Jeden znajduje się
pomiędzy Miami Beach i South Beach i zwykli śmiertelnicy nie mają do niego dostępu. Tam grają jedynie
bossowie. Kiedyś przeżyłem szok wkraczając spomiędzy drzew na taki teren z równo przystrzyżoną trawą,
gdzie, w otoczeniu ochroniarzy, trzech facetów ubranych w nienagannie białe stroje gibało biodrami nad
piłeczką. Tak, jakby wojny nigdy nie było, a Miami dalej słynęło jako raj na ziemi. Kiedy ochroniarze
gonili mnie przez las, nie mogłem otrząsnąć się z szoku, i prawie mnie dopadli, ale nie żałuję, bo to było
tak, jakbym zajrzał przez ramię Świętego Piotra.
Drugie pole golfowe, również przedwojenne, znajduje się na północny zachód od miasta, tuż za ruina-
mi. Dobrym punktem widokowym na cały obszar jest zburzona wieża lotniska. Tam przychodzi grać
motłoch - wszyscy ci, którzy chcieliby zaszpanować, udawać ważniaków. Pojawiają się także nieszkodliwe
świrusy; nie wiedzą co to golf, ale chcieliby spróbować, bo jakiś starzec im opowiedział. Albo wręcz prze-
ciwnie - wariaci, którzy uważają, że granie jest jedyną sensowną czynnością, jakiej można się podjąć po
wojnie. Pole golfowe jest w opłakanym stanie. Zarosły je drzewa i krzewy, zwierzęta rozkopały murawę,
potworzyły się zalane wodą doły. Nikomu to nie przeszkadza. Na wolnym terenie obok jacyś zapaleńcy
zbudowali nawet teren do mini golfa. Taki tor przeszkód, przez który trzeba przepchnąć piłeczkę. W ciągu
ostatnich lat chętnych zrobiło się więcej niż miejsca, więc od czasu do czasu wybuchają sprzeczki, a nawet
bójki. Warto przyjść i popatrzeć, jak grupy dorosłych ludzi biją się wśród lunaparkowych przeszkód na
terenach do minigolfa.
Nasza trójka trzymała się razem odkąd pamiętam. Wspólnie radziliśmy sobie z przeciwnościami, razem
chodziliśmy na dupy i szukaliśmy gambli. Nie wiodło nam się najlepiej, ale jakoś wiązaliśmy koniec z
końcem. Złe czasy przyszły rok temu - skończyło się zapotrzebowanie na elektronikę, którą wyszukiwali-
śmy w ruinach, na dodatek część gambli utopiliśmy w hazardzie. Kiedy kasa skończyła się, skończyli się
przyjaciele, na dodatek mieliśmy na karku wierzycieli i wierzcie mi, to nie byli ludzie, z którymi idzie się
dogadać. Nie chcę opowiadać o tamtym roku. To był jakiś koszmar, do którego nie mam ochoty wracać.
Otarłem się o śmierć w gorączce, z głodu jadaliśmy padlinę. Pewnego dnia wziąłem na kredyt trochę
eteru i podałem kumplom, gdy spali. Rano przyszli umówieni ludzie i kupili ich w niewolę. Powiedzieli,
że mam szczęście, bo podobny deal zaproponował im Harry.
Pewnego dnia chodziliśmy po okolicy, szukając w moczarach dobrych gambli. Kumpel zatrzymał się i powiedział:
„Pierdolę to. Pierdolę bagno, komary i was wszystkich. Pierdolę wojnę i zagładę. Idę stąd”.
I poszedł. Zniknął gdzieś za drzewami. Popatrzyliśmy po sobie, jeszcze raz spojrzeliśmy w kierunku, w
którym poszedł. Ściemniało się. Wróciliśmy do szukania dobrych gambli.
48