The words you are searching are inside this book. To get more targeted content, please make full-text search by clicking here.

J.Krause , Kościuszko żołnierz i romantyk , s. 1 ;
T Zienowicz , Egzekucja w postępowaniu cywilnym cz. 2 , s. 4 ;
J.Krause , Kościuszko żołnierz i romantyk , s. 5 ;
B.Miecińska , Trudne artystyczne małżeństwo Zofii i Tadeusza Stryjeńskich , s. 6 ;
J.Wiśniewski , Prośba , s. 8 ;
W.Frąckowska , Woskiem malowana Gdynia , s. 9 ;
D.Kwiatkowska , Jaki dobrać probiotyk , s. 10 ;
M.Aszyk , Zwracaj uwagę na to o czym myślisz , s. 10 ;
P.Daruk , Wieści z Fundacji FLY , s. 11 ;
P.Daruk , Z pamiętnika zaspanego piarowca , s. 12 ;
I. Zagórska , Kulki kokosowe , s. 12 ;

Discover the best professional documents and content resources in AnyFlip Document Base.
Search
Published by Fundacja FLY, 2024-02-01 06:58:17

2024 02 Gdynski IKS nr 121

J.Krause , Kościuszko żołnierz i romantyk , s. 1 ;
T Zienowicz , Egzekucja w postępowaniu cywilnym cz. 2 , s. 4 ;
J.Krause , Kościuszko żołnierz i romantyk , s. 5 ;
B.Miecińska , Trudne artystyczne małżeństwo Zofii i Tadeusza Stryjeńskich , s. 6 ;
J.Wiśniewski , Prośba , s. 8 ;
W.Frąckowska , Woskiem malowana Gdynia , s. 9 ;
D.Kwiatkowska , Jaki dobrać probiotyk , s. 10 ;
M.Aszyk , Zwracaj uwagę na to o czym myślisz , s. 10 ;
P.Daruk , Wieści z Fundacji FLY , s. 11 ;
P.Daruk , Z pamiętnika zaspanego piarowca , s. 12 ;
I. Zagórska , Kulki kokosowe , s. 12 ;

Nr 121, luty 2024 GAZETA BEZPŁATNA DLA SENIORÓW I ICH RODZIN Gdyński Informacje - Kultura - Społeczeństwo SALA KONFERENCYJNO-SZKOLENIOWA WYPOSAŻENIE: 50 KRZESEŁ, 3 STOŁY KONFERENCYJNE, 2 RZUTNIKI, 2 EKRANY, SYSTEM OBSŁUGI RZUTNIKÓW, NAGŁOŚNIENIE InfoBox, Świętojańska 30, róg 10 Lutego KONTAKT: ZDZISŁAW ROGOWSKI DO WYNAJĘCIA TEL. 662 129 695 POWIERZCHNIA 90 m2 Woskiem malowana Gdynia Galeria Towarzystwa Miłośników Gdyni Wernisaż odbędzie się w dniu 10.02.2024 roku (sobota) o godz. 17.00. Wystawa potrwa do 1.03.2024 roku. KOŚCIUSZKO żołnierz i romantyk W styczniu wszedł do szerokiej dystrybucji ffi lm „Kos” w reżyserii Pawła Maślony. Podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych we wrześniu 2023 roku ffi lm został nagrodzony Złotymi Lwami, najważniejszą nagrodą festiwalu w Gdyni. Paweł Maślony został też laureatem Paszportów „Polityki” w kategorii Film. Niektórzy recenzenci oceniają opowieść jako kino akcji. Odnosi się ono bowiem do wydarzeń w przeddzień insurekcji, na czele której stanął Tadeusz Kościuszko. Jolanta Krause strona 9 strona 5 Ach, luty! Czy to przypadek, że miesiąc miłości jest również miesiącem pączków? No cóż, nawet z dniem przestępnym jest to najkrótszy miesiąc w roku, więc póki jeszcze nie wymyślono całodobowej pączkarni, musimy zagęszczać ruchy i wyrobić się w czasie ze wszystkimi zakupami. Bo umiejętność doboru stylizacji jest kluczowa w spożywaniu pączka, kolor musi przecież pasować do nadzienia! I to właśnie luty wery kuje nasze noworoczne potrzeby, gdy mróz rozbija się o naszą odporność jak fale o klif, szafy pękają w szwach jak niektóre ubrania w niej, a zwykłe wino rozgrzewa bardziej, niż to grzane. Bez względu więc, czy strój ma ułatwiać kocie ruchy podczas karnawałowej zabawy, walczyć o prym z różą z wazonie, czy jedynie być gorzkim tłem dla słodkiego pudru – to dobry moment na zakupy w naszym sklepie charytatywnym „Z głębokiej szu ady”. Kieliszki na romantyczne wino czy pakowna torba na pączki? Książka na wieczór czy  lm na noc? Coś, co łatwiej ubrać czy coś, co trudniej zdjąć? Można do nas przynieść niepotrzebne rzeczy w dobrym stanie (z których dochód przeznaczamy na korepetycje dla gdyńskich uczniów z niezamożnych rodzin) – ale także nabyć za grosze rzeczy przydatne i przyjemne. Nasz asortyment dzieli się bowiem na dwie główne kategorie: “w sumie takie coś by mi się przydało”, oraz na “muszę to mieć!” I to nie wszystko! Na naszym Facebooku (fb.com/ zglebokiejszu ady) co tydzień ogłaszamy nowe promocje. Sklep charytatywny “Z głębokiej szu ady” znajduje się w Gdyni, przy ul. Świętojańskiej 36 (pasaż handlowy pod sklepem Biedronka) i jest czynny od poniedziałku do piątku w godz. 10–18 oraz w soboty w godz. 10–14. Przemysław Daruk Miłość w „Głębokiej szu adzie”


Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo 3 Gdyński Informacje - Kultura - Społeczeństwo Nie inaczej jest w Wejherowie. Spacerując ulicami, placami czy parkowymi alejkami grodu Wejhera trudno przejść obok nich obojętnie. Przykuwają wzrok i obiektywy aparatów fotograficznych feerią barw, ale też pomysłowością i coraz większą oryginalnością. Tworzą magiczny nastrój w mroźne zimowe wieczory. Przyciągają turystów i odwiedzających. Rozpoczynając spacer fotograficzny swoistym szlakiem zimowych dekoracji świetlnych w  Wejherowie, warto najpierw skierować się ku rynkowi. Jak na salon miasta przystało, w  centralnym miejscu Placu Jakuba Wejhera, stoi wielka przystrojona bombkami choinka. Warto się im przyjrzeć, bowiem są one zaprojektowane z motywem wizerunku haftu kaszubskiego. Tuż obok choinki, na wielkich kolorowych pudłach imitujących wielkie prezenty, zainstalowano efektowne czerwono- -niebieskie dekoracje świetlne. Ta świetlna scenografia cieszy się dużym powodzeniem wśród rodzin i przyjezdnych pragnących fotograficznie upamiętnić swoją wizytę na wejherowskim rynku. Największym zainteresowaniem, szczególnie wśród najmłodszych, cieszyło się sztuczne lodowisko. W tle tych atrakcji, wkomponowany w zabudowę Rynku, stoi dumnie budynek Ratusza, jedna z najbardziej efektownych i cennych atrakcji miasta. Gmach z 1908 roku w stylu empire udekorowano rozświetlonymi płatkami śniegu, które umieszczono pod zimową „czapką” budynku, czyli kopułą podtrzymywaną kolumnami. Gzymsy tego i  sąsiadujących budynków rozświetla ledowa girlanda, tworząc ciekawy, spójny efekt. Przed kościołem pw. Świętej Trójcy znajduje się Szopka Bożonarodzeniowa. Tłem dla niej są żółte światełka rozrzucone na drzewach niczym anielskie włosy. Na mniejszą skalę, choć bardzo urokliwie, udekorowano również rynkowe latarnie. Ledowe „aureole” w kolorze niebieskim zdają się nad nimi lewitować, a każdą rozświetla dodatkowo strzelista gwiazda w chłodnym odcieniu bieli. Natomiast u zwieńczenia ulicy Klasztornej, a więc po wschodniej stronie wejherowskiego rynku, żółto-niebieskie „płatki śniegu” błyszczą na drzewach i – całe szczęście – do tej pory nie zdążyły stopnieć. Zostając w tym miejscu warto podejść w górę, ku gmachowi domykającemu oś widokową tej ulicy. Jest nim neogotycki Pałac Przebendowskich i Keyserlingków mieszczący Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej, położony w zrewitalizowanym ze środków unijnych Parku Miejskim im. Aleksandra Majkowskiego. Podążając meandrującymi ścieżkami parku towarzyszącemu budowli koniecznie należy zatrzymać się na Magiczne WejheroWo iluminacje świąteczne zawsze stanowiły przyjemny akcent sezonu zimowego w pomorskich miastach. Dzięki nim lepiej znosimy deficyt światła dziennego, chętniej wychodzimy na spacery i o wiele milej płynie nam czas oczekiwania na przyjście wiosny. mostku nad zbiornikiem wodnym. Jednak nie tylko on jest tutaj atrakcją. Sztuczne drzewko wykonane z ledowych światełek skrzy i miga niezwykle mocną bielą rozświetlając okolicę, budując nastrój rodem z baśniowej krainy. Niejako kojarzy się również z latarnią morską, jednak tutaj zamiast morza biegnie wodny kanał i wiją się parkowe ścieżki, które w zimowej scenerii są niezwykle urokliwe. Z podziwianiem zimowo-świątecznych iluminacji warto się pospieszyć. Tradycyjnie zostaną one zdemontowane pod koniec stycznia, zaś ich reaktywacja nastąpi w drugiej połowie listopada. tekst i fotografie Tomasz Lelito/ współpraca Agencja Rozwoju Gdyni Sp. z o. o.


4 INFORMACJE – KULTURA – SPOŁECZEŃSTWO Gdyński Informacje - Kultura - Społeczeństwo W PRAWO Fot. Fotolia V Sąd rozpoznaje sprawy egzekucyjne na posiedzeniu niejawnym, chyba że zachodzi potrzeba wyznaczenia rozprawy albo wysłuchania na posiedzeniu stron lub innych osób. W sprawach tych sąd wydaje orzeczenia w formie postanowień. Postanowienie wydane na posiedzeniu niejawnym sąd z urzędu uzasadnia i doręcza wraz z uzasadnieniem, gdy stronie przysługuje środek zaskarżenia, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej. Komornik uzasadnia postanowienie z urzędu, chyba że postanowienie wydano bez spisywania odrębnej sentencji. Na czynności komornika przysługuje skarga do sądu rejonowego, jeżeli ustawa nie stanowi inaczej. Dotyczy to także zaniechania przez komornika dokonania czynności. Skargę rozpoznaje sąd właściwy ze względu na siedzibę kancelarii komornika. Skarga nie przysługuje na zarządzenie komornika o wezwaniu do usunięcia braków pisma, na zawiadomienie o terminie czynności oraz na uiszczenie przez komornika podatku od towarów i usług. Skargę może złożyć strona lub inna osoba, której prawa zostały przez czynności lub zaniechanie komornika naruszone bądź zagrożone. Skarga na czynność komornika powinna czynić zadość wymaganiom pisma procesowego oraz określać zaskarżoną czynność lub czynność, której zaniechano, jak również wniosek o zmianę, uchylenie lub dokonanie czynności wraz z uzasadnieniem. Skarga może być wniesiona na urzędowym formularzu. O możliwości wniesienia skargi na urzędowym formularzu oraz o sposobie, w jaki jest on udostępniany, komornik poucza dłużnika przy pierwszej czynności egzekucyjnej, a także strony i uczestników obecnych podczas czynności dokonywanej poza kancelarią, chyba że czynność ta podlega zaskarżeniu skargą w formie ustnej. Komornik doręcza urzędowy formularz skargi na żądanie strony lub uczestnika, jeżeli urzędowego formularza skargi im nie doręczono. Skargę wnosi się w terminie tygodniowym od dnia dokonania czynności, gdy strona lub osoba, której prawo zostało przez czynność komornika naruszone bądź zagrożone, była przy czynności obecna lub była o jej terminie zawiadomiona; w innych przypadkach - od dnia zawiadomienia o dokonaniu czynności strony lub osoby, której prawo zostało przez czynność komornika naruszone bądź zagrożone, a w braku zawiadomienia - od dnia powzięcia wiadomości przez skarżącego o dokonanej czynności. Skargę na zaniechanie przez komornika dokonania czynności wnosi się w terminie tygodniowym od dnia, w którym skarżący dowiedział się, że czynność miała być dokonana. Skargę wnosi się do komornika, który dokonał zaskarżonej czynności lub zaniechał jej dokonania. Komornik, w terminie trzech dni od dnia otrzymania skargi, sporządza uzasadnienie zaskarżonej czynności, o ile nie zostało ono sporządzone wcześniej, albo przyczyn jej zaniechania i przekazuje je wraz ze skargą i aktami sprawy do właściwego sądu, chyba że skargę w całości uwzględnia. O uwzględnieniu skargi komornik zawiadamia skarżącego oraz zainteresowanych, których uwzględnienie skargi dotyczy. W przypadku stwierdzenia oczywistego naruszenia prawa przez komornika, sąd uwzględniając skargę, stosownie do okoliczności, może go obciążyć kosztami postępowania wywołanego skargą. Na postanowienie sądu przysługuje zażalenie stronom oraz komornikowi. Sąd rozpoznaje skargę w terminie tygodniowym od dnia jej wpływu do sądu, a gdy skarga zawiera braki formalne, które podlegają uzupełnieniu, w terminie tygodniowym od jej uzupełnienia. Wniesienie skargi nie wstrzymuje postępowania egzekucyjnego ani wykonania Egzekucja w postępowaniu cywilnym - zagadnienia ogólne część 2 zaskarżonej czynności, chyba że sąd zawiesi postępowanie lub wstrzyma dokonanie czynności. Sąd odrzuca skargę wniesioną po upływie przepisanego terminu, nieopłaconą lub z innych przyczyn niedopuszczalną, jak również skargę, której braków nie uzupełniono w terminie. Na postanowienie sądu o odrzuceniu skargi służy zażalenie. Wniesienie skargi na postanowienie referendarza sądowego nie powoduje utraty mocy zaskarżonego postanowienia. VI Dłużnik zwraca wierzycielowi koszty niezbędne do celowego przeprowadzenia egzekucji. Koszty te ściąga się wraz z egzekwowanym świadczeniem. Koszty postępowania egzekucyjnego ustala postanowieniem komornik wraz z ukończeniem postępowania egzekucyjnego, jeżeli przeprowadzenie egzekucji należy do niego. Jeżeli w sprawie zachodzi konieczność sporządzenia planu podziału sumy uzyskanej z egzekucji, komornik ustala koszty egzekucji przed przystąpieniem do sporządzenia planu podziału. Kosztów egzekucji nie ustala się także przed dokonaniem podziału bieżąco uzyskiwanych w toku egzekucji sum, jeżeli wysokość sumy nie przekracza jednorazowo dwóch tysięcy złotych. Postanowienie w przedmiocie kosztów egzekucji jest wydawane łącznie we wszystkich sprawach, których dotyczy plan podziału. Wynagrodzenie z tytułu zastępstwa prawnego w postępowaniu egzekucyjnym nie może być wyższe niż stawka minimalna opłaty za czynności adwokackie albo radcowskie, określona w odrębnych przepisach. Na postanowienie sądu zażalenie przysługuje stronom, komornikowi oraz innej osobie, której to postanowienie dotyczy. Prawomocne postanowienie komornika, przyznające zwrot kosztów postępowania egzekucyjnego, podlega wykonaniu bez zaopatrywania go w klauzulę wykonalności. Zwolnienie od kosztów sądowych, przyznane stronie przez sąd w postępowaniu rozpoznawczym lub z którego strona korzysta z mocy ustawy, rozciąga się także na postępowanie egzekucyjne. VII W przypadku zbiegu egzekucji sądowej i administracyjnej do tej samej rzeczy albo prawa majątkowego, egzekucje prowadzi łącznie ten sądowy albo administracyjny organ egzekucyjny, który jako pierwszy dokonał zajęcia, a w razie niemożności ustalenia tego pierwszeństwa - organ egzekucyjny, który dokonał zajęcia na poczet należności w wyższej kwocie. W przypadku zbiegu egzekucji administracyjnej prowadzonej na podstawie jednolitego tytułu wykonawczego państwa członkowskiego Unii Europejskiej albo zagranicznego tytułu wykonawczego określonych w ustawie z dnia 11 października 2013 r. o wzajemnej pomocy przy dochodzeniu podatków, należności celnych i innych należności pieniężnych (Dz. U. z 2021 r. poz. 2157 oraz z 2023 r. poz. 556) i egzekucji sądowej do tej samej rzeczy albo prawa majątkowego - egzekucje do tej rzeczy albo prawa majątkowego prowadzi łącznie administracyjny organ egzekucyjny. W przypadku zbiegu egzekucji sądowej i administracyjnej do tej samej rzeczy albo prawa majątkowego, gdy egzekucja sądowa dotyczy: – świadczeń alimentacyjnych, rentowych lub innych świadczeń powtarzających się, – świadczenia pieniężnego w walucie obcej – egzekucje do tej rzeczy albo prawa majątkowego prowadzi łącznie sądowy organ egzekucyjny. Prawa i obowiązki wierzyciela należności dochodzonej na podstawie jednolitego tytułu wykonawczego państwa członkowskiego Unii Europejskiej albo zagranicznego tytułu wykonawczego określonych w ustawie z dnia 11 października 2013 r. o wzajemnej pomocy przy dochodzeniu podatków, należności celnych i innych należności pieniężnych wykonuje administracyjny organ egzekucyjny. Zbieg egzekucji nie wstrzymuje czynności egzekucyjnych. Strona lub uczestnik postępowania zawiadamiają sądowy organ egzekucyjny o zbiegu egzekucji do tej samej rzeczy albo prawa majątkowego, wskazując datę dokonania każdego zajęcia i wysokość należności, na poczet których każde zajęcie zostało dokonane. Sądowy organ egzekucyjny prowadzi łącznie egzekucje w trybie dla niego właściwym. W razie kolejnego zbiegu egzekucji sądowej i administracyjnej do tej samej rzeczy albo prawa majątkowego, egzekucję administracyjną przejmuje sądowy organ egzekucyjny, który prowadzi łącznie egzekucje w wyniku pierwszego zbiegu egzekucji. W wypadku zbiegu egzekucji do tych samych rzeczy, wierzytelności lub praw, dalszą egzekucję prowadzi komornik właściwy według przepisów niniejszego kodeksu. Jeżeli żaden z komorników nie jest właściwy według przepisów niniejszego kodeksu lub właściwych jest kilku komorników, komornik, który później wszczął egzekucję, niezwłocznie przekazuje sprawę komornikowi, który pierwszy wszczął egzekucję, o czym zawiadamia wierzyciela. Przekazując sprawę, komornik obowiązany jest rozliczyć koszty egzekucji. Komornik zawiadamia strony, uczestników postępowania, z wyjątkiem dłużnika zajętej wierzytelności z tytułu nadpłaty lub zwrotu podatku, i administracyjny organ egzekucyjny o zachodzącej podstawie przekazania egzekucji sądowej administracyjnemu organowi egzekucyjnemu. Sądowy organ egzekucyjny niezwłocznie sporządza i przekazuje administracyjnemu organowi egzekucyjnemu adnotację w sprawie zbiegu. Skarga na czynności komornika oraz na zaniechanie przez komornika dokonania czynności przysługuje również administracyjnemu organowi egzekucyjnemu. Sądowy organ egzekucyjny, który przejął prowadzenie łącznie egzekucji sądowej i administracyjnej, postanowi w trybie dla niego właściwym również o kosztach powstałych w egzekucji, której dotyczył zbieg. Sądowy organ egzekucyjny, który przejął prowadzenie łącznie egzekucji sądowej i administracyjnej, na żądanie administracyjnego organu egzekucyjnego, informuje ten organ o przebiegu egzekucji. Sądowy organ egzekucyjny, który przejął prowadzenie łącznie egzekucji sądowej i administracyjnej, dokonuje podziału sumy uzyskanej z egzekucji objętej zbiegiem, dopiero po otrzymaniu od organów biorących udział w zbiegu adnotacji w sprawie zbiegu. adw. dr Tomasz A. Zienowicz


Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo 5 Gdyński Informacje - Kultura - Społeczeństwo Paweł Maślony, realizując swój film, chciał pokazać, jak blisko było do niewoli w Ameryce społeczeństwu polskiemu, w którym chłopi pozbawieni praw poddawani byli przemocy, zmuszani do ciężkiej pracy. Kościuszko naprawdę był inżynierem. Wstępując do Korpusu Kadetów Szkoły Rycerskiej w 1765 roku, uczestniczył w specjalnym kursie inżynierskim dla wyróżniających się słuchaczy. Szkołę ukończył w stopniu kapitana. Wkrótce wyjechał do Francji uczyć się inżynierii, ale przez rok studiował w Akademii Malarstwa i Rzeźby. Mało kto wie o jego zainteresowaniach sztuką i muzyką. Nie był wybitnym artystą, ale poza wojaczką, kiedy przebywał w niewoli rosyjskiej i w większości miejsc, gdzie mieszkał, rysował i malował. Zajmował się również różnymi formami rękodzieła. Szydełkował i wyszywał gobeliny haftem krzyżykowym. Zajmował się snycerstwem i tokarstwem, rzeźbił w drewnie i kości słoniowej. W czasie swojego pobytu w Ameryce portretował osoby ze swojego otoczenia, a w Anglii, po uwolnieniu go z Twierdzy Pietropawłowskiej przez cara Pawła, malował krajobrazy. Przypisuje mu się również komponowanie muzyki. „Polonez Kościuszki” jest najprawdopodobniej przez niego zaaranżowany, generał wykorzystał istniejące melodie. Pomimo melancholijnego usposobienia i wrażliwej duszy należał do wojowniczych pojedynkowiczów. Po jego śmierci lekarz dokonujący obdukcji stwierdził liczne blizny na piersi, które były typowymi śladami po cięciach od szpady. Ślady od ostrza bagnetu miał na biodrze, szyi i głowie. Kościuszko na tle innych dowódców z czasów wojny polsko-rosyjskiej w obronie Konstytucji 3 Maja wypadał jako dobrze przygotowany specjalista. Pobyt w Korpusie Kadetów dał Kościuszce podstawowe wykształcenie wojskowe, awans społeczny i pozycję. Bez majątku nie mógł liczyć na zbyt wiele. Dzięki królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu znalazł się we Francji, miał możliwość obserwować reformę artylerii polowej i wykorzystać zdobytą wiedzę w kampaniach wojennych w Ameryce i Polsce. W Paryżu poznał Kościuszko Jean- -Rodolphe’a Perroneta, „pierwszego inżyniera Francji”, u którego uczył się architektury wojennej i cywilnej. Z ideami Oświecenia i poglądami Jana Jakuba Rousseau Kościuszko zetknął się już w czasach nauki w Korpusie Kadetów. Przez całe życie bliska mu będzie idea wolności i suwerenności ludu. Wpływy Rousseau widać nawet w stosunku Kościuszki do natury. Nie lubił miasta, chętnie przebywał na łonie natury, zakładając wszędzie, gdzie były ku temu warunki, parki i ogrody. Nawet w West Point. Własnego gospodarstwa nie potrafił jednak prowadzić. Opracowując plany wojny narodowej, zdawał sobie sprawę, że potrzebni są żołnierze, a bez wolności chłopów powstanie nie ma szansy. Powtarzał za oświeceniowymi myślicielami, że „Poddaństwo przeciwne jest prawu natury i pomyślności narodów”. Nieszczęśliwa miłość zmusiła go do wyjazdu z kraju. Ojciec jego ukochanej Ludwiki Sosnowskiej odrzucił jego oświadczyny, obiecując wcześniej rękę córki księciu Lubomirskiemu. Kościuszko próbował uciec z Ludwiką za granicę. Ucieczka się nie powiodła, a Sosnowski łatwo mógł uzyskać wyrok śmierci dla niedoszłego zięcia. W wieku 29 lat Kościuszko stracił wszystko. Uciekając z kraju, znalazł się Kościuszko żołnierz i romantyk Film w zamyśle scenarzysty Michała A. Zielińskiego i reżysera nie jest wierną rekonstrukcją wydarzeń historycznych. Film niby o Kościuszce, tytułowym Kosie, jak nazywali Amerykanie polskiego generała, bo trudno było im wymówić jego nazwisko, w rzeczywistości opowiada historię pewnej wspólnoty. Konfrontację szlachty z chłopami, związek zależności polskich chłopów i ich kondycji w porównaniu z niewolnikami w Ameryce. Wojciech Kossak, Przysięga Tadeusza Kościuszki na Rynku Krakowskim w 1794 r. we Francji, a rok później, w 1776 roku, w Ameryce. Dzięki listom polecającym od Adama Czartoryskiego do Charlesa Lee generała armii kontynentalnej i Beniamina Franklina, którego Czartoryscy znali jeszcze z jego pobytu w Londynie [Franklin leczył Izabelę Czartoryską z depresji harmoniką szklaną] Kongres zatrudnia Kościuszkę inżyniera. Kościuszko zostanie zaangażowany do ufortyfikowania zagrożonej Filadelfii, gdzie obradował Kongres. Ameryka ma dosyć oficerów, brakuje jej inżynierów. Armia amerykańska nie sprostałaby wojskom angielskim w otwartym polu. Tylko fortyfikacje uchroniły powstańcze armie amerykańskie przed klęską. Dzięki swojej fachowej wiedzy, odwadze i obojętności w obliczu niebezpieczeństwa i śmierci wyrósł Kościuszko nie tylko na bohatera, ale także na specjalistę wojskowego najwyższej rangi. Amerykanie szanowali go również za jego sposób traktowania ludzi. Dużą część swego wynagrodzenia przeznaczał na wykupywanie czarnoskórych niewolników i dawał im wolność. Pomimo drobnej sylwetki był bardzo wysportowany. Potrafił przejść dziesiątki kilometrów, ranny w zadek uciekał przed gromadą napastników, potrafił przepłynąć dziesiątki kilometrów indiańskim canoe. Lojalny i prawy, serdeczny wobec ludzi, dbający o swoich żołnierzy nie przywiązywał wagi do finansowej strony życia. Pieniędzmi wspierał potrzebujących. Miał słabość do kawy i kwiatów. W kilka lat po powrocie do kraju, w okresie działalności Sejmu Czteroletniego, otrzymał nominację na generała majora wojsk koronnych. Swoje doświadczenia z wyzwoleńczej wojny amerykańskiej wykorzysta podczas wojny polsko-rosyjskiej. W bitwie pod Dubienką artyleria polska będzie górować nad rosyjską. Był wymagającym dowódcą, ale jednocześnie dbał o żołnierzy. W roku 1794 jest już sławny, uważa się go za jednego z największych ludzi epoki. W bitwie pod Racławicami Polacy przekonali się, że mogą zwyciężyć, mając za przeciwnika najlepszą armię, jaką była armia rosyjska. Budowa fortyfikacji wokół Warszawy umożliwiła miastu stawienie silnego oporu. Wszystko to było zasługą Kościuszki. Paweł Maślona opowiada nie tylko legendę bohatera narodowego, jakim był Kościuszko, ale bardziej interesuje go to, co dla samego generała było istotą jego działania, wszystko to, co uczyniło go człowiekiem z krwi i kości. Jolanta Krause


6 Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo Gdyński Informacje - Kultura - Społeczeństwo Był właścicielem pracowni białoskórniczej, wykonywał bandaże przepuklinowe, rękawice do boksu i szermierki, maski fechtunkowe. Założył garbarnię i ufundował „szkołę szwaczek rękawicznych ze stypendiami”. Kupował domy i parcele. W 1900 roku miał ich już kilka. Niestety w 1901 roku przyszedł krach po różnych interesach z żydkami, jak napisze kiedyś Zosia. Cały prawie majątek rodziny zostaje za bezcen zlicytowany. Zlicytowano sklep i nawet meble. Najtrudniejszy okres rodzina przetrwała dzięki pieniądzom ze sprzedaży domu w podkrakowskich Liszkach, który matka Zosi kupiła pół roku przed bankructwem. Dzięki temu przez podstawionego kupca, sklep pozostał w rękach ojca rodziny. A rodzina w tym czasie liczyła sobie oprócz Zosi jeszcze pięcioro dzieci. W 1907 roku Zosia po lekcjach w szkole pomaga ojcu w sklepie. Razem rano wychodzili i wracali po pracy. W drodze powrotnej zachodzili na Mały Rynek na tyłach kościoła Mariackiego. Czego tam nie było i czego Trudne, artystyczne małżeństwo Zofii i Tadeusza Stryjeńskich przekupki barwnie ubrane nie sprzedawały. Było tam kolorowo i głośno. Ojciec zwracał uwagę Zosi na różne sceny które się tam działy. Pokazywał detale chłopskich ubiorów, tłumaczył obyczaje. Ona kiedyś powie: „Całe życie później malowałam ten lud wiejski, tę wizję pierwszej młodości, śród której wzrastałam… Na tym Rynku Krakowskim zakiełkowały mi w myśli pierwsze zarysy postaci bogów słowiańskich i niejasne przeczucie wielkiej kiedyś rezurekcji Słowian, których przodownicą będzie Polska”. Sklep dobrze prosperuje i pozwala utrzymać dużą rodzinę. Reklamy sklepu ukazują się w prasie, a Zosia ozdabia je rysunkami, uwielbia rysować karykatury klientów sklepu ojca. Czasami ojciec zadawał Zosi temat, na jego prośbę rysowała psy, koty, osły, chłopców w krakuskach, chusty dla kobiet. Rodzice i dzieci często całą famułą „walili do teatru”. Zosia szkicuje postaci oglądane w teatrze. Dziewczynka bardzo łatwo zawiera znajomości, potwierdza to w swoich wspomnieniach Magdalena Samozwaniec: któregoś razu jako młoda dziewczyna usłyszała, że na dole w pokoju ktoś gra na fortepianie. Kiedy weszła z siostrą do salonu, zobaczyła „jakieś zabawne stworzenie z murzyńską kręconą czupryną i wspaniałymi, ognistymi, ciemnymi oczami”. Stworzenie powiedziało: „Jestem Zofia Lubańska. Ten domek mi się spodobał, więc weszłam przez werandę i gram sobie na fortepianie. Proszę mi nie przeszkadzać”. W domu Zosia zakłada teatr. Aktorka jest jedna. Oczywiście jest nią Zosia. Rok 1909 zaczął się źle. Ojciec narzeka, że handel idzie licho, ma długi, musi brać pożyczki. A Zosia marzy o malarstwie. Przez kilka miesięcy uczy się rysunku w szkole, ale tę naukę przerywa jej choroba. Kiedy odzyskuje zdrowie okazało się, że szkoła została zamknięta. Dziewczyna czyta w gazecie o Marii Niedzielskiej, która świetnie wykształcona otwiera w Krakowie szkołę malarską dla kobiet. Wykładają w niej profesorowie Akademii Sztuk Pięknych, między innymi Józef Pankiewicz, Jacek Malczewski, Leon Wyczółkowski. Ojciec zgadza się, by córka rozpoczęła naukę, ale stawia warunek. Zofia musi pracować jako urzędniczka na poczcie. Ale krnąbrna córka oświadcza, ze nie będzie pracować. Chce malować. W tym czasie poznaje Feliksa „Mangghi” Jasieńskiego, krytyka i propagatora sztuki. Zofia była pod jego wrażeniem. Maluje w tym czasie dwie akwarele: Wizje Medyceusza i Wspomnienie Mangghi. Na obu jest Jasieński. Zosia zaczęła na siebie zarabiać. Ilustruje w znanym i popularnym dzienniku „Czas” popularną powieść. Otrzymuje pierwsze poważne zlecenia. Maluje portrety, a właściciel Krakowskiego Zakładu Witraży i Mozaiki zamawia u niej dwa „witraże ludowe”. W tych czasach kobiety nie mogły studiować na uczelniach sztuk pięknych. Zofia ścina włosy i w ubraniu swego brata, w tajemnicy – jak przez lata utrzymywała – wyruszyła na studia do Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Z dwustu ubiegających się o przyjecie kandydatów przyjęto czterdziestu. Wśród nich Tadeusz von Grzymała z Krakowa (Zofia). W tym czasie maluje obrazy, na których jest uwielbiany przez wszystkich słynny tancerz Sacharow. Studenci zaczynają się domyślać, że Tadeusz Von Grzymała jest dziewczyną. Zofia wraca do Krakowa w październiku 1912 roku. W Towarzystwie Sztuk Pięknych pokazuje Polskie Bajdy na tle opowieści ludowych. Jest to siedem bajek w osiemnastu obrazach. Oglądający wystawę są zachwyceni. W czerwcu 1914 roku w Sarajewie ginie arcyksiążę Ferdynand. Austria ogłasza mobilizację, a 4 września na krakowskich Błoniach odbywa się zaprzysiężenie legionistów. Wkrótce Kraków staje się twierdzą, a ludność cywilna ma zaopatrzyć się w żywność na trzy miesiące. 13 maja 1891 roku urodziła się w Krakowie Zofia Anna Lubańska. „Byłabym się szczęśliwie wcale na ten świat nie zmaterializowała – zanotuje po latach Zofia – gdyby nie przypadkowy zbieg okoliczności. Do sklepu Taty chodziła ciotka Paulina kupować rękawiczki i sypała oko do Taty, aż kiedyś raz przyszła z siostrą swą Andzią i wtedy Kupidyn drasnął Tatę śmiertelnie”. Ojciec, Franciszek Lubański, był człowiekiem bogatym, wszystko zawdzięczał swojej pracowitości. Zofia Stryjeńska, Dożynki. Muzeum Okręgowe w Tarnowie Zofia Stryjeńska


Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo 7 Gdyński Informacje - Kultura - Społeczeństwo 16 listopada usłyszano w Krakowie po raz pierwszy odgłosy strzałów armatnich. W mieście szerzy się ospa. Miasto wprowadza kartki na chleb. Czas wojny nie ma nic wspólnego z uczuciami, a Zofia jest zakochana. W swoim notesie zapisze „pożądane cechy męskie”. Karol Stryjeński, projektant wnętrz i sztuki użytkowej, grafik, syn Tadeusza, wybitnego architekta i konserwatora spełniał większość wymagań zawartych w „pożądanych cechach męskich”. Spotkali się w Miejskim Muzeum Techniczno-Przemysłowym w Krakowie. On projektuje meble, ona dużo czasu spędza w pracowni zabawkarskiej. Toczone w drewnie laleczki, zwierzątka, klocki oklejane są scenami z polskich obrzędów (wianki, Dożynki, Śmigus, Z gwiazdą i turoniem). Zosia pisze w pamiętniku „wgapiamy się na siebie”, a on dochodzi do wniosku, że musi się z Zosią ożenić „aby otoczyć opieką i nie dopuścić do zmarnowania tego niezwykłego talentu”. Wspólne spacery, pierwszy pocałunek, białe róże. Po trzech tygodniach Karol wyznał Zofii miłość. 4 listopada 1916 roku w kościele pod wezwaniem Świętego Szczepana w Krakowie odbył się ślub. Ona przyszła pierwsza w skromnej ciemnej sukience i w kapeluszu, on przyjechał tramwajem w „marynarce z miękkim kołnierzem i ciemnej krawatce”. Świadkami są dwaj znajomi artyści, z rodziny jest tylko Stefa – siostra Zofii. Karol nazywał ją „czupiradełkiem”. Lubił jej kędzierzawą głowę. Przyznaje, że ma teraz dwie miłości Tatry i Zochę, swoją żonę. Ona patrzy na niego z miłością, ale i z przerażeniem, że „świat może [jej] go odebrać”. Po ślubie jadą do Zakopanego. Mieszkają w pensjonacie, gdzie gospodarze urządzają wieczory muzyczne. Stryjeńska szkicuje ilustracje do granych melodii. Karol wraca szybciej do Krakowa, szykuje dla Zofii niespodziankę. Ich wspólne mieszkanie. Mebluje, rozwiesza na ścianach jakże modne w tamtych czasach kilimy. Z okien mieszkania widzą Wawel i austriackie flagi. Trudno zapomnieć o trwającej wojnie, a ona przecież trwa. W mieszkaniu u młodych Stryjeńskich ciągle tłum przyjaciół i znajomych. Zofia jest tym zmęczona, na dodatek jest już w ciąży. Ucieka bez słowa do Zakopanego. Wtedy powstają dwadzieścia cztery pięciobarwne plansze. Tam też przygotowuje projekty polichromii do Baszty Senatorskiej na Wawelu. Niestety nie spodobały się one architektowi kierującemu pracami. Zofia jest pewna , że urodzi się syn, ale na świat przychodzi córka Magdalena. Zofia jest wściekła, niechętnie karmi dziecko. Cały czas tworzy. 16 października 1919 roku małżeństwo opuszcza Polskę i jedzie do Paryża. Spotykają się tam z bohemą, głównie są to Polacy. Poznaje tu Xawerego Dunikowskiego, Władysława Mickiewicza, syna Adama i znaną już i podziwianą malarkę Boznańską. W Paryżu Zofia zabiega o zlecenia, sprzedaje obrazy. Karol całe dnie robi drzeworyty. Ale niestety kończą się pieniądze. A jak w takich przypadkach bywa, zaczyna źle się dziać między małżonkami. Karol twierdzi, że „nie może już z nią żyć” i wraca do Warszawy sam. Zofia została w Paryżu sama i bez pieniędzy. Rodzice przysyłają jej pieniądze na powrót do Polski. Karol mieszka z córeczką u rodziny Stryjeńskich. Zofia chce odebrać dziecko, ale Karol nie pozwala na to. O gwałtowności Tadeusza Stryjeńskiego głośno jest w Krakowie. Rodzina stara się jakoś pogodzić małżonków. Ale niestety, Karol pod pozorem zaproszenia Zofii do teatru zamyka ją w zakładzie psychiatrycznym. Rodzice Zofii nie martwią się nieobecnością córki, są przekonani, że jest u Karola. Interweniują dopiero wtedy, kiedy Zofia wysłała do nich gońca po farby i zaczęte obrazy. Mąż nie odwiedził jej ani raz, ona też nie chce go widzieć. Zofia przenosi się do Warszawy. Jak wyznaje Stryjeńska „domorośli filozofowie i garstka dawnej złotej bohemy zastępuje mi ciepło rodzinne”. Poznaje i zaprzyjaźnia się ze znanymi politykami, wojskowymi, poetami, pisarzami, aktorami. Jak to często dzieje się w życiu, małżonkowie godzą się. Zamieszkują razem, ale córka dalej jest pod opieką rodziny Karola. Stryjeńska cały czas tworzyła, a krytycy okrzyknęli ją „księżniczką malarstwa polskiego”. Od marca 1922 roku Karol Stryjeński jest dyrektorem Państwowej Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem. Jest tam bez żony. To nic nowego, często mieszkają osobno. Ale Stryjeńska czuje, że Karol znów się jej „wymyka”. Jedzie za nim. Sama, bez córki. Karol ślęczy nad planem regulacji zabudowy Zakopanego. U stóp Regli ma powstać wielki park sportowy ze stadionem, ślizgawką, kortami tenisowymi i skocznią narciarską na Krokwi. Pracuje też nad projektem schroniska w Dolinie Pięciu Stawów, mauzoleum Kasprowicza i kilku willi w Zakopanem. Zofia odczuwa to bardzo dotkliwie. Mąż po prostu nie ma dla niej czasu. Ona maluje w tym czasie cykl ilustracji do „Na skalnym Podhalu Tetmajera.” Należały do jej najlepszych – wspominała ich późniejsza właścicielka. Mniej więcej w tym samym czasie Zofia otrzymuje propozycję wykonania kartonu na podstawie którego artystka tkaczka Maria Śliwińska wykona gobelin dla polskiego pawilonu na międzynarodowej Wystawie Sztuk Dekoracyjnych i Przemysłu Współczesnego w Paryżu. I Zocha zgadza się, niestety. Niestety, bo serce jej tak „kwiczy” za Karolem, że ledwo trzyma pędzel w ręce. Teraz chce mu urodzić syna. Słowem chce Karola zdobyć raz jeszcze. I kiedy jest w ciąży opuszcza Zakopane i męża, bo wstydzi się swojej ciążowej figury. W Warszawie wynajmuje mały pokój. Dnia 21 listopada 1922 roku rodzi się „dwóch miniaturowych dżentelmenów o poważnych minach”. Matce wydawało się, że: „zalałam pałę i widzę podwójnie”. Karol był bardzo szczęśliwy i przyjechał do Warszawy. Niestety nie mają gdzie mieszkać z dziećmi. Przenoszą się do jednego pokoju w domu ojca Tadeusza. On wyjeżdża do Zakopanego, ona zostaje z dziećmi. W domu rządzi siostra Karola. Stryjeńska stale się z nią kłóci. Bo też siostra Karola ma niełatwy charakter, co po latach potwierdzą jej dzieci. W końcu Zofia kapituluje, zabiera dzieci i jedzie do męża. Wynajmują dla niej i dzieci pokoik. Zofia nie daje sobie rady z dziećmi, które są niedożywione, brudne, zaniedbane. Na pomoc przyjeżdża matka Zofii. Nie jest to łatwy związek – dwojga artystów. Miłość, zazdrość, nienawiść. Wieczna huśtawka. Zagroziła mężowi, że jeżeli nie zamieszkają razem, ona skończy tą farsę zwaną małżeństwem. Zamieszkali, ale kłótnie się nie skończyły. Mimo tych wszystkich zawirowań rodzinnych, Zofia wciąż tworzy. Pokazuje swoje prace na licznych wystawach. Krytycy okrzyknęli ją „księżniczką malarstwa polskiego”. Dokładna analiza jej twórczości jest zbyteczna – twórczość jej posiada tę jasność i urok, czar i moc wyrazu, na jaki stać jednostki tylko prawdziwie genialne. Tak napisze o niej krytyk i malarz Jan Żyznowski. Odnosi wielki sukces na Międzynarodowej Wystawie Sztuk Dekoracyjnych i Przemysłu Współczesnego w Paryżu w 1925 roku. Krytycy są w ekstazie. Nagrodzono tam wszystko co nosiło sygnaturę „Stryjeńska”: panneux, zabawki, ilustracje, plakaty gobelin. Zofia zdobywa cztery grands prix, wyróżnienie specjalne i Legię Honorową. A małżeństwo Stryjeńskich? Nie jest dobrze. Kiedy Zofia przyjeżdża do Zakopanego dzieci są zachwycone, mąż nie. Stryjeński przenosi się do kancelarii szkolnej, do domu wpada tylko na posiłki, a dzieci zabiera tylko na spacery. Mąż ma kochankę i żąda od Zofii, żeby wyjechała. Odpowiada mu krótko: „Jeszcze czego”! Karol przenosi się do kochanki. Dzieci wcześniej wyjechały z Zakopanego z siostrą Karola. Stryjeńska wariuje z zazdrości, z trudem tworzy, tropi męża, biega w koszuli po Zakopanem. W Zakopanem wybucha skandal. Stryjeńska trafia do szpitala dla nerwowo chorych. Rodzina i przyjaciele starają się tuszować sprawę. Rozwód z Karolem kosztował ją, bo to ona złożyła wniosek, osiem tysięcy złotych. Decyzją sądu dzieci zostały przy Stryjeńskim. „Przegrałam” – notuje Zofia pod koniec 1928 roku na odwrocie jednego z listu od syna. Stryjeński zmarł w nocy z 20 na 21 grudnia 1932 roku. Żył czterdzieści pięć lat. Miał dwa pogrzeby. Jego ciało złożono najpierw do grobu rodzinnego na cmentarzu Rakowickim. Żegnali go przyjaciele, delegaci rządu, artyści. Wiosną następnego roku specjalny pociąg ze studentami i profesorami warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych przewiózł trumnę do Zakopanego. Został pochowany na Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku obok Chałubińskiego, Witkiewicza i Sabały. Zofia na żadnym z pogrzebów nie była. Za trumną szła trójka ich dzieci. Zofia Stryjeńska cały czas tworzyła i cieszyła się wielkim, nieustającym uznaniem krytyków i miłośników jej twórczości. Zmarła 28 lutego 1976 roku .Pochowano ją na cmentarzu w Genewie. Cztery lata przed śmiercią pisała: „Co do mej spuścizny artystycznej, jest ona ogromna i gdzieś po ludziach na świecie całym zgubiona. Byłby wór złota i Chwała Narodu, gdyby się tym kto kiedy zajął. Zofia Stryjeńska. Amen”. na podstawie książki Angeliki Kuźniak „Diabli nadali” Basia Miecińska Zofia Stryjeńska, Podhale. Muzeum Okręgowe w Tarnowie Zofia Stryjeńska, Tańce polskie - Mazur


8 Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo Gdyński Informacje - Kultura - Społeczeństwo – I co jeszcze? Co jeszcze? – z lekka ziewając – dopytuje Świętego Piotra Pan Bóg, kiedy ten już kończy zdawanie mu relacje o planecie Ziemia. – W zasadzie, wszystko Panie Boże omówiliśmy; Irak, Czeczenię, próby z bronią jądrową w Korei Północnej… – Co masz jeszcze…? Już nic nie masz więcej? – sennie, jakby po źle przespanej nocy, raczej z obowiązku, dopytuje dalej Świętego Piotra Pan Bóg. – Już chyba wszystko… Już nie mam nic szczególnego… – A! jakiś… krawiec z Polski, z Gdańska czy z Gdyni, nie daje nam spokoju. Natrętnie blokuje linię, domaga się rozmowy z Tobą, Panie. Koniecznie chce, byś go wysłuchał. – Krawiec? – Przecież krawcy już są niepotrzebni, przecież wszystko za nich produkuje przemysł, konfekcja. Co to za jeden? – Nic o nim nie wiadomo. Jednak chce rozmawiać tylko z Tobą, Panie. – Jak chce się dostać do nieba… – To mu to szybko ułatw Piotrze. Niech nie zawraca głowy! – Panie Boże, nam tu też jest niepotrzebny. Sam wiesz, że niebiańskie szaty od dawna produkuje nasz rodzimy przemysł – niepotrzebni są nam krawcy. – To czego on chce? – Nie dowiemy się Boże, jak go nie wysłuchasz. – Dobra ta kawa… A ten torcik skąd? – Z Polski, z Gdyni, z „Delicji”, od Czyżewskiego. – Dobre… – Ten krawiec też jest z Gdyni – szybko dodaje Święty Piotr. – Połącz, połącz mnie w końcu z tym krawcem. Jesteś, Piotrze, upierdliwy. – To nie ja, Boże, to ten krawiec... – Tu Niebo, tu Niebo! Łączyć z Planetą Ziemia, z Polską, z Gdańskiem, z Gdynią – Z krawcem! - Hallo! Niebo? Naprawdę Niebo?! – Tu, tu ja krawiec! Krawiec z Gdyni! Halllo! - Taaaak, łączę, łączę… – Oddaję słuchawkę Bogu. – I, co tam krawczyno? – Pan Bóg?! Boże, to Ty?! – I czego ty chcesz, krawcze? – torcik był wyjątkowo smaczny, wyczuwało się drobiny chałwy, orzeszków pistacjowych, kajmaku – żadnej, żadnej chemii. Był w nim nawet smak likieru… – Ciekawe, jaki to likier? – zapijając kęsy tortu malutkimi łyczkami mocnej czarnej kawy Pan Bóg, mimo woli, zastanawiając się nad jego smakiem – jednocześnie, bez entuzjazmu, nasłuchuje głosu z Ziemi. – Boże! Dodzwoniłem się! Ja pierniczę! Zatkało mnie, sparaliżowało… Aż nie mogę mówić! Panie! Nie odkładaj słuchawki! Błagam Cię! Posłuchaj, Boże! – Mów, mów w końcu pierdoło, czego ty chcesz? – łyk kawy, kęs torciku… – mmm, mmm - smaczne… – Boże, ja nic nie chcę dla siebie! Ja mam wszystko, ja jestem szczęśliwym człowiekiem, tylko, Boże, nie odkładaj słuchawki! Proszę, proszę wysłuchaj mnie: Drogą z Gdańska do Warszawy jadą, pędzą najważniejsi: Partyjni dostojnicy, posłowie i senatorowie, wszelkiej maści prezesi i przedstawiciele rad nadzorczych – po prostu „białe kołnierzyki”, VIP-y! Tacy, co za swoje miesięczne uposażenie mogą kupić sobie dobry samochód, ale nie kupują – bo i po co? Jeżdżą służbowym, z kierowcą! Więc, czarne limuzyny jadą, pędzą do stolicy. Wyją syreny, pobłyskują czerwone światła kogutów! – Kto wie, Boże, czy ten harmider nie dociera aż do Ciebie, ale musisz im Boże wybaczyć – oni jadą do stolicy załatwiać bardzo, bardzo ważne, niecierpiące zwłoki sprawy dla naszej społeczności, dla Narodu! Dla Polski! – O, na przykład ten, co tak zap… – pędzi - jego wezwał sam naczelny! – Więc on pędzi, pogania szofera: Wal Józek! wal ile mocy! – Z drogi, z drogi hołoto! Z drogi barany! – Jadę poświęcić się dla Narodu! dla Polski! I, żeby wypaść jak najlepiej przed kamerami, on wystąpi w garniturze wieczorowym! Z tym, że na nogach będzie miał sandały i stopy w poliestrowych skarpetkach, i krawat mu będzie wisiał długaśny taki… – To tak specjalnie, żeby zakryć wszystko to, co poniżej pasa – tak będzie mniej grzesznie, bogobojniej. I, on cwaniak, przebiegły wziął ze sobą nawet kołnierz ortopedyczny, który założy na szyję już jak będzie dojeżdżał do Warszawy – tak na wszelki wypadek – gdyby uchwyciły go telewizyjne kamery. – Niech głupi lud zobaczy jak to on, ciężko chory – a jednak – dla rodaków! Dla Ojczyzny! Jedzie też inny, w czarnej limuzynie z przyciemnionymi szybami. Kierowca tego auta wie, że ma prowadzić auto wolniej, spokojniej – żeby broń boże nie obudzić pochrapującego na tylnym siedzeniu arcybiskupa. Arcybiskup w Warszawie ma bardzo, bardzo ważne spotkanie z jeszcze ważniejszym od siebie. – Z takim, co podobno ma bezpośredni kontakt z Watykanem. – A ten, w Watykanie, ma podobnież bezpośredni kontakt nawet z Tobą Boże! – Inaczej, przecież ci w Watykanie skąd mogli by wiedzieć o tym, co Ty Boże myślisz, i co nam tu na naszej ziemi nakazujesz czynić – w imię dobra nas wszystkich. Ale, my tutaj wiemy, że tak naprawdę – najbardziej w imię dobra kościoła. – I ten arcybiskup jedzie, jedzie do stolicy, żeby jakoś, jakoś licząc na Twoją Bożą łaskę – wyciszyć tę rozlaną na cały świat pedofilską aferę księży. I, jeszcze przy okazji, będzie chciał prosić o wstawienie się u Ciebie Panie o zatuszowanie tej u nas w Gdańsku, afery ze Stella Maris – wiesz, lewe faktury i w ogóle – forsa, forsa… I, jeszcze najtrudniejsza sprawa. – To, to toruńskie bagno, czy też jak inni mówią „termy” – na, wiesz ten problem z „Ojcem Dyrektorem”, który tu na Ziemi, tu u nas w Polsce – zaczyna stawać się ważniejszy nawet od Ciebie Boże. – A, to przecież wstyd! – Wstyd na cały Świat! I jadą, i pokrzykują na kierowców: Wyprzedzaj! Wyprzedzaj! Józek, Stefan, Zenek – bo się spóźnimy, bo nie zdążymy na posiedzenie, na Zarząd, na naradę u Najważniejszego! I Józek i Stefan, i Zenek zapiep… – Och pardon! – Wyprzedzają, pędzą, nie patrząc na ograniczenia prędkości, na linie ciągłe, na zakazy i nakazy – zapier… – Och, och! – Boże, przepraszam! Jadą, i pędzą „dostojnycy do stolycy”, aż tworzą się zatory, korki… A, wystarczyłoby, jadąc tą drogą z Gdańska do Warszawy, za Kiezmarkiem skręcić w prawo, minąć jedną wieś, drugą, jakąś wyboistą drogą, trochę przez pole i… Ni to wieś, ni to osada, głowę daję Boże, że nic nie wiesz o istnieniu tej popegeerowskiej rozpadliny, gdzie ludzie ciągle mówią, że „Za komuny żyło się lepiej – bo chleba było dostatnio, Prośba – Tu planeta Ziemia! Polska! Polska! Gdynia! Krawiec… Haaaaalo! Halo! Z Panem Bogiem proszę! Tu Ziemia… Gdynia… Krawiec… Halo, Halo! Z Panem Bogiem!!! – Pan Bóg?! Chcę rozmawiać z Bogiem! Z Bogiem!!! i mleka, i ziemniaków. I prąd był za darmo, a tak silny, że spirale od kuchenek, które oddawały ciepło izbie, bardzo często z tej mocy pierdyk… – Och przepraszam! A za pensję zarobioną w pegeerze można było kupić tyle „Patykiem pisanego”, że piło się i piło całymi dniami! – „Za komuny żyło się lepiej” – tak Boże do dzisiaj mówią pegeerowcy! I nikt by dalej nie wiedział i nie słyszał o tej osadzie, ale – przyznaj to Panie Boże, że to trochę i Twoja wina. Po co pozwoliłeś na to, by nawet tam dotarła telewizja?! – Oni mają telewizor! Opowiem Ci, Boże więcej o całej tej rodzinie: Ojciec bez pracy, ze źle zrośniętą po wypadku ręką – bo nie było sensu złożyć tej ręki raz, a dobrze – skoro pacjent to biedak i w dodatku nieubezpieczony. Czterdziestoparoletnia matka, nawet ładna kobieta i ciągle w dobrej kondycji – jak na kobietę, która urodziła cztery córki i dwóch synów. Teraz coś zaczęła narzekać, bo coś się z nią dzieje, nieraz ją boli. Przeważnie po tym, jak chłop, to znaczy mąż, trochę z obowiązku, ale, „Jak Bóg przykazał”, zrobi swoje. Mały, mizerny, niedożywiony, ale… Jak jest we mnie, to jęczę z bólu, krzyczę; boli, boli” – a on: Krzycz! Jęcz! Stękaj! – Tak, jak na filmach w telewizji! Krzycz, Krystyno, krzycz! A potem usmarkany pada na mnie i jeszcze kolanem (tak, wiem, że niechcący) uderza mnie w podbrzusze, tam, gdzie właśnie najbardziej boli, i pyta się mnie: Dobrze, Krystyno, dobrze ci było? – Taaaak… Dzieci. Najstarsza, prawie dwudziestoletnia, rok temu wyszła za mąż za chłopaka z przyległej wsi. Wieś, nie wieś, osada? Wyszła za zamożnego, bo miał pracę. Co prawda pracował na czarno na budowie, ale pracował! Tylko, żeby nie pił. Bo jak się upije, to „musi wpieprz spuścić babie”. (Przepraszam, Boże, ale to on). Jego ojciec też bił i matkę, i jego – „bo tak trza”. – Tylko, żeby nie bił tak mocno, bo, za parę dni urodzi mu dziecko. Ciekawe, Boże, która urodzi pierwsza? Ona, czy matka, bo matka też na dniach znowu będzie rodzić. Inne rodzeństwo to jeszcze dzieciaki – a już dorosłe! Jesienią wszyscy zbierają grzyby. Raz był taki urodzaj, że za zarobione pieniądze kupili telewizor. Zbierają też kasztany. Wtedy, zwinny Franek, wchodzi wysoko na drzewo i trzęsie, trzęsie gałęziami. Lecą, lecą, a oni zbierają i zbierają. Za kilogram w skupie dostają 35 groszy. Podobnież farmaceuci zrobią z nich leki. – Może też i dla matki, żeby nie bolało? Te zarobione pieniądze mają później na węgiel, płacą nimi za prąd, kupują żywność, książki i zeszyty… Stasia, chociaż uczy się, jako tako - do miasta, do upragnionego technikum gastronomicznego nie pojedzie i niestety, nigdy nie dowie się, co to jest Chateaubriand i że kawior trzeba podawać w pojemnikach z lodem, i że inne są kieliszki do białego wina a inne… Do technikum nie pojedzie, bo nie wystarczyłoby pieniędzy nawet na przejazdy. A do tego telewizora, co sobie kupili za uzbierane grzyby i kasztany matka napisała prośbę: „Pomóżcie, bo jest źle, tragicznie – bez pomocy tej zimy nie przetrzymamy.” I to wołanie dotarło do pani, co taki program o pomocy prowadziła, i, ta pani zrobiła tak, że było o nich w telewizji. I wiesz, co Boże? Moja żona usłyszała to wołanie, ten apel o pomoc. I teraz jeździ tam, na osadę (drogą na Warszawę, za Kiezmarkiem w prawo) do matki, do ojca, siedmiorga dzieci, i… wnuka – bo córka uciekła w końcu od męża, bo „już bił za mocno” i znowu zamieszkała z rodzicami w tej jedynej izbie. Moja żona jeździ tam od czasu do czasu. – Niestety, od czasu do czasu to zdecydowanie za rzadko. Nie było jej u nich w tę srogą zimę, kiedy temperatura obniżyła się do minus 20 stopni. A ta najstarsza córka z dzieckiem owiniętym betami i podartym kocykiem uciekała, uciekała rowerem od swojego chłopa, który zimą nie ma pracy na budowie i nigdzie nie pracuje ale gdzieś tam, z kumplami zawsze parę butelek sikacza wychyli. I, żeby on jej „wpieprz nie spuścił za mocno”, i „żeby dziecko uratować od głodu” – to ona jedzie do matki – bo matka też karmi, więc, może matka będzie miała mleko… Jedzie, jedzie ostrożnie, uważnie, bo koleiny są wysokie i ostre, pełne zmarzlin, które mogłyby przeciąć niedopompowane opony. Nie daj Boże, nie daj Boże, żeby się wywróciła na taką oblodzoną drogę, z dzieckiem przy piersi… – O Boże! O Boże! – jedzie i wzywa Ciebie – ale chyba nadaremno, bo akurat w telewizji leci „Taniec z Gwiazdami” a to taki ciekawy program. Cała Polska go ogląda. A może nawet i cały świat? A może… i Ty Boże, tam u góry? Tobie


Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo 9 Gdyński Informacje - Kultura - Społeczeństwo Jest to już nasza kolejna wystawa. Tym razem gościć będziemy w galerii Towarzystwa Miłośników Gdyni, mieszczącego się przy ulicy Władysława IV 51. Serdecznie zapraszamy do obejrzenia efektów naszej twórczej pracy. Wernisaż odbędzie się w dniu 10.02.2024 roku (sobota) o godz. 17.00. Wystawa potrwa do 1.03.2024 roku. Zapraszamy: Ewa Polańska, Ewa Szmelter, Dorota Rejkowicz-Latowska, Barbara Ornowska, Marlena Affelt, Irena Pastusiak, Maria Jopyk oraz prowadząca warsztaty, artystka sztuk plastycznych Wanda Frąckowska najłatwiej by było wytypować – kto odpadnie, kto przejdzie do finału, kto wygra. – Ty wiesz przecież najlepiej, jakie panują w Polsce układy… A ona jedzie i grzeszy, grzeszy, bo ciągle wzywała Ciebie nadaremno: O Boże! O Boże… I, jadąc do matki i do ojca nie wie, że w bieda izbie, jak w noweli u Konopnickiej w Janku Muzykancie, a przecież mamy XXI wiek! W matczynej izbie też jest zimno, i matka też nie ma mleka ani w garnku, ani w proszku. Ale, matka, jak to matka, podzieli się ze swoim wnukiem mlekiem z piersi. Będzie karmić – z jednej swojego synka, z drugiej swojego wnuka. Tulić ich będzie do siebie i będą jednym – jak Trójca Przenajświętsza. I będą się modlić, modlić do Ciebie – ale Ty Boże, masz tyle na głowie… Więc, moja żona od czasu do czasu jeździ, drogą na… Do matki, do ojca, do siedmiorga dzieci i wnuka. Obładowaną Mikrą zatrzymuje się po drodze przy sklepiku. I tam, pani sklepowa skreśla przy niej wszystkie długi w zeszycie. A krótko przed Bożym Narodzeniem było zapisane: w dniu 22 grudnia: 3 kg chleba, 1 kg słoniny, 1 kg cukru, 2 kg mąki, kostka margaryny, kostka smalcu, cztery jajka… Razem 29,71 zł. W nawiasie „Cukierki dałam za darmo”. Kiedy moja żona przyjedzie, z reguły niespodziewanie, w izbie jest zawsze czysto i schludnie. A ostatnio jakaś pani z Gdyni przywiozła całą furgonetkę mebli i mają teraz „tak ładnie” urządzoną kuchnię, i „tak pięknie” pokój. I dzieci mają teraz, na czym odrabiać lekcje. − No i mąż dostał posadę, będzie palaczem w zajeździe „Tęcza” za 400 zł na czysto! Bo nic nie wyda na przejazdy, bo to tylko 6 km i będzie dojeżdżał rowerem. – A ten komputer, co ciocia nam przywiozła, to jest nawet nowszy od tego, co mamy w szkole. Możemy grać w różne gry całymi dniami. A ten nasz mały Mikołajek, to wygrywa ze wszystkimi – bo zabija najszybciej! I my wszyscy bardzo cieszymy się, jak ciocia do nas przyjeżdża. I teraz, bardzo byśmy prosili o jakąś pralkę i odkurzacz – ale stare, bo wszystko nowe zabiera nam komornik. A było to tak. Wzięliśmy na wiosnę pożyczkę na kurczaki. Było dużo kurek i trochę kogutków. Chcieliśmy zrobić hodowlę, ale trochę pozdychało, trochę w garnek – i był rosołek dla dzieci, a piórka na becik. – Och! Jak fajowo, że ciocia do nas przyjeżdża! A moja żona wypija u nich herbatę i w drodze powrotnej, do pustej już Mikry, zabiera całą zgraję i znowu zatrzymuje się przed sklepikiem i pyta ich, co im kupić? A oni drapią się po czuprynach, które nigdy nie widziały fryzjera, i nieśmiało proszą o „zeszyt w kratkę z tą czerwoną okładką” i kolorową linijkę, i kredki, i ołówek z gumką... – No, to powiedz mi, Boże, co zrobiłeś, że one nie proszą o… Czy nie lubią czekolady, albo gumy balonówy, albo Snickersów? – Więc, żona im kupuje, kupuje za zaskórniaki, które miała wydać na fryzjera i kosmetyczkę. – Kupuje nawet te rzeczy, o które one nie ośmielają się poprosić. – Boże jeszcze słuchasz mnie?! – Już kończę. Tak więc ja, krawiec z Gdyni, chciałbym prosić Ciebie Boże, żebym, kiedy pójdę na spotkanie rotariańskie do klubu w wielkomiejskim hotelu, to… Żebym miał tyle odwagi i umiejętności w posługiwaniu się perswazją – bym przedstawił to tragiczne położenie rodziny z popegeerowskiej osady. (Drogą na Warszawę, za Kiezmarkiem w prawo…). Rodziny, która nie z własnej winy i przecież nie przez alkohol, żyje w ubóstwie. Zatem proszę Cię, Panie Boże, żeby moi koledzy, zajęci strasznie ważnymi sprawami, które dzieją się na całym świecie, pomogli i tej rodzinie! Wiem, że niedawno sponsorowali wykopanie głębinowych studni, gdzieś tam w dalekiej Afryce, i wiem, że nawet wysłali delegację na uroczystość otwarcia tych studni. Jednak po przyjeździe na miejsce okazało się, że wykopanych studni nie było. Kacyk tej społeczności za pieniądze na studnie kupił sobie nowe żony i nowe wielbłądy, bo poprzednie pozdychały z pragnienia. Tak więc, proszę Cię Boże, w imieniu tej rodziny – żebyś sprawił byśmy pomogli im nie tylko z tą pralką i z tym odkurzaczem, o które błagają (oczywiście sprzęty mogą być tylko używane – nowe zarekwiruje komornik), ale, żebyśmy tę całą rodzinę wzięli pod opiekę, a szczególnie żebyśmy zaopiekowali się dziećmi. – O Boże! Dziękuję Ci za wysłuchanie! Ależ Ty szybko działasz! Żona krzyczy do mnie, że odkurzacz już załatwiony! Teraz tylko pralka… Twój sługa − krawiec. W grudniu 2006 r. Janusz Wiśniewski Woskiem malowana Gdynia Jesteśmy grupą warsztatową Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy Fundacji FLY w Gdyni. Pochłania nas malowanie, kochamy naszą morską Gdynię, więc postanowiłyśmy wystawą batiku uczcić 98. Urodziny Gdyni.


10 INFORMACJE – KULTURA – SPOŁECZEŃSTWO Gdyński Informacje - Kultura - Społeczeństwo Często w codziennym naszym życiu nie mamy czasu, aby zatrzymać się i zastanowić – o czym najczęściej myślę? JAKIE SĄ MOJE MYŚLI – CZEGO DOTYCZĄ? Czy są to sprawy bieżące, czy obowiązki zaplanowane na następny dzień, praca, domowe czynności, które wykonuję wraz z członkami mojej rodziny. To są tzw. życiowe czynności, które każdego dnia mamy do realizacji. Badania naukowe mówią, że one zajmują tylko 10% naszego myślenia. Zatem rodzi się pytanie: na co przeznaczam moje pozostałe 90% swoich myśli? Co zaprząta moją głowę? Jest to bardzo ważne pytanie, ponieważ nasz mózg uwielbia schematy – dzięki automatyzmom oszczędza energię. Jednak właśnie te automatyzmy, kiedy są nieuświadomione – one niszczą nasze dobre samopoczucie, nasze zdrowie a także sprawiają, że jesteśmy smutni albo zalęknieni. Usiądź chwilę w ciszy ze sobą, pójdź na spacer i zauważ przepływający strumień myślenia... Co w nim płynie? Czy wracasz do rzeczy z przeszłości, do wspomnień, trudnych wyzwań lub porażek? Jeśli tak właśnie jest – i to one przeważają w twojej głowie, to często emocje, które temu towarzyszą, to złość, poczucie winy, krzywdy, lęk, niepewność… Nasz mózg jest „ślepy” – czyli realnie nie widzi i nie słyszy, dochodzą do niego dźwięki, obrazy – o których nasz mózg zawsze coś sobie pomyśli i reaguje właśnie na te pojawiające się myśli tak, jakby to się działo w tej chwili, w realnym świecie. Nasz mózg nie potra odróżnić, czy coś jest prawdziwe, czy tylko wymyślone. Zatem reaguje emocjami – złości, lęku, niepewności, niepokoju, poczuciem winy… Pewne zdarzenia już dawno się zakończyły, pewne osoby już dawno odeszły z naszego życia… A my? Nadal tkwimy w myśleniu o tym, jak to było, dlaczego on tak zrobił? Dlaczego ja tak zrobiłam, po co mi to było…? A mózg? Reaguje trudnymi emocjami i utrwala pewne schematy w naszym zachowaniu i w naszym ciele, wywołując choroby somatyczne, depresje, nerwice itp.. Najważniejsze jest to, o czym myślisz… przypatrz się każdego poranka: z jakimi myślami zaczynam ten dzień? Czy są one nastawione na dobrą energię, na poszukiPytanie nie całkiem pozbawione sensu, ponieważ kontrola NIK dostępnych w sprzedaży probiotyków wykazała między innymi obecność niewykazanych w składzie szczepów, mniejszą od zadeklarowanej ilość bakterii, zanieczyszczenia (w tym bakteriami kałowymi), brak stabilności – a więc szybkie zmniejszanie się liczby bakterii podczas przechowywania, jeszcze w trakcie okresu przydatności do spożycia. Dotyczyło to 89% przebadanych suplementów zawierających probiotyki i zdarzało się, że liczba żywych komórek bakterii spadła nawet miliardkrotnie. Oczywiście tego problemu nie odczujemy, wybierając probiotyki leki – a jest ich kilka na rynku. Cechują się one gwarantowaną zawartością stabilnych kultur bakteryjnych i są kontrolowane w ciągu całego okresu przydatności do spożycia. Zła wiadomość jest taka, że tylko kilka przebadanych szczepów ma status leku. Nowo badane, bardzo dobre szczepy, są obecnie rejestrowane jako suplementy diety – ze względu na oszczędności i czas. Jeśli więc wiemy, że akurat ten szczep jest dla nas korzystny, musimy sięgnąć po suplement. Skąd wiemy, czego nam potrzeba? Przede wszystkim musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w ogóle potrzebna nam terapia probiotykami? Obecna moda na probiotyki, połączona niestety w Polsce z olbrzymią potrzebą suplementacji w ogóle, może sprawiać wrażenie, że powinniśmy probiotyki zażywać stale, na pewno na coś nam pomogą. Tymczasem na pewno powinno się zadbać o probiotyk po antybiotykoterapii, czy podczas podróży, zwłaszcza w ciepłe kraje. Warto od czasu do czasu zażywać probiotyki, jeśli z jakiegoś powodu nie możemy jeść kiszonek, a nasza dieta jest uboga i monotonna. Możemy też okazjonalnie sięgnąć po probiotyk w okresach obniżonej odporności, gorszego samopoczucia, zaburzeń żołądkowo-jelitowych, takich jak biegunki, zaparcia, wzdęcia. Jeżeli jednak tego typu zaburzenia są długotrwałe, lub też chcemy probiotykiem wspomóc leczenie innych schorzeń, takich jak choćby depresja, to zalecam zwrócić się po radę do dobrego dietetyka, lub gastroenterologa. Otrzymamy wówczas wskazówki, jaki konkretny szczep, bądź szczepy będą dla nas najkorzystniejsze. Jakie są ogólne zasady doboru probiotyku, zwłaszcza jeśli to jest suplement? Przede wszystkim w składzie musi być podana trzyczłonowa nazwa szczepu – rodzaj, gatunek i oznaczenie cyfrowo –literowe. Np. nie wystarczy samo Lactobacillus plantarum, musi być jeszcze dodatek 299v. Dopiero to określenie mówi, że jest to ten konkretny, przebadany szczep o znanych właściwościach. Jedynie w przypadku drożdżaka probiotycznego Saccharomyces boulardii może tego nie być, bo tylko jeden szczep ma tu zastosowanie. Czy ilość i różnorodność ma znaczenie? Otóż nie zawsze więcej, znaczy lepiej. Czasem producenci chwalą się, że w ich preparacie są cztery, dziewięć, a nawet jedenaście szczepów. Po pierwsze, jeśli nie są opisane trzyczłonowo, to raczej są nic nie warte. Po drugie, zmieszanie różnych szczepów „na chybił tra ł” może spowodować, że będą się one wzajemnie blokowały. Po trzecie, przyjęto pewną ogólną zasadę. W stanach ostrych, w przypadku zaburzeń jelitowych i w zapobieganiu biegunce podróżnych stosuje się głównie preparaty jednoszczepowe, ale o bardzo dużej liczbie CFU, określającej zdolność bakterii do kolonizacji jelita. Dobrze sprawdza się tu szczep Saccharomyces boulardii i Lactobacillus plantarum 299v. Ten ostatni polecany jest też po antybiotykoterapii. Przy objawach ogólnych typu  bromialgia, depresja, długotrwałe zaparcia, zespół przewlekłego zmęczenia, migrena, zespół metaboliczny, poleca się raczej preparaty wieloszczepowe, czyli kilka szczepów tego samego gatunku, lub wielogatunkowe. Można też skorzystać z oferty polskiej  rmy ze Szczecina, które produkuje probiotyki skierowane na konkretne potrzeby – między innymi na zespół jelita drażliwego, stres itp. Kupując probiotyk, trzeba zwrócić szczególną uwagę na sposób i długość przechowywania. Bakterie jelitowe, nawet te produkowane przy użyciu nowoczesnych technologii, mającej zabezpieczyć ich stabilność, zachowują jednak lepszą trwałość w niższych temperaturach. Nie kupujmy ich tam, gdzie temperatura przechowywania czy transportu przekracza 25 st. C. Niestety, probiotyk zabrany w podróż do ciepłych krajów, raczej nie będzie się nadawał do użycia po powrocie. Także w domu nie przechoZwracaj uwagę na to, o czym myślisz wanie rozwiązań, na optymizm? Czy widzę tylko czarne chmury, trudności i czuję niepokój i złość? Od tego, z jakim nastawienie wstajesz, zależy cały twój dzień – albo będziesz w energii zaufania i radości otwartej na odkrywanie nowych wyzwań, albo będziesz od rana w pozycji obronnej, nastawionej na walkę albo ucieczkę w lęku. Ważne aby zapamiętać, że nie jesteś swoimi myślami, one płyną jak strumień w głowie, i to ode mnie zależy, co z tego strumienia wyciągnę i z czym zostanę. Jesteś wszystkim, co masz.. I twoje myśli kształtują twoją rzeczywistość. Jaka ona jest? Zauważaj to każdego dnia. Zadbaj, aby twoje myśli pomagały ci w podejmowaniu decyzji, aby uspakajały a nie dołowały i straszyły. Od dzisiaj obiecaj sobie, że będziesz świadomie kształtował to, o czym myślisz. Psycholog mgr Małgorzata Aszyk Jak dobrać probiotyk? Skoro już wiemy, że bez odpowiedniej ff ory jelitowej nie da się żyć, powstaje pytanie, jak znaleźć naprawdę dobry preparat w gąszczu aptecznej oferty? wujmy probiotyków na słońcu, w miejscach wilgotnych, a w czasie upałów przechowujmy w lodówce, ale raczej na drzwiach, gdzie temperatura nie jest zbyt niska. Oczywiście, jest grupa leków, która powinna znajdować się w lodówce cały czas i jest to oznaczone na opakowaniu (2 –8 st. C). Jak zażywać probiotyki? Najczęściej są one produkowane w kapsułkach (choć bywają też w saszetkach i kroplach) i pacjenci często mają wątpliwości, czy trzeba taką kapsułkę połykać w całości. Tak byłoby lepiej, gdyż kapsułka jest zabezpieczeniem preparatu przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych, ale owszem, jeśli ktoś ma trudności z połykaniem, może kapsułkę otworzyć i wysypać proszek. Trzeba tylko pamiętać, by popijać wyłącznie zimnym, lub letnim płynem, nigdy gorącym. Probiotyki zażywamy „okołoposiłkowo” to znaczy przed, w trakcie, lub zaraz po posiłku. I jeszcze na koniec dodatki do probiotyku. Niektóre preparaty oprócz probiotyku zawierają tzw. prebiotyk – jest to składnik pobudzający wzrost lub aktywność bakterii. Taki połączony preparat prebiotyk + probiotyk nazywamy synbiotykiem. Najczęściej spotykanym prebiotykiem, dodawanym do probiotyków, jest inulina. Trzeba mieć jednak świadomość, że źródłem prebiotyków jest przede wszystkim nasza dieta, np. inulina – korzeń mniszka, karczocha czy cykorii, pszenica, czosnek, por, banany; fruktooligosacharydy – szparagi, buraki cukrowe, miód, banany, cebula, czosnek. Tak więc przy zwykłej, urozmaiconej diecie, nie ma potrzeby szukania prebiotyków w suplementach, a probiotyk w niczym nie ustępuje pod tym względem synbiotykowi. mgr farmacji Danuta Kwiatkowska


INFORMACJE – KULTURA – SPOŁECZEŃSTWO 11 Gdyński Informacje - Kultura - Społeczeństwo WIEŚCI Z FUNDACJI FLY PÓŁNOCNA OLANDIA (21–23.07.2024) – to całodzienna wycieczka autokarowa z przewodnikiem na północny cypel Olandii, „wyspy słońca i wiatrów” (najdłuższej wyspy na Bałtyku!). Czekają na nas urozmaicone krajobrazy i nadmorskie atrakcje w części wyspy, która nawet wśród Szwedów uważana jest za egzotyczne miejsce. Zwiedzimy m.in.: Most Olandzki (imponujący most o długości 6 km, niegdyś najdłuższy w Europie); Sandvik (największy wiatrak w Skandynawii z poł. XIX w. z dobrze zachowanym wyposażeniem – obecnie sympatyczna kawiarnia, a więc i świetna okazja na tradycyjną szwedzką przerwę na kawę); Byxelkrok (miasteczko i mały port, bary, restauracje i sklepy, a także widok na owianą legendami wyspę Blå Jungfrun („Błękitna Dziewica”)); latarnię morską Långe Erik (północny cypel Olandii, świetne widoki i wrażenie, że dotarliśmy na koniec świata); „Las Trolli” (rezerwat przyrody, w którym podobno można spotkać trolle…) oraz Byrum – malowniczy skalisty odcinek wybrzeża z wapiennymi ostańcami skalnymi i licznymi skamieniałościami. SZWECJA W PIGUŁCE (06–08.08.2024) – ten rejs to szansa na poznanie różnorodności Szwecji – od zabytków, poprzez archipelag szkierowy po współczesne miasta! W trakcie wycieczki poznamy m.in.: historyczne Ronneby (znane jest też jako dawne uzdrowisko, bowiem park zdrojowy Ronneby Brunn do dziś uważany jest za jeden z najpiękniejszych parków w Szwecji); położoną na wyspach Karlskronę (czyli główny port szwedzkiej marynarki wojennej i świadectwo ambicji Szwedzkich władców – tutejsze Muzeum Morskie jest jednym z najciekawszych muzeów w całym kraju); zabytki z epoki wikingów (cmentarzysko sprzed 1000 lat z „kamiennymi kręgami” oraz jeszcze starszy kamień runiczny (VIII w.) z tajemniczym napisem – klątwą, a także ślady po wcześniejszych mieszkańcach Skandynawii w postaci rysunków naskalnych z epoki brązu (XI–VI w. p.n.e.) z zagadkowymi postaciami wojowników, zwierząt, łodzi i ludzkich stóp) oraz krajobrazy archipelagu i wybrzeża Szwecji (w kilku miejscach będziemy wjeżdżać na wyspy albo zatrzymywać się nad morzem, żeby podziwiać widoki i pospacerować). Oprócz wakacyjnych rejsów do Szwecji, ciągle mamy kilka wolnych miejsc na marcowo-kwietniowe wyjazdy do Maroka i Jordanii: MAROKO POŁUDNIOWE (Magiczne Południe, 08– 15.03.2024) – zwiedzimy pustynię (jeepami i wielbłądami!), zobaczymy monumentalne skały i malownicze oazy Sahary, charakterystyczne wioski i pola szafranu, najważniejsze miasta Maroka, z Marrakeszem włącznie, oraz studio Atlas, w którym powstało mnóstwo  lmów, w tym takie hity, jak „Gladiator”, „Klejnot Nilu” czy „Gra o tron”. JORDANIA (Wśród starożytnych zabytków i pustynnych wzgórz, 12–19.04.2024) – zwiedzimy m.in.: najważniejsze i najlepiej zachowane bizantyjskie zamki Jordanii, będące świadkami wielu przełomowych momentów w historii; świątynie Herkulesa i Zeusa oraz Łuk Triumfalny Hadriana; Królewską Drogę do stolicy mozaikarstwa; Górę Nebo, czyli domniemane miejsce śmierci Mojżesza; słynną Petrę, czyli wykute w skale miasto Nabatejczyków; Wąwóz Siq z licznymi płaskorzeźbami i kapliczkami; a także Wadi Rum, wąwóz bogaty w najpiękniejsze, piaszczyste krajobrazy, który zwiedzimy jeepami i w którym czeka nas nocleg na hipnotyzującej pustyni w komfortowych namiotach. Wszystkie opisy wycieczek znajdują się również na naszej stronie internetowej www.fundacjaff y.pl/turystyka. Serdecznie zapraszamy do naszego biura w Gdyni (ul. Świętojańska 36/2, I piętro, nad Pizzą Hut, wejście obok sklepu Biedronka), gdzie można wziąć darmową broszurkę z krótkim opisem wycieczek, a także wypytywać, dopytywać i podpytywać nas o wszystko związane z wycieczkami. Bo gdzie byśmy razem nie polecieli – wylądujemy bezpiecznie w Fundacji FLY! WOLNE MIEJSCA 2024: Wycieczki zagraniczne: MAROKO PŁD – Magiczne Południe: 08–15.03.2024 (ostatnie miejsca!) JORDANIA: 12–19.04.2024 (ostatnie miejsca!) PÓŁNOCNA OLANDIA (rejs do Szwecji): 21–23.07.2024 SZWECJA W PIGUŁCE (rejs do Szwecji): 06–08.08.2024 LITWA: 18–23.08.2024 Wycieczki krajowe: ŚLĄSK OPOLSKI: 02–07.06.2024 ŻYWIECKIE – Wokół Beskidów: 09–14.06.2024 GÓRNY ŚLĄSK: 23–28.06.2024 NAD NARWIĄ I BIEBRZĄ: 21–26.06.2024 SUWALSZCZYZNA I WILNO: 15–20.07.2024 SĄDECKIE ZE SŁOWACJĄ: 06–11.08.2024 PODKARPACIE: 11–16.08.2024 BIESZCZADY: 01–06.09.2024 „Gdyby tak ktoś przyszedł i zapytał: stary, czy masz czas? Potrzebuję do załogi jakąś nową twarz”… Tak się składa, że mamy czas. I potrzebujemy Was do naszej załogi! Przemysław Daruk W naturze, nawet domorosłych Balowiczów, ważną rolę pełni balans. I tak jak na Zabawie Karnawałowej muzyka nie ma aż takiego znaczenia (bowiem tańczyć można do wszystkiego i z każdym!), tak dla zachowania równowagi warto rozgrzać nie tylko stopy, ale również uszy! I w tym właśnie celu organizujemy wspólne wyjazdy na Koncerty Karnawałowe – Bale Gdańskie! W związku z powyższym, zapraszamy na V KONCERT KARNAWAŁOWY (V BAL GDAŃSKI), na który to zostało nam dosłownie kilkanaście ostatnich biletów! V Koncert Karnawałowy (Bal Gdański) odbędzie się 03.02.2024 o godz. 19:00. Tematem przewodnim V Balu będzie podróż od Vivaldiego po Piazzollę. Program Koncertu prezentuje się następująco: Antonio Vivaldi – Zima z cyklu Cztery pory roku; Chuck Mangione – Dzieci Sancheza; Jerzy Matuszkiewicz – Janosik (opr. M. Wyrostek); Piotr Zaufal – Chodzony; Śmierć Marii Królowej Szkotów; Marcin Wyrostek – Moldav, Mazurcyjek, Suita Śląska; Astor Piazzolla – Libertango; Ewan McGregor – El tango de Roxanne; Niska Bania – melodia ludowa. Cena biletu to 105 zł od osoby. À propos zachowania równowagi – po każdym Koncercie, Organizatorzy zapraszają publiczność na wspólną zabawę w foyer przy muzyce na żywo! W cenie biletu jest również wliczony dojazd autokarem do Filharmonii i, co oczywiste, bilet na Bal Gdański. Wyjazd jest każdorazowo o godz. 17:00, przy stanowisku nr 5 na gdyńskim Dworcu PKS (obok Dworca PKP Gdynia). Bilety do kupienia w naszym biurze przy ul. Świętojańskiej 36/2, gdzie serdecznie zapraszamy. Przemysław Daruk V Koncert Karnawałowy w Filharmonii Bałtyckiej Fot. Ralf Roletschek Gdyby ktoś tak przyszedł i zapytał Jak dobrze wiecie, lub zauważyliście to swoim podróżniczym okiem, zawsze staramy się dostosować cele naszych podróży tak, by pogoda była wtedy możliwie optymalna – dlatego wycieczki w nieco kapryśnej pogodowo Polsce są głównie w wakacje, a wyjazdy zagraniczne przed i po wakacjach. Jest jednak jeden wyjątek, który łączy zalety zagranicznej kultury i pięknej pogody – rejsy do Szwecji! Z pomocą Stena Line przygotowaliśmy dwa takie wakacyjne rejsy – lipcowy na PÓŁNOCNĄ OLANDIĘ oraz sierpniową SZWECJĘ W PIGUŁCE! Fot. @gettyimages


12 INFORMACJE – KULTURA – SPOŁECZEŃSTWO Gdyński Informacje - Kultura - Społeczeństwo IKS W KUCHNI Kulki kokosowe „Gdyński IKS” wydaje: Fundacja FLY ISSN 2353-2157 ul. Świętojańska 36/2, 81-372 Gdynia tel. 693-99-60-88, 517-38-38-28 [email protected] Nakład 10.000 egz. Redaktor Naczelna Dorota Kitowska Sekretarz Redakcji Radosław Daruk Redakcja Małgorzata Aszyk, Przemysław Daruk, Radosław Daruk, Dorota Kitowska, Jolanta Krause, Danuta Kwiatkowska, Justyna Miąskowska, Barbara Miecińska, Roman Mroczkowski, Sonia Watras-Langowska Współpraca Marzena Szymik-Mackiewicz, adw. dr Tomasz Zienowicz Korekta: Irena Majkowska, Kamila Siennicka, Ewa Żmijewska Edycja: Radosław Daruk Reklama: Radosław Daruk promocja@fundacja y.pl Graffl ka: Łukasz Bieszke, Radosław Daruk Skład: ALFA SKŁAD Łukasz Bieszke, [email protected] Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i tekstów reklamowych. Ciasteczka z kleiku ryżowego to smak dzieciństwa - słodkie, lekko kokosowe, z wierzchu chrupkie. Przepis jest bezglutenowy, ale jednocześnie składa się ze składników, które każdy ma w domu. Wystarczy trochę ponad pół godziny, aby je przygotować. Przepis na kulki kokosowe jest prosty. Pysznie smakują z dodatkiem dżemu. Składniki: - 1 opakowanie (200g) kleiku ryżowego - ¾ kostki masła - 4 całe jajka - 1szkl. cukru - 5 łyżek kokosu - 2 łyżeczki proszku do pieczenia Przygotowanie: Wszystkie składniki wymieszać, zagnieść i zrobić małe kulki wielkości orzecha włoskiego. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia i ułożyć na niej kulki. Piec 20 min w temp 180 stopni. Smacznego! Irena Zagórska Fot. przed degustacją R. Daruk Mamy w biurze nowy ekspres do kawy. Ale to nie JAKIŚ TAM ekspres, nie, nie, nie. Nie. To coś więcej! Ten ekspres to świadek naszych poniedziałkowych upadków i piątkowych triumfów, naszych skrywanych na dnie duszy łez i posegregowanych na podorędziu uśmiechów. Ten ekspres to poranne troski i wieczorne zmartwienia, dobijające się z każdą kroplą coraz głośniej do naszej świadomości, i zostawiane w tyle z pierwszym łykiem. Ten ekspres to symbol rozpaczliwych prób godzenia się z kłótliwą rzeczywistością i naiwnych nadziei na chwilowe obudzenie wszystkiego, co powinno zostać uśpione na dłużej. Ten ekspres to jedyny pewny  lar, zbudowanego na słabości do ryzyka przekonania o zdolności do uziemiania piorunów, tak potrzebnej, gdy tracimy oparcie pod stopami, a barki uginają się pod ciężarem decyzji o dźwignięciu się – gdy nasz wzrok kruszy się o parkiet, a oddech przykleja do kręgosłupa. Ten ekspres to ziarna cieplejszego frontu, które sieje się już po zebraniu burzy. To nie jest JAKIŚ TAM ekspres. To jest narożnik, w którym umierają sny, rodzą się myśli, a my mamy czas jedynie na to, by poprawić rękawice i wrócić na ring. Ten ekspres to coś więcej niż zaproszenie do naszego biura. To skrywana w odmętach domysłów prawda – że możecie przyjść do naszego ekspresu kiedy chcecie, ale tak naprawdę to nasz ekspres będzie tu czekał na was. I gdyby wszystkim nam nagle odechciało się przychodzić, to ekspres wciąż będzie czekał, nawet jeśli miałby tu zostać sam, ostatni na posterunku zaspania... Czyli tak, mamy nowy ekspres. Przemysław Daruk ZABAWA KARNAWAŁOWA 2024 Udało się! Przetrwaliśmy nie tylko rok 2023, ale również Sylwestra – czas więc na „Królową wśród wszystkich zabaw”, czyli ZABAWĘ KARNAWAŁOWĄ! Na to wszyscy czekaliśmy! To na tę okazję szlifowaliśmy kocie ruchy przed lustrem! To dla tego jednego wieczoru zrobiliśmy z przedpokoju modowy wybieg. To ta jedna noc wyznaczy poprzeczkę wszystkim innym zabawom w nadchodzącym roku, które to będą musiały się nieco postarać, by dorównać kroku naszym tanecznym krokom! Z RADOŚCIĄ ZAPRASZAMY WIĘC NA NASZĄ ZABAWĘ KARNAWAŁOWĄ, KTÓRA BĘDZIE 9 LUTEGO BR. W GODZ. 17:00–22:00, W DOMU BANKIETOWYM „LA PALOMA” (GDYNIA OBŁUŻE, UL. BENISŁAWSKIEGO 1). Cena od osoby: 120 zł z legitymacją Fundacji FLY (130 zł bez legitymacji). W cenie jest oczywiście dwudaniowy obiad, deser, napoje (procenty we własnym zakresie!), kawa, herbata, ciasto i to, co najważniejsze – czyli zaufany DJ, wspaniała muzyka i tańce do ostatniej minuty Zabawy, a także konkurs na najlepszą maskę karnawałową! Bilety dostępne są w naszym gdyńskim biurze Fundacji, przy ul. Świętojańskiej 36/2 (I piętro, nad Pizzą Hut, wejście obok sklepu Biedronka). Karnawał to taka studniówka, tylko nie krótko po otrzymaniu dowodu osobistego, ale na długo po jego schowaniu do szafy :) Także – dowody do szafy, kreacje – z szafy... i zapraszamy do tańca! Z pamiętnika zaspanego piarowca Serdecznie zapraszamy do współpracy osoby, które chciałyby prowadzić w naszej Fundacji zajęcia dla Seniorek i Seniorów w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Szukamy osób do prowadzenia zajęć artystycznych, hobbystycznych, wykładów, lektoratów lub zajęć ruchowych. Formalne wykształcenie jest wymagane – jedynie zaangażowanie i pasja! Jeśli masz więc jakąś pasję, o której mógłbyś opowiadać godzinami lub parasz się którąś z dziedzin sztuki – serdecznie zapraszamy do naszego biura (Gdynia, ul. Świętojańska 36/2), gdzie będziesz mógł się nie tylko realizować, ale także wesprzeć innych! Przypominamy, że dla wolontariuszy, prowadzących zajęcia dla Seniorów lub właśnie korepetycje dla młodzieży w ramach Klubu Młodzieżowego, zajęcia w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku są bezpłatne – chętni mogą więc nie tylko pomóc potrzebującym i podzielić się swoją wiedzą, ale także zaoszczędzić troszkę pieniędzy! Szukamy wolontariuszy Fot. Helena Jankovičová Kováčová Fot. @gettyimages Kokosowe kuleczki Irenki


Click to View FlipBook Version